Spektakularne recenzje najnowszego krążka "Anywhere out of the World" myślenickiej formacji Hellhaven, wciąż jeszcze wybuchają dookoła kapeli.
Nic w tym dziwnego, bo gdy wydaje się tak niesamowity, nieszablonowy i zaskakujący krążek, trudno oczekiwać by nawet najbardziej zgorzkniali krytycy nie zgubili szczęki gdzieś podczas słuchania tego skandalicznie wręcz dobrego materiału.
W recenzji "Anywhere out of the World" głowiłem się, czy Hellhaven to szaleńcy czy geniusze. A może mariaż? Właśnie o tym, jak różne muzyczne światy spajają się w granicach jednego projektu rozmawiałem z dwoma gitarzystami kapeli, reprezentującymi dwa odmienne, gitarowe światy - uczniem klasycznej szkoły gitary spod kostek Davida Gilmoura i Steva Lukathera - Jakubem Węgrzynem oraz miłośnikiem nowoczesnego prog-metalu w stylu Johna Petrucciego - Hubertem Kalinowskim.
Na każdym z tych etapów utwory były dopieszczane i przekształcały się w to, co można dzisiaj usłyszeć na naszej płycie. W samym studio spędziliśmy pół roku czasu, na co przypada w sumie około 30 dni siedzenia non-stop. Ostatnio dotarłem do statystyk mojego programu DAW, który wypluł mi około 700 godzin pracy od końca 2014 roku i to tylko nad trzema projektami. To około 90 ośmiogodzinnych dni pracy. Ktoś powie - szaleństwo! Przesada! Gdzie tu przyjemność? Już odpowiadam - przyjemność jest, gdy czytam recenzje. Warte każdej minuty spędzonej nad materiałem. Bardzo dużo czasu zajęła również strona techniczna, czyli dobór sprzętu, mikrofonów, ustawień paczek, brzmień wzmacniaczy, etc. Samych próbek mikrofonów nagraliśmy chyba ze 150. Mogliśmy to zrobić, bo mieliśmy czas. I to właśnie był klucz do sukcesu.
Koncerty - jest ciężko na rodzimym rynku. Zawsze powtarzam tutaj, że na temat koncertów trzeba byłoby napisać osobny wywiad, osobny artykuł. Powiem tylko w skrócie - robimy co możemy aby dotrzeć do fanów w całej Polsce. Śledźcie proszę nasz profil facebookowy. Tam zawsze są najświeższe daty koncertów i wszelakich wydarzeń.
Rozmawiał: Grzegorz Bryk