Płyta "Passion and Warfare" ukazała się we wrześniu 1990 roku, a gitarzyści na całym świecie na chwilę zaniemówili, nie wiedząc co ich trafiło.
Wielu muzyków nagrywało w tamtych czasach albumy solowe, ale nikt nie zrobił tego tak jak Steve Vai, zarówno od strony kompozycji, jak i realizacji. Ta bezkompromisowa, wizjonerska płyta, która odmieniła oblicze gitarowej muzyki niedawno obchodziła swoje 25-lecie, a obecnie wydana została w nowej, zremasterowanej formie wraz z nowymi trackami i dodatkowym albumem "Modern Primitive". Z tej okazji złapaliśmy Mistrza podczas ostatniej trasy koncertowej, aby dowiedzieć się kilku interesujących detali na jej temat.
METAFIZYKA
Album "Passion and Warfare" był pomyślany jako koncept-album, podróż, opowieść. Całość składa się z rozdziałów tworzących nowelę, a miejsce pojedynczych utworów w całości nie jest przypadkowe. Każdy z nich nakreśla przed słuchaczem jakąś historię i zabiera go do głębi melodycznej, symfonicznej, rockowej metafizyki...
PASSION...
Miłość do tego instrumentu, do gitary, to coś co pamiętam od zawsze. Po prostu chciałem grać na gitarze, nie oczekując sławy, czy że zrobię jakąś specjalną karierę. Robiłem to co kochałem robić, myśląc sobie: ‚Jeśli kiedyś skończę ucząc dzieciaki grania na gitarze w szkole, to OK.’ Uwielbiałem grać, słuchać muzyki, pisać muzykę. Starałem się nauczyć wszystkiego, nagrywać dźwięki mnie otaczające, a potem próbować zagrać je na gitarze. Rozpisywałem w nutach rzeczy, które mnie fascynowały. Budziłem się, zasypiałem i oddychałem muzyką. Myślę, że Frank to we mnie zobaczył, ten płomień pasji. Kiedy spojrzę na to z perspektywy czasu, miałem ogromne szczęście spotykając go. Kiedy obcujesz na co dzień z kimś tak bardzo utalentowanym - to zmienia cię na zawsze.
...& WARFARE
Zawsze starałem się przesuwać granice tego co ludzie uważają za możliwe lub niemożliwe. Duży wpływ miał na mnie Frank Zappa, który miał tę rzadką umiejętność sprawiania, że muzycy grali na 200% swoich własnych możliwości. ‚Hej panie Vai’ - mawiał - ‚Wiem, że tego co właśnie zagrałeś nauczyli cię w Berklee, ale mam niejasne przeczucie, że potrafisz to zagrać w jeszcze inny sposób’. Tak więc to podejście wrosło w mój krwiobieg i kiedy zacząłem nagrywać "Passion and Warfare" nie było inaczej. Nie chciałem, aby płyta była tylko zbiorem riffów, które Steve Vai grał sobie ostatnio. To miał 30-strunowy potwór wykorzystany w utworze "Upanishads". być manifest - mapa prowadząca do przyszłości gitary. Próbowałem przekroczyć wszystkie granice, grałem tak intensywnie, że po zakończeniu sesji praktycznie nie miałem już palców - wszystkie krwawiły pod skórą.
30-strunowy potwór wykorzystany w utworze "Upanishads".
THE MOTHERSHIP
Wszystko zmieniło się kiedy wróciłem do Hollywood w 1988 roku i zbudowałem swoje studio. Prawie 150 metrów kwadratowych krystalicznie czystej wolności. Komfort nagrywania kiedy chcę i jak chcę. Uzbroiłem studio w przebudowaną konsolę API z 104 wejściami, 40 kanałami i automatyką komputerową George’a Massenburga, a także Studera 800, wieloślad 3M-70, ATR102, Sony 2500 Pro R-DAT i masę innego sprzętu. To tam nagrałem wówczas tracki gitarowe do płyty Whitesnake, a zaraz potem zamknąłem wszystkie drzwi i rzuciłem się w wir pracy nad "Passion".
DUCH PONAD CIAŁEM
Podczas sesji zamknąłem się w studio, nie wpuszczając nikogo do środka i nie wychodząc na zewnątrz. Obecna była tylko moja obecna żona i inżynier dźwięku. Chciałem się skupić bezpośrednio na muzyce i unikać rzeczy, które mogłyby mnie rozproszyć. Jedną z takich rzeczy jest jedzenie, które zmienia chemię w naszym organizmie, uruchamiając te wszystkie hormony nagrody itd. Tak więc podczas nagrywania stosowałem głodówkę. Utwór "For The Love Of God" nagrałem czwartego dnia dziesięciodniowej głodówki. Innym elementem jest sen - nauczyłem się, że ludzkie ciało może się zaadoptować do 2-godzinnego snu. Zacząłem pracować pomiędzy 19:00, a 11:00 rano - wtedy mogłem zrobić najwięcej, bo nie było nic, co mogłoby mnie oderwać od pracy.
