Kenny Wayne Shepherd i jego bohaterowie
Zapomnijcie o nudnym stereotypie coverowego, bluesowego albumu. "Goin' Home" Kenny'ego Wayne Shepherda wjeżdża z zawrotną prędkością przepełniony wspaniałymi, gitarowymi momentami - a Kenny, jak zawsze, dzieli się swoją wybuchową, bluesową energią...
Chyba żaden inny projekt nie powoduje takiego bicia na alarm jak album z bluesowymi coverami. Tylko wypowiedz to głośniej, a już budzą się obrazy wypalonego z pomysłów, pubowego bandu, brnącego w letargu przez kolejną kopię Stormy Monday. Dobrze, przyszedł czas odrzucić ten stereotyp, ponieważ bluesowy as Luizjany, Kenny Wayne Shepherd wydał właśnie "Goin' Home": album coverowy, który wydobywa zatopione skarby tego gatunku i podlewa je paliwem rakietowym. "Nie chciałem zrobić albumu z utworami, które grałem już milion razy", mówi. "Chciałem mocniej zagłębić się w twórczość bluesowych artystów, znaleźć fajne kawałki i zaprezentować je słuchaczom..."
FREDDIE KING
"Palace Of The King"
Nazywali go Teksańska Kula Armatnia, i świadkowie widzący Freddiego z Gibsonem ES-345 z charakterystyczną, metalową kostką do banjo na palcu czuli się, jakby zostali takim pociskiem trafieni. Bez ciśnienia, Kenny...
"W chwili kiedy słyszysz Freddiego Kinga, od razu rozpoznajesz jego styl. Grał to co czuł, że musi zagrać, z ogniem i pasją, prosto z serca. Większość ludzi pomyślałaby o utworach instrumentalnych jak Hide Away, ale ja nie chciałem tego robić. Palace of The King ma wspaniały groove i energię - ale jest tu też całe mnóstwo gitarowych partii! Główna gitara, gitara rytmiczna, wypełnienia, i oczywiście solo gitarowe. Wyzwaniem było odtworzenie utworu na żywo. Na pewno nie zagraliśmy tego nuta w nutę. Próbowałem oddać pewnego rodzaju hołd i uchwycić tę intensywność oraz ducha, ale zawsze zapędzam się też w moje własne rejony Kenny'ego Wayne Shepherda."
STEVIE RAY VAUGHAN
"The House Is A Rockin'"
Ponownym rozpaleniem podupadłej, bluesowej sceny, wydanym w 1983 roku albumem Texas Flood, SRV wzniósł się w podniebny, stratowy lot, który został tragicznie przerwany w katastrofie helikoptera w 1990 r. Dla Kenny'ego jest on zarówno wyznacznikiem, jak i drażliwym tematem....
"Jego gra była energetycznym, duchowym strumieniem, niemal podświadomie wypływającym z instrumentu. Na początku nie chciałem nagrywać na płycie utworu SRV, ponieważ są nienawistni ludzie, którzy zawsze chcą mi przywalić za moją inspirację SRV. Ale mój perkusista, Chris Layton, powiedział do mnie w studio, 'Jak możesz robić album z utworami swoich największych inspiracji bez SRV?' Ludzie od razu pomyśleliby o Pride And Joy, ale The House Is A Rockin jest bardzo fajnym kawałkiem, potrzebowaliśmy też czegoś w szybszym tempie dla zachowania odpowiedniego balansu. Podszedłem do tego po swojemu - na przykład zacząłem dźwiękami oryginalnego sola, później zagrałem moje rzeczy i na koniec spiąłem całość znowu w stylu Steviego. Ale nie zmieniliśmy tego numeru zbyt mocno, ponieważ oryginał był w zasadzie perfekcyjny."
MUDDY WATERS
"I Love The Life I Live"
Mud rządził Chicago w latach 50. Zapalił lont brytyjskiego, bluesowego rozkwitu i zmobilizował tysiące gitarowych zapaleńców, od Erica Claptona po Keitha Richardsa. Kenny radzi nie pominąć jego zagrywek...
"Większość może nie zaliczy Muddy'ego do tej samej kategorii co SRV lub Hendrix, ale wywarł on wielki wpływ na wielu muzyków. Bardziej pamiętany jest ze swojej gry slide, i grał w zasadzie jedno solo, które z niewielkimi zmianami pasowało do niemal każdego utworu. Ale kiedy posłuchacie późniejszych gitarzystów, bardzo wielu z nich uczyło się tych właśnie dźwięków i grało je później w tysiącach piosenek. Jest wiele innych utworów Muddy'ego, które można by wymienić w pierwszej kolejności. I Love The Life I Live jest mocno zakurzony, ale ma ten wspaniały puls shuffle. Pierwsze i końcowe solo gra Joe Walsh - absolutnie uchwycił ten klimat. Ja grałem po prostu po swojemu."
HOWLIN' WOLF & HUBERT SUMLIN
"Three Hundred Pounds Of Joy"
Znakomity 'dream-team' chicagowskiego bluesa. Wolf był porywającym gitarzystą, ale jak wyjaśnia Kenny, to właśnie mniej znany skrzydłowy Wolfa poruszył jego wnętrze.
"Hubert Sumlin stał się dla mnie jak ojciec po zrobieniu filmu 10 Days Out. Bardzo się ze sobą zżyliśmy i czułem, że powinienem oddać mu hołd. Jego dobór dźwięków był bardzo interesujący, a kiedy odkładał kostkę i zaczynał grać palcami, pokazywał całą swoją wyjątkowość. Swoją grą wywoływał radość. W utworze jest wspaniała sekcja dęta, i użyłem tu Gibsona ES-330 z pickupami P90. Wybrałem ten numer, ponieważ chciałem zachęcić ludzi do zapoznania się z ich muzyką."
BB KING
"You Done Lost Your Good Thing"
BB znajduje się w gronie bohaterów Kenny'ego z dwóch powodów. Po pierwsze, jeszcze żyje (88 lat i ma się coraz lepiej). I co równie ważne, solowy vibe jego ES-335 cechuje brak fajerwerków i minimalizm z charakterystycznym, perfekcyjnym wibratem.
"Nie na darmo nazywają go królem bluesa. BB King może zagrać o wiele więcej niż tylko przysłowiowy 'jeden dźwięk', ale przede wszystkim jest jednym z pierwszych gości, którzy otworzyli oczy innym na bardzo ważną rzecz - że nie chodzi o to, jak dużo nut jesteś w stanie zagrać, ale by zagrać właściwe dźwięki we właściwym czasie i z odpowiednim feelingiem. To właśnie wziąłem sobie do serca kiedy dorastałem. Czy trudno było odtworzyć jego wibrato? Nie, ponieważ BB zawsze był dla mnie przykładem dobrego wibrata. Grałem z BB odkąd byłem dzieciakiem, grałem też często z jego muzyką. Wszystkich tych gitarzystów charakteryzuje fantastyczne wibrato. Moja ulubiona wersja tego numeru pochodzi z Live At The Regal."
JOHNNY 'GUITAR' WATSON
"Looking Back"
Musisz naprawdę prezentować coś wyjątkowego, żeby przywdziać przydomek 'Guitar'. Watson był barwnym showmanem z Teksasu, którego kariera oscylowała wokół disco, funk i rocka, ale dla Kenny'ego kluczowy jest 1961 rok z bluesowych lat gitarzysty.
"Szybkość nie była najważniejszą rzeczą dla Johnny'ego, ale dzięki temu że nie grał kostką, dysponował unikalną techniką i brzmieniem. Ten utwór pochodzi z początków jego kariery, kiedy był bardziej bluesowym artystą. Z upływem czasu zmieniał swój wizerunek i muzykę dostosowując się do nowych trendów i gatunków, jak disco czy funk. Jego gitara jest bardzo swawolna, słowa opowiadają o chłopaku i dziewczynie patrzących na siebie na ulicy. Składam tu ukłon dla jego oryginalnej solówki dorzucając też trochę od siebie. Graliśmy już ten numer na koncertach i ludziom bardzo się podobał."
BO DIDDLEY
"You Can't Judge A Book By The Cover"
Każdy zna firmowy rytm 'chunka-chunka' Bo, grany standardowo przez legendę R&B na 'cygarowym' Gretschu. Przy okazji nagrywania Goin' Home Kenny chciał nieco bardziej zagłębić się w muzykę Diddleya...
"Kiedy miałem 15 lat jeździłem w trasy razem z Bo Diddleyem. Nie miał swojego bandu, więc podgrywałem mu z moim zespołem. Nie był zbyt efektownym gitarzystą. Często grał otwarte akordy i nigdy nie wyrzucał z siebie wielu nut, ale to, że ktoś nie powala od razu ognistymi dźwiękami nie znaczy, że nie jest interesujący. Jednym z powodów, dla których wybraliśmy ten numer jest to, że nie ma tu typowego beatu, charakterystycznego dla stylu Bo. Napisał tak wiele utworów opartych o ten groove, więc spróbowaliśmy znaleźć coś w innym klimacie. W większości na albumie używałem mojego Stratocastera '61, ale do tego kawałka pożyczyłem zmodyfikowanego Strata z pickupami P90. Mieliśmy tu sporo zabawy i myślę, że jest to słyszalne."
ALBERT KING
"Born Under A Bad Sign"
Lepiej nie zadzierać z kimś o przydomku Velvet Bulldozer: palący fajkę 'spychacz', którego zachrypnięty wokal i grane na Flying V frazy uczyniły ten singiel z 1967 jego sygnowanym numerem.
"Styl Alberta Kinga zdecydowanie odróżniał się od reszty. Grał kostką z dołu do góry na zawieszonej odwrotnie gitarze, więc samo to było już unikalne. Ale najważniejsze było jego wibrato i frazowanie. Nie grał wielu różnych zagrywek - raczej różne wersje kilku - ale wspaniałe jest to, że jego solówki i frazy nigdy się nie starzeją. Born Under A Bad Sign jest najbardziej mainstreamowym utworem na Goin' Home i zastanawiałem się nad umieszczeniem go na płycie, ale Keb' Mo' wspaniale tu zaśpiewał i zagrał na gitarze. Naprawdę zabójczy groove. W naszej wersji jest trochę więcej gitarowego grania, ale nie wiem czy w ogóle można coś poprawić w takim numerze."