Wywiady
Dominik Witczak (Coma)

Tak oddanych w miłości i krytyce fanów, jakich ma zespół Coma, próżno szukać wśród innych zespołów na polskiej scenie muzycznej.

2017-03-28

Gdy po pięciu latach od premiery ostatniego krążka, okazało się, że grupa wróci z nowym materiałem, dowiedzieliśmy się, że "2005 YU55" będzie prawdziwym wyzwaniem dla "konserwatywnych" fanów brzmienia zespołu…

Logo
Tacy fani jak wasi to chyba czasem skarb, a czasem przekleństwo. Wkurza Cię jako artystę krytyka, która od nich płynie?


Logo
Absolutnie nie, bo tworzę rzeczy, które czuję i które mi się podobają. To, że jakieś otoczenie fanów to podziela to po prostu dodatek, dzięki któremu jesteśmy w punkcie, w którym jesteśmy.


Logo
Wydaliście album, który wielu określa muzycznym audiobookiem, poematem z rozbudowaną warstwą muzyczną. Wielu się to nie spodobało.


Logo
Zazwyczaj, gdy w muzyce ktoś próbuje zrobić coś nowego, pojawiają się negatywne komentarze. Wierzę, że gdy upłynie odpowiedni czas, nastąpi zwrot wydarzeń. Oczywiście, są ludzie, którym nadal "2005 YU55" nie będzie się podobać i którzy chcieliby, byśmy dalej grali "swoje". Szanuję to, ale myślę, że równie wielu fanów Comy jest otwartych na nowości i eksperymenty. To dobrze, bo po prostu w pewnym momencie ta materia, w której się poruszaliśmy, była niewystarczająca. Być może coś się wyczerpało, być może nastąpił przerost pewnych treści. Dlatego trzeba było sięgnąć gdzieś indziej.


Logo
Pierwszy raz pracowaliście w takim modelu, że dostaliście gotowy tekst Roguca i musieliście się z nim po prostu mierzyć. To była demokratyczna decyzja zespołu, by tak pracować, czy dostaliście prztyczek w nos od waszego lidera?


Logo
Faktycznie dostaliśmy gotowy poemat nad którym już w czwórkę musieliśmy pracować muzycznie. Natomiast po pierwsze otrzymaliśmy pełną wolność jeśli chodzi o kierunek, w którym pójdziemy z tym tekstem, a po drugie wszystko zaczęło się od tego jak pięć lat temu Piotr pisał poemat i chciał wydać książkę. Padła wtedy propozycja, że może nagralibyśmy do tego muzykę, więc nie powiedziałbym, że wkopał nas w tę sytuację. Sami się o to prosiliśmy.


Logo
Jak skomplikowany był to proces?


Logo
Na początek musieliśmy przełożyć to o co chodziło merytorycznie Rogucowi na nasz język…


Logo
…To pewnie pierwszy rok? (śmiech)


Logo
Nie, bez przesady. Nie jestem może mega oczytany, sięgając po sześć książek rocznie, ale po dwóch przeczytaniach całość była dla mnie zrozumiała. Większym problemem było przełożenie tego na język muzyczny. Wielokrotnie przed rozpoczęciem prac zmienialiśmy koncepcję. W trakcie nie było łatwiej. Czytaliśmy o bohaterze, który leży na łące, przelatuje motyl, przechadza się biedronka i myśleliśmy o tym, jak to powinno brzmieć. Albo wizyta na cmentarzu w Zaduszki, czym one w ogóle są i jak powinniśmy je zaprezentować, bo przecież to może być czas zadumy, ale i zdenerwowania czy irytacji.


Logo
Apropos irytacji, mówiło się przy okazji wydania "2005 YU55" o tym, że zespół był w stanie poważnego kryzysu. Jaka historia kryje się za tym stanem?


Logo
Faktycznie, zespół był nieomalże w stanie rozpadu. Krótko przed rozpoczęciem pracy nad poematem było naprawdę źle. Nie stało się w zasadzie nic szczególnego. Pięciu facetów, którzy żyją ze sobą dzień w dzień, którzy muszą potrafić razem śmiać się, płakać, kłócić się i pracować, wpadło w kryzys. Każdy z nas za wszelką cenę stara się też przeforsować swoje pomysły muzyczne. Ten spadek formy psychicznej zbiegł się również ze spadkiem muzycznym. W dużej mierze przejadła nam się forma grania w kółko tych samych riffów. Oczywiście nadal utożsamiamy się z tymi piosenkami i podchodzimy do nich bardzo emocjonalnie, ale przyszedł czas na to, by coś się zmieniło.


