Asle Tostrup (Airbag)
Wywiady
2014-05-22
Norweska formacja Airbag już za kilka dni wystąpi w Polsce na dwóch koncertach, a my z tej okazji rozmawiamy z liderem, Asle Tostrupem o początkach zespołu, przebiegu kariery oraz najnowszym albumie.
Kilkanaście lat temu występowaliście jako cover band. Dlaczego zdecydowaliście się grać własny materiał?
To była bardzo spontaniczna decyzja. Na tyle spontaniczna, że któregoś dnia, jeden z nas podczas próby i luźnego jam session wpadł na pomysł grania własnego materiału i transformacji repertuaru z utworów Pink Floyd na nasze autorskie. Granie czyichś utworów trochę nas ograniczało i nie pozawalało na wyrażenie tego, co chcemy przekazać od siebie. To była dobra decyzja.
Czy pamiętasz punkt zwrotny w Waszej karierze, który znacząco wpłynął na bieg historii Airbag?
Właściwie w naszej karierze nie było jakiegoś większego punktu zwrotnego, momentu, który zmienił bieg wydarzeń. Jednak gdy rozpoczęliśmy promocję zespołu przez Internet, zauważyliśmy większe zainteresowanie naszą twórczością. Miało to miejsce w 2004 roku, kiedy zamieściliśmy naszą pierwszą EPkę ("Come On In" - przyp. red). Doszliśmy do wniosku, że taka forma szerzenia wieści o Airbag bardzo dobrze się sprawdza. W tamtym czasie zaczęliśmy również korzystać z MySpace, który przyczynił się do jeszcze bardziej gwałtownego wzrostu zainteresowania nami.
Co oznacza tytułowe "Największe widowisko świata"?
Tytuł, w przeciwieństwie do tego, co uważają słuchacze, nie nawiązuje do nas jako zespołu i naszych występów, czy filmu o tym samym tytule. To tytułowe "Największe widowisko" odnosi się do każdego z nas. Na okładce znajduje się ten sam człowiek, w różnych sytuacjach, na którego padają reflektory. Jest przedstawiony, niczym gwiazda jakiegoś widowiska, w tym przypadku jako gwiazda we własnym życiu, jednak nie zdaje sobie z tego sprawy. Każdy dąży do bycia indywidualistą, co nie do końca jest w porządku, bowiem w pogoni za indywidualnością gubimy coś po drodze.
Okładka "The Greatest Show On Earth" nieco przypomina te projektowane przez Storma Thorgersona.
Okładka płyty "The Greatest Show On Earth" nie była bezpośrednio zainspirowana pracami Storma Thorgersona. Z takimi porównaniami spotykamy się na tyle często, że aż chyba sam się do tego niedługo przekonam (śmiech). Projektując tę okładkę chciałem zobrazować zarówno ideę samego albumu, jak i jego tytułu.
Układ utworów na “The Greatest Show On Earth" nawiązuje do tego z “Wish You Were Here". “Surveillance", który jest podzielony na części, stanowi klamrę dokładnie, jak w przypadku “Shine On You Crazy Diamond".
Od zawsze lubimy formę, układ utworów, które są podzielone na części, niczym fragmenty pewnej opowieści. Podczas tworzenia nie zakładamy z góry, że utwór ma być podzielony na tzw. party. Utwór sam z siebie prowadzi nas do takiego, a nie innego efektu końcowego, a jeżeli staje się naprawdę długi, wymaga podziału.
Album brzmi ciężej za sprawą gitarowych riffów. Czy to był zamierzony cel?
Muszę się z Tobą zgodzić, ten album brzmi ciężej. Bjorn (Bjorn Riis, gitarzysta prowadzący, przyp. red.) jest fanem pełnego, przesterowanego, cięższego brzmienia, uzyskanego przy pomocy efektów typu fuzz. Ja również lubię takie brzmienie, nawiązