Kuba Kawalec (happysad)

Z okazji premiery płyty "Jakby nie było jutra" rozmawiamy z liderem happysad, Kubą Kawalcem.




Awaria w studiu Marcina była powiązana z jakąś wielką ulewą we Wrocławiu. W momencie, gdy pracował nad naszym materiałem, doszło do awarii instalacji elektrycznej. Okazało się, że prawie ¾ sprzętu jest spalone, a dyski backupowe uszkodzone. Gdy pojechaliśmy do studia po zaistniałej sytuacji, okazało się, że zniknęły tylko trzy utwory, udało się odzyskać sekcję rytmiczną. Zabraliśmy się do pracy nad dogrywaniem brakujących partii.






Nie bylibyśmy muzykami, gdybyśmy nie szukali czegoś nowego, nowych środków, inspiracji. Jest w tym trochę wariactwa, jakiejś niegrzeczności. Muzyka jest jak miłość. Musi trochę denerwować, z jednej strony cicha i uległa, z drugiej pazerna i nieznośna. Cieszę się, że płyty budzą emocje. Wydaliśmy rzecz, która miała być z założenia trochę inna, jednak nie powodująca dysonansów artystycznych w środku, że ktoś gra coś na przymus, czy któremuś z nas się coś nie podoba. Od pierwszej płyty naprawdę się rozwinęliśmy. Nie chcę wrzucać sobie innym do głowy, że jesteśmy jakimś profesjonalnym zespołem. Chcę, by jednak ten amatorski sznyt pozostał, bo dodaje nam luzu, nie spina nas.










Rozmawiał: Wojciech Margula
Zdjęcia: Greg Klukowski Photography