CYFROWY UPGRADE
Jedną z najbardziej ekscytujących dla mnie rzeczy jest możliwość wydania "Passion and Warfare" zremasterowanego za pomocą najnowszych, współczesnych technologii, a to jest naprawdę "coś". Uważam, że dzięki niej ta płyta zalśni na nowo, bo w tamtych czasach nie mogliśmy zrobić wszystkiego. Technologia cyfrowa w praktyce nie funkcjonowała, wszystko było oparte na analogach i kasetach, nawet przetworniki analogowo- cyfrowe były wówczas słabej jakości.
Oryginalne taśmy z sesji "Passion and Warfare".
UTAJNIONY
Mój pierwszy solowy album to "Flexable", który jest szczery i dziecięco naiwny. Ale radził sobie wówczas dość dobrze, nawet gromadząc wokół siebie fanów i wtedy pomyślałem: ‚Hej, może pobawię się w bycie zawodowym muzykiem’ (śmiech). Zrobiłem więc ten zespół, który nazwaliśmy The Classified i zacząłem sporo komponować z myślą o trasie. Materiał musiał jednak poczekać, bo wkrótce dołączyłem do Alcatrazz, a potem do Davida Lee Rotha, a potem jeszcze do Whitesnake. Kiedy zabrałem się do nagrywania "Passion and Warfare", muzycznie byłem już kompletnie innym człowiekiem. Po drodze wydarzyło się zbyt wiele rzeczy.
BRAKUJĄCE OGNIWO
"Modern Primitive" to muzyka, która czekała bardzo, bardzo długo na wydanie, ale musiała być w końcu wydana. Dlaczego? Ponieważ brakowało stopnia w schodach pomiędzy "Flexible" oraz "Passion and Warfare" - ktoś mógłby nawet pomyśleć, że te dwie płyty nagrały dwie różne osoby, bo muzycznie i brzmieniowo są to dwa zupełnie odmienne światy. "Modern Primitive" tworzy tutaj brakujące ogniwo, pokazujące jak przebiegała metamorfoza Steve’a Vaia i dowodzi, że oba albumy nagrał ten sam muzyk.
Steve dogrywa partie gitary do utworu "Mighty Messangers" na Fenderze,
którego używał podczas współpracy z Frankiem Zappą.
NA NOWO
Nagrywanie po latach tej muzyki skomponowanej dawno temu było wyzwaniem, ale i przygodą. Mam ogromne archiwa, mnóstwo skomponowanego materiału, ogrom nieopublikowanej muzyki, można się w tym zanurzyć jak w oceanie. Część kawałków wybieram ze względu na inne kompozycje na płycie, a część jakby mnie wołała: ‚teraz jest czas żebyś mnie skończył’. Słyszę tę muzykę zupełnie na nowo i czasem znajduję rozwiązania i pomysły, których kiedyś nie mogłem znaleźć. To wspaniałe doświadczenie.
Sprzęt wykorzystany do nagrania "Passion and Warfare"
• Gitary: Ibanez Universe x3 (biały, czarny i "swirl"), Ibanez Jem 7, Ibanez Jem 77 i Ibanez Jem 777, Guild 12-strunowy akustyk, Guild 6-strunowy akustyk, Coral Sitar, B.C.Rich Double-neck, Tom Anderson Custom, Charvel Grean Meanie.
• Wzmacniacze: Marshall 100W head x7 (wszystkie zmodyfikowane przez J. Arrendondo), Roland Jazz Chorus, Fender Deluxe Reverb, Carvin Preamp, Rockman Stereo Preamp, ADA Preamp, Marshall Preamp, Marshall Poweramp 9000, MesaBoogie Poweramp
• Efekty: BOSS DS-1 Distortion, BOSS SD-1 Super Overdrive, Dunlop Cry Baby, MXR Distortion, MXR Phase 90, MXR Flanger, Maestro Phase Shifter, Mution Bi Phase + rack
• Rack: Eventide H-3000 harmonizer x2, Yamaha 1500 Delay x2, T.C. Electronic Stereo Chorus, T.C. Electronic Signal Processor 2290, Drawmer Dual Gate, Yamaha SPX 90 x2, Roland SDE 3000 x2, Eventide 969 Harmonizer x2.
• Inny sprzęt studyjny: API preamp, Neve AD80 preamp, Massenburg Mic Preamp, Lexicon 480L, Urei Compressor/Limiter, Neve Compressor/Limiter, Yamaha REV1, Yamaha REV5, Yamaha REV7, API EQ, Neve 4 Band, Massenburg EQ, Yamaha Graphic EQ, Pultec EQ.
• Mikrofony: Sennheiser MD 421, Shure SM-57, AKG C414
• Struny: D’Addario 10-42 + .53 najniższa do 7-strunówki.
Zdjęcie główne: Robert Wilk
Na okładce numeru 8/2016 wykorzystaliśmy oryginalne zdjęcie z okresu "Passion & Warfare" ozdobione motywami z okładki płyty.