Zakręcone efekty

Wywiady
2009-11-11
Zakręcone efekty

Podążymy tropem artykułu o gitarze psychodelicznej, który pojawił się u nas ostatnio, skupiając się tym razem na praktycznej stronie tego zagadnienia.

Krótko mówiąc, spróbujemy odpowiedzieć na dwa pytania: "czy przy użyciu współczesnych efektów można uzyskać brzmienie, jakie królowało w studiach nagrań w 1967 roku?" i "jak odtworzyć brzmienia, które niegdyś powstawały nie tylko dzięki kostkom podłogowym, ale również (a może przede wszystkim) za sprawą wytężonej pracy realizatorów dźwięku?". Już teraz możemy Was uspokoić, że nie trzeba brać LSD, żeby umieć docenić efekty odpowiedzialne za psychodeliczne brzmienie gitary. Czy w tym celu potrzebny nam jest sprzęt sprzed czterdziestu lat? No cóż, jeśli komuś zależy na absolutnej precyzji, to odpowiedź brzmi: prawdopodobnie tak, ale obecnie dostępne efekty powinny w zupełności spełnić nasze oczekiwania. Przede wszystkim współczesne urządzenia są niewspółmiernie łatwiejsze w obsłudze - nie trzeba już kombinować z magnetofonami szpulowymi, by uzyskać egzotyczne brzmienia z lat 60. Należy również pamiętać, że osobliwe brzmienie gitary na płytach z tamtego okresu zostało uzyskane właśnie dzięki eksperymentalnym technikom studyjnym, a nie samym efektom. Taki wybór kostek efektowych, jaki mamy do dyspozycji dzisiaj, był czymś, o czym gitarzyści dawniej mogli jedynie pomarzyć - oczywiście mieli fuzza, kaczkę, treble boostera i echo taśmowe, ale prawdziwa rewolucja w dziedzinie efektów odbyła się dopiero kilka lat później. I tak na przykład Jimi Hendrix dostał swoją Octavię w roku 1967, a UniVibe pojawił się dopiero w roku następnym.

W niniejszym artykule zaprezentujemy kilka kostek efektowych, innowacyjnych jak na tamte czasy, i zastanowimy się, czy można odtworzyć dziś ich brzmienie... Pomimo dużej różnorodności efektów, które można usłyszeć na płytach z lat 60., bez większego problemu da się zidentyfikować i wyodrębnić kilka najbardziej charakterystycznych dla psychodelii rozwiązań, które były stosowane nie tylko z użyciem kostek efektowych, ale i technik realizacyjnych. Obecnie mamy do dyspozycji wiele kostek pozwalających wygenerować najbardziej niesamowite dźwięki i zbliżyć się do nagrań naszych idoli z lat 60. Jedna tylko uwaga: żadnych ograniczeń przy kręceniu gałkami! Każda konfiguracja jest dozwolona. Dlatego właśnie staramy się nie podawać konkretnych, gotowych rozwiązań, ponieważ byłyby one zaprzeczeniem tego, co w psychodelii najpiękniejsze: niczym nieskrępowanej wyobraźni.

FLANGER

Obecnie najpopularniejszym efektem modulacyjnym jest chorus. Można go znaleźć w pedalboardach wielu gitarzystów, którzy najczęściej stosują go do ubarwienia partii wolnych podkładów akordowych lub partii solowych. Większe możliwości w zakresie kreowania brzmienia oferuje jednak flanger, który umożliwia uzyskanie niecodziennych efektów dźwiękowych, takich jak np. odgłos przelatującego samolotu (tzw. jet-plane). Nic dziwnego, że flanger - gdy tylko pojawił się na rynku - spotkał się z dużym zainteresowaniem gitarzystów ery psychodelii. Początkowo efekt ten uzyskiwano za pomocą dwóch magnetofonów, na których zarejestrowano jednocześnie ten sam sygnał. Oba sygnały były następnie zmiksowane, a rezultat został nagrany na trzeci ślad. Materiał odtwarzany z pierwszego śladu był lekko opóźniony względem drugiego, co dało ten szczególny efekt dźwiękowy. Aby to uzyskać, dźwiękowiec naciskał palcem jedną szpulę (jej centralną część, ang. flange), co powodowało zmiany w tempie odtwarzania. Za twórcę tego brzmienia uważa się Kena Townsenda, inżyniera dźwięku ze studia przy Abbey Road, który eksperymentował ze ścieżkami wokalnymi grupy The Beatles. Natomiast nazwa efektu pochodzi od samego Johna Lennona, który określił go jako "Ken’s flanger" (flanger Kena). Rezultat omówionych wyżej zabiegów jest dobrze słyszalny w przeboju grupy Small Faces "Itchycoo Park" i grupy The Byrds w utworze zatytułowanym "Wasn’t Born To Follow". Przeglądając aktualną ofertę efektów typu flanger nie sposób nie zauważyć, że obecnie bez większych problemów można odtworzyć brzmienie typu flanger sprzed lat.

