Już wkrótce w ramach "30th Anniversary Tour", The Mission zagra jedyny koncert w Polsce. Z tej okazji Simon Hinkler, gitarzysta udzielił nam krótkiego wywiadu na temat nowej płyty zespołu.
Jak wspominasz cały proces twórczy nad "Another Fall From Grace"?
Członkowie The Mission mieszkają w zupełnie różnych, bardzo odległych od siebie miejscach, dlatego prace nad albumem przebiegały zdalnie. W czasie komponowania i nagrań nawet się nie widzieliśmy. Wayne napisał muzykę, dołączając objaśnienia i wskazówki, po czym przesłał materiały do reszty, a każdy z nas nagrywał u siebie. Brakowało mi bezpośredniego kontaktu z resztą i pracy zespołowej, jednak album nie stracił na energii płynącej z kolektywnej pracy w studio. A ty, co o tym sądzisz?
Nawet bym nie pomyślał, że pracowaliście nad tym albumem osobno.
No właśnie, czyli udało się (śmiech). Myślę, że dla słuchacza po pierwsze nie ma to znaczenia, bo liczy się finalne brzmienie, a po drugie - chyba nie da się tego wychwycić.
Czy producent (Tim Palmer, przyp. red.) wpłynął w jakimś sensie na ten materiał?
Rola Tima polegała właściwie na miksach. Jeżeli chodzi o gitary, to każdy pomysł przesyłałem zarówno do Wayne’a, jak i Tima, by dowiedzieć się, co o tym sądzą. Tim starał się pomóc, sugerując zmiany w niektórych miejscach, jednak nie miał raczej znacznego wpływu na brzmienie płyty, jeżeli chodzi o kwestie kompozytorskie, czy aranżacyjne. Trudno zatem powiedzieć, czy rola producenta tym razem sprowadzała się do bycia kolejnym członkiem zespołu, bo chyba o to konkretnie ci chodziło. W każdym razie nie tym razem, jednak jesteśmy bardzo zadowoleni z Tima. Nie bez powodu powróciliśmy do współpracy z nim.
Wayne Hussey stwierdził, że ten album jest brakującym ogniwem pomiędzy "First And Last And Always" The Sisters Of Mercy a "God's Own Medicine" The Mission. Podzielasz jego zdanie?
Myślę, że jest w tym trochę racji, jednak nie mogę się zgodzić w stu procentach. Wayne podchodzi do materiału The Sisters Of Mercy, czy The Mission dość osobiście. Nowa płyta jest bardziej mroczna, niż nasze poprzednie dokonania, ale na pewno brzmi w naszym stylu.
Na "Another Fall From Grace" czuć trochę ducha lat ’80.
Zależało mi na uzyskaniu takiego brzmienia. "Another Fall From Grace" jest prostym w formie albumem. Poprzedni, "The Brightest Light" powstawał w zupełnie inny sposób. W studio na nagraniach spędziliśmy jakieś cztery miesiące, pracując nad każdym szczegółem, dogrywając kolejne ścieżki gitar, czy wokali. Tej płycie nie poświęciliśmy tak dużo czasu. Cały proces był znacznie krótszy i prostszy. Mimo że album powstawał zdalnie, wszystkim nam zależało, by płyta zabrzmiała, jak nagrana na wielośladzie, może nie tyle co na "setkę", ale zespołowo.
Okładka jest minimalistyczna, wręcz ascetyczna, co sprawia, że przypomina mi styl grafik Joy Division, a konkretnie "Closer".
Faktycznie! Wcześniej na to nie wpadłem. Doskonale wiem, o co ci chodzi i masz rację. Nawet czcionka na okładce przypomina czcionkę z grafik Joy Division, prawda? Nasz menadżer zebrał kilka projektów okładki od różnych grafików. Tę, która reprezentuje "Another Fall From Grace", wybraliśmy drogą głosowania, również zdalnie.
Który utwór z "Another Fall From Grace" jest Ci najbliższy?
Moim zdaniem na płycie jest sporo dobrego materiału, który jest dość różnorodny ze względu na emocje zawarte w tekstach. Moim ulubionym utworem jest singiel "Met-Amor-Phosis" z udziałem Ville Valo, który jest znajomym Wayne’a. Zresztą poza Ville, gościnne partie wokalne nagrali też Martin Gore, Julianne Regan, czy Gary Numan.
Wkrótce po ponad 20 latach The Mission zagra w Warszawie.
Zgadza się, jednak ja będę w Polsce po raz pierwszy. W 1990 roku opuściłem zespół, a powróciłem w 2011, więc nie miałem okazji grać tamtego koncertu. Podczas wizyty w danym kraju po raz pierwszy, towarzyszą mi emocje nie do opisania. To będzie dobry czas!
Rozmawiał: Wojciech Margula