Wywiady
John Scofield

Mistrz gitary opowiada o obecnym stanie muzyki jazzowej, a także o tym, jakie wyzwania czekają na jazzmanów w XXI wieku...

2016-08-10

Na ostatniej płycie, Past Present, mistrz gitary fusion, John Scofield postanowił odświeżyć swoje dokonania sprzed lat, zapraszając do współpracy w studio: Joe Lovano (saksofon tenorowy) oraz perkusistę Billa Stewarta. Aby kwartet był kompletny, do zespołu dołączył również Larry Grenadier ze swoim kontrabasem. Efektem tej współpracy jest dziewięć wspaniałych i dopracowanych utworów. Wielu uważa, że dokonania Scofielda, podobnie jak twórczość Johna McLaughlinga, to duży krok na przód jeśli chodzi o ewolucję jazzu w stylu post bebop. Nowy materiał to znakomity wstęp do rozważań na temat kondycji tego gatunku. Czy kultura jazzu wciąż żyje i ma się dobrze? A może Zappa miał rację, twierdząc, że "jazz nie jest martwy, tylko pachnie specyficznie…"?

Staw czoła wyzwaniom


"Jest jeden zasadniczy problem, jeśli chodzi o jazz na całym świecie. Mamy wspaniałą historię, której ciężar naprawdę ciężko udźwignąć. Muzycy zakochują się w jazzie, jednak mają duży problem z wymyśleniem czegoś nowego. Jazzmani grają to co kochają, czyli stare wysłużone standardy. Wykonanie często pozostawia wiele do życzenia, jeśli porównać je z mistrzami, którzy osiągnęli perfekcję w określonych utworach. Bardzo łatwo być częścią jakiegoś ruchu. Wsiadasz na pokład, grasz, a karawana jedzie dalej. Muzyk ma wtedy do wyboru kilka różnych dróg. Granie standardów to bardzo szlachetne zajęcie. Są jednak tacy, którzy chcą wyjść poza ramy i zmienić nieco muzykę, którą kochają - wspaniali, młodzi muzycy, którzy świetnie opanowali swoje instrumenty. Niestety, ‚nowe’ nie zawsze znaczy ‚dobre’. Internet daje niesamowite możliwości. Mamy znacznie większy dostęp do materiałów, z których można czerpać wiedzę. Ludzie potrafią w kilka lat osiągnąć to, do czego ja musiałem dochodzić znacznie dłużej. To dla mnie naprawdę niesamowite."

Odrabiaj lekcje


"Jeśli masz zamiar uczyć się jazzu, pamiętaj, że tacy geniusze jak Charlie Parker czy Thelonius Monk, spędzili ogromną ilość czasu na studiowaniu tej muzyki. To nie jest gospel ani blues, gdzie podstawą wszystkiego jest to, co gra ci w duszy. Na jazz składa się wiele różnych elementów, więc wiedza akademicka jest tutaj bardzo istotna. Dawniej, niezwykle ważna była dla mnie aura, która towarzyszyła jazzmanom. Kiedy byłem młodszy, uwielbiałem to jak bardzo różni ludzie zajmowali się tą muzyką. Wszyscy posiadali tę wyjątkową mądrość i świetnie się rozumieli. To byli znakomici artyści. Teraz mam 63 lata i nic nie jest już takie idealne jak wtedy, kiedy byłem dzieciakiem."

Otwórz uszy...


"Studiowałem na Uniwersytecie Muzycznym w Berklee. Granie na gitarze było całym moim światem. Chciałem umieć zagrać ze słuchu każdą jazzową płytę. Dobry muzyk nie idzie do szkoły muzycznej po to, aby nauczyli go grać na instrumencie. Wybór takiej ścieżki edukacji powinien wynikać z pasji i chęci doskonalenia swojego warsztatu. W jazzie każdy musi umieć grać ze słuchu. Możesz być znakomitym teoretykiem jak Coltrane, jednak czujne ucho to podstawa. Niebezpieczne są jednak stwierdzenia mówiące o tym, że nauka teorii i czytanie nut nie są do niczego potrzebne. "

...ale używaj też mózgu


"Bez grania na ucho twoja improwizacja to tylko zwykłe przebieranie palcami po gryfie. Rozwój słuchu to podstawa, jednak równie ważny jest mózg. Kiedy nucisz melodię, wiesz, że idzie ona do góry, jednak dopiero gdy o tym pomyślisz, dochodzisz do tego, jakie towarzyszą jej dźwięki. Mówią, że George Benson gra na słuch. Ale rozumie przy tym wszystkie tony, półtony, tercje małe i konstrukcje akordów, które gra i śpiewa przez cały czas. To oczywiste, że gra się ze słuchu, jednak w tym samym czasie, umysł podąża za geometrią muzyki. Jest w tym sporo matematyki, kiedy trzeba modulować o jeden ton w dół lub do góry, albo zagrać w dowolnej z dwunastu tonacji na kole kwintowym. Ludzie mogą twierdzić, że nie potrzebują teorii, jednak ta towarzyszy im przez cały czas. To mogą być systemy wypracowane podczas samodzielnej nauki, jednak zawsze jest w tym coś, co pomaga zrozumieć jak działa muzyka."