WAH-WAH

Ten efekt, zwany potocznie "kaczką", zasłużył sobie na szczególne miejsce w historii muzyki rockowej, ponieważ zaoferował gitarzystom coś, czego nie mieli wcześniej, czyli niespotykane dotąd możliwości ekspresyjne. Nietrudno sobie wyobrazić, co musieli czuć pionierzy gitary psychodelicznej, gdy w ich ręce (a raczej pod ich stopy) trafiło to urządzenie. Ekspresja towarzysząca występom na żywo zyskała nowy niuans artykulacyjny. Nic dziwnego, że efekty typu wah wciąż cieszą się dużą popularnością. Pierwsza konstrukcja kaczki wyprodukowana została przez firmę Vox w drugiej połowie lat 60. Co ciekawe, model ten sygnowany był nazwiskiem nie gitarzysty, lecz... trębacza. Clyde McCoy, bo o nim tu mowa, zasłynął nie tylko jako uzdolniony muzyk, ale również jako eksperymentator, który nieustannie poszukiwał nowych technik gry na trąbce. Na popularność waha wpłynęli też oczywiście gitarzyści, wśród których nie zabrakło takich sław, jak Jimi Hendrix czy Eric Clapton. Ten ostatni zagrał pierwszą w historii solówkę przy użyciu tego efektu wraz z grupą Cream, co można usłyszeć w utworze "Tales Of Brave Ulysses". Dwa najbardziej popularne efekty wah z lat 60. są obecnie dostępne jako reedycje: Dunlop Crybaby GCB-95 i Vox V847A Original Wah Wah. Obszerne zestawienie interesujących efektów tego typu opublikowaliśmy już jakiś czas temu, a w tym miesiącu prezentujemy Dunlopa DB-01 Dime Crybaby From Hell.

WIRUJĄCE GŁOŚNIKI

Efekt wirujących głośników, którego twórcą jest Donald Leslie, jest jednym z najbardziej pomysłowych wynalazków w dziedzinie modyfikacji dźwięku, jakie kiedykolwiek wymyślono. Urządzenie generujące tego typu efekt zostało stworzone specjalnie do organów Hammonda, ale okazało się również bardzo przydatnym narzędziem dla gitarzystów. W jego obudowie umieszczono obracające się elementy, których zadaniem było odpowiednie ukierunkowanie dźwięków pochodzących z dwóch głośników, wysoko- i niskotonowego. Same głośniki, z uwagi na ich stosunkowo duży ciężar, spoczywały nieruchomo. Klasyczne konstrukcje Lesliego wyposażone były we wzmacniacz lampowy. Niestety, wierne odtworzenie specyficznego charakteru brzmieniowego wirujących głośników Leslie jest bardzo trudne. Sam twórca efektu przyznał, że jest to wręcz niemożliwe... Jednak, mimo trudności z uzyskaniem wiernego brzmienia klasycznych konstrukcji tego typu, współczesne rozbudowane efekty modulacyjne radzą sobie z tym nawet całkiem nieźle.

FUZZ

Jeśli istnieje efekt, który zrewolucjonizował brzmienie gitary w latach 60., to jest to właśnie fuzz. Przesterowany dźwięk uzyskiwano za pomocą tranzystorów germanowych, które królowały w czasach, kiedy czysty ton instrumentu nie był już w modzie. Charczące brzmienie mogło być rezultatem przesterowanego wzmacniacza, kostki efektowej lub zręcznego połączenia jednego i drugiego. Maestro Fuzz Tone, Tone Bender, Fuzz Face i Mosrite Fuzzrite - mają już swoje miejsce w historii, choć kiedyś gitarzyści nie mieli dostępu do tak szerokiego asortymentu efektów, jaki występuje obecnie na rynku. Teraz można dostać kostki, które dadzą nam efekt fuzz w różnym natężeniu i o mocno zróżnicowanej barwie. Pojawiło się też mnóstwo klonów klasycznych modeli z lat 60, z których wiele testowaliśmy już na naszych łamach, a co najważniejsze - jakość przesterowania większości z nich jest absolutnie wystarczająca do typowych zastosowań.

ECHO

W latach 60. gitarzyści mieli swoje własne efekty tego typu, między innymi Echoplex i Copicat, w których stosowano taśmę magnetyczną. Sygnał gitarowy nagrywano na taśmie, która przesuwała się w obiegu zamkniętym: sygnał podstawowy rejestrowany był za pomocą głowicy nagrywającej, po czym chwilę później odtworzony przy pomocy głowicy odtwarzającej (lub kilku głowic - w zależności od tego, czy muzycy chcieli osiągnąć pojedyncze, czy też zwielokrotnione powtórzenia). Sporą popularnością cieszył się także Binson Echorec - stosowany przez Syda Barretta i później Davida Gilmoura oraz Rogera Watersa (jak choćby w słynnym "Echoes"). Jednak większość muzyków używała dostępnych w studiach magnetofonów szpulowych. Obecnie długie czasy opóźnień znacznie łatwiej można osiągnąć przy użyciu współczesnych efektów cyfrowych, które nie tylko oferują większe możliwości, ale są także znacznie tańsze od swych poprzedników. Pomimo zbyt sterylnego brzmienia wielu urządzeń tego typu można spotkać konstrukcje, które całkiem nieźle radzą sobie z symulacją brzmień typu vintage. Jednym z ciekawszych urządzeń w tej kategorii jest T.C. Electronic RPT-1 Nova Repeater.