Logo
Nie myślisz, że to kwestia tego, że rynek wymusił na muzykach by grali więcej koncertów, które sprawiają, że materiał szybciej staje się męczący?


Logo
Chyba nawet nie, bo mimo że piosenki są ograne, a setlisty powtarzalne, czuję, że to bardziej był głód czegoś nowego. Punktem kulminacyjnym kryzysu był koncert w Węgorzewie, godzinę przed którym odbyliśmy poważną rozmowę. Byliśmy totalnie rozwaleni, musieliśmy udźwignąć masakryczną rozmowę i na koniec wyjść i dać koncert. Było bardzo ciężko


Logo
Wyobrażałeś sobie wtedy życie bez Comy? Roguc, który pisze sobie poematy, Ty zakładający nowy zespół…?


Logo
Rozpad zespołu to był dla mnie najczarniejszy scenariusz. Nie wyobrażam sobie życia bez chłopaków po tylu latach.


Logo
Ludzie biorą rozwody.


Logo
To mimo wszystko nie to samo. Przez wiele lat pracowaliśmy nad sobą, materiałem, dobrem kapeli. Podchodzę do tego nieomalże romantycznie. Trzeba też patrzeć na to inaczej: ta rozmowa była pierwiastkiem, który dał nam dalszego kopa do działania. Pojawiła się nienamacalna energia, która przydała się przy "2005 YU55". Wiedzieliśmy tylko, że nie musimy się rozstawać, a potrzebujemy coś zmienić. Zgarnęliśmy w Polsce wszystkie nagrody, które mogliśmy. W rocku osiągnęliśmy, co chcieliśmy, drążąc temat riffów. I to też chyba słychać na tym albumie. Potrzebę wyzwolenia się z okowów. Metrum się zmienia: 4/4, potem 7/8, dalej jakieś kolejne szaleństwo i wraca 1/1. Rozmowa w Węgorzewie to jest właśnie ta płyta. Czasami można usiąść na przysłowiowym kiblu i wymyślić trzy kawałki, a czasami siedzisz dwa tygodnie nad paroma dźwiękami i nie dajesz rady. W naszym przypadku okazało się, że sprawy do przodu popchnął konflikt. Nawet jeśli po nim budowanie czegoś nowego zajęło pięć lat, myślę, że i tak było warto.


Logo
Wspomniałeś, że w rocku osiągnęliście wszystko, jednak co jakiś czas wraca do mnie myśl, że pełniej byłoby, gdyby udało się poprawić pod kątem produkcji wasz debiut i wydać go jeszcze raz.


Logo
Fatum "Pierwszego wyjścia z mroku" ciąży nade mną od lat, ale by o tym mówić, trzeba patrzeć na szerszy kontekst. Była sobie młoda kapela z Łodzi, na której koncert wybrali się ludzie z wytwórni BMG Poland. Gdy zobaczyli 300 osób przed wejściem do Dekompresji, stwierdzili, że słyszeli o nas jednak coś więcej, po czym przekonali się, że w klubie jest kolejnych 1000 osób, a oni nie zostaną tego dnia wpuszczeni do klubu. I to ich ujęło. Nagrywaliśmy w studiu w Radiu Łódź, a naszym producentem był świętej pamięci Tomasz Bonarowski. Któregoś dnia przekazał mi dysk ze śladami, by zerknąć na wszystko. Nie miałem jednak wtedy żadnej wiedzy o miksowaniu, bo dopiero później zacząłem edukację w tym kierunku. Miesiąc przed wydaniem płyty usłyszałem, że perkusja jest fatalnie nagrana i samo jej równanie zajmie nam trzy tygodnie. Ostatni tydzień poświęciliśmy na wokale i resztę instrumentów. Było to robione szybko i nieudolnie, a Bonar w pewnym momencie wypiął się trochę na ten materiał. Niestety ślady też gdzieś przepadły, bo gdybym dzisiaj je miał - może wrócilibyśmy do tego tematu.


Logo
Efekt jest taki, że ja i może nie tylko ja, często utworów z "Pierwszego wyjścia…" słucham chętniej w wersji demo. Tak jest chociażby ze "100 tysięcy jednakowych miast".


Logo
Bo brzmią lepiej, wiem o tym. To straszna ironia, bo demo "100 tysięcy…" nagrywałem na starym, wieszającym się komputerze mając nawet niewielkie doświadczenie z Fruity Loops. Pamiętam, że przebudziłem się rano w jakąś niedzielę i jakby to nie zabrzmiało, przyśnił mi się pomysł na ten utwór. Czegoś jednak w nim brakowało. Kilka dni później kolejna pobudka - tym razem o czwartej rano. Powstała solówka. Przyjechał Roguc, na mikrofon założył skarpetę i nagraliśmy to - pierwszą wersję prosto z serducha. I ta wersja na płycie jest tak naprawdę próbą odtworzenia tego oryginału. Leży mi to na sumieniu, jak i całe "PWZM", razem z moją ówczesną niewiedzą.


Logo
Jak dziecko we mgle?


Logo
Z opaską na oczach!


Logo
Innych albumów byś nie zmienił?


Logo
Pewnie nie w takim stopniu, ale wszystkie bym zmienił. Może poza "Hipertrofią". Praca nad tym albumem była świetna. Tej Comy najbardziej mi brakuje. Tworzyliśmy w naszej sali prób, przerobionej na studio nagraniowe. Była to stara zajezdnia tramwajowa w Łodzi, z wydzielonymi pokojami, w których nagrywaliśmy kolejne instrumenty. To był świetny czas. W zasadzie tam mieszkaliśmy.


Logo
To również mój ulubiony wasz album i fantastyczna trasa, która go promowała, gdy graliście ten materiał w całości.


Logo
Zobaczymy co powiesz po dzisiejszym koncercie.


Logo
No właśnie - na pierwszych dwóch koncertach graliście wymieszane utwory z wszystkich płyt, w tym te premierowe. Teraz już na setliście zdecydowaliście się najpierw na granie "2005 YU55", a dalej przeglądu dyskografii.


Logo
Fajnie, że to zauważyłeś. Pierwotnie przygotowaliśmy koncertowo dziewięć utworów i wymieszaliśmy ze starymi, aby nie "torturować" ludzi od razu naszym stylem z tego krążka. Okazało się jednak, że grając dwa nowe utwory, dwa stare - emocjonalne rozstrzelenie było makabryczne. Nie da rady tak szybko się przestawić. Stwierdziliśmy sami, że to przeszkadza. Od tego momentu gramy nowe utwory i dalej set z poprzednich płyt.


Logo
Jak się czujecie na koncertach z tymi trudnymi kompozycjami?


Logo
Staramy się maksymalnie wejść w to nowe wydawnictwo, zwłaszcza, że po nagraniu tego materiału, który ma wiele warstw i pomysłów - pojawiło się właśnie to wyzwanie: jak zagrać to na żywo? Ale to jest właśnie fajne. Są nowe instrumenty, próby sił i dobra zabawa.


Logo
Czy to świeże podejście pozwoli na to, by na wasz kolejny album nie czekać następnych pięciu lat?


Logo
Myślę, że kiedy skończymy trasę w grudniu, nie zasiądziemy z założonymi rękami. Już teraz każdy z nas myśli o nowym albumie. "2005 YU55" to nie jest nasza regularna płyta, bardziej udźwiękowienie słów niż piosenki. Nie przewidujemy następnych poematów w najbliższym czasie, więc tak, będzie szybciej! (śmiech)


Logo
To może na koniec: ulubiony utwór z tej płyty?


Logo
"Łąka 2". Bo ilekroć nie grałbym tego na próbie, zawsze się mylę. To jest mój ulubiony utwór, ponieważ nie mogę go odtworzyć. Daje mi strzał w twarz z półobrotu absolutnie za każdym razem. Jest to wyzwanie, a dzisiaj bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć, że wyzwania w życiu muzyka są najważniejsze.


Rozmawiał: Marcin Kubicki

Powiązane artykuły