Pisz według planu


Komponuję z gitarą, zaczynając jednocześnie od dźwięków i akordów. Na początku określam sobie, czego tak na prawdę szukam? Coś szybkiego? Wolnego? A może walc? Dopiero taka wiedza pozwala mi rozpocząć pracę nad utworem. Trudno jest pisać muzykę, bez żadnych wytycznych. Zapisując pewne dźwięki, potrafię określić czy są smutne albo wesołe. To daje mi pewien muzyczny feeling. Nie potrafię czerpać inspiracji z życia. Duke Ellington mówił na przykład, że dany utwór brzmi jak "szyby wentylacyjne z Harlemu". Podziwiam go jako artystę, jednak mam wrażenie, że takie wyjaśnienia to jedna wielka ściema. To tylko sposób w jaki instrumentalista pomaga zrozumieć muzykę swoim słuchaczom.

Ostrożnie wybieraj tytuły


"Wydaje mi się, że uwertura Czajkowskiego, zatytułowana Rok 1812 nie ma tak naprawdę zbyt wiele wspólnego z obroną Moskwy. Władze oczekiwały od niego, żeby napisał coś na temat bitwy, więc powstał utwór o takim, a nie innym charakterze. Muzykę zainspirowało jednak coś zupełnie innego. Utwór ma swój własny język, a dopiero tytuł nadaje mu określony kontekst. W moim przypadku, zawsze pomaga mi żona. Razem wybieramy tytuły, które wpasowują się w pewien feeling utworu. Same kompozycje nie dotyczą jednak konkretnych spraw czy wydarzeń."

Uchwyć moment


"Nie da się tworzyć dobrej muzyki, bez znajomości jej korzeni i pewnych gatunków, które były wcześniej. Dobry jazzman musi znać historię i operować swojego rodzaju muzycznym słownikiem. To za co pokochaliśmy - jazz - wyłania się z przeszłości. Warto jednak pamiętać o tym, że w trakcie grania trzeba uchwycić "tu i teraz". W innym wypadku jest to po prostu jałowe odtwarzanie. Improwizacja jest tym co robię najczęściej. W trakcie grania, staram się uchwycić moment, a także cały mój bagaż doświadczeń, wynikający z historii muzyki jazzowej. Jazzu nie da się wynaleźć na nowo. Można jednak pozwolić muzyce, aby przeszywała cię na wskroś…"

Ograniczaj swój rig


"Od lat gram na tych samych Ibanezach AS200, które trafiły w moje ręce jeszcze zanim powstały moje sygnowane modele. Ten w kolorze Sunburst pochodzi z 1982 roku. Czarną gitarę wyprodukowano w 1986. W drugim ze wspomnianych modeli, wymieniłem tylko przystawki zastępując je modelem Voodoo. W moim odczuciu brzmią trochę jak humbuckery ze starych Gibsonów. Na ostatniej płycie towarzyszył mi wzmacniacz Deluxe Reverb z 1964 roku. Nie korzystałem z żadnych dodatkowych efektów, włączając się do niego bezpośrednio. Kiedyś towarzyszyła mi kostka distortion, jednak przez ostatnie 10 lat grałem na takich wzmacniaczach jak Fender Deluxe czy Vox AC30, gdzie przester uzyskuje się w sposób naturalny - wystarczy się podkręcić, a w barwie pojawi się charakterystyczny fuzz."

Muzyk to zawód na całe życie


"Każdy kto bez reszty zatapia się w świecie muzyki czuje, że to jego przeznaczenie. Trzeba się temu oddać. Kiedy byłem młodszy, wiedziałem, że chcę stać się częścią tej sceny. Byłem gotów na dawanie lekcji gitary w kiepskich sklepach muzycznych, tylko po to, żeby stawać się coraz lepszym muzykiem i pracować na kolejne sukcesy. Jestem bardzo wdzięczny za to jak potoczyła się moja kariera. Bardzo ważną kwestią jest przebywanie w towarzystwie lepszych muzyków, którzy uczą i inspirują. Nie można też siedzieć na dupie i czekać na wielki przełom. Bycie częścią sceny to podstawa. Jeśli mieszkasz w Anglii, szybko przeprowadź się do Londynu. Ja zaczynałem od Bostonu, a gdy tylko nadarzyła się okazja, przeniosłem się do Nowego Jorku. Granie z innymi muzykami pomaga bardzo szybko się rozwijać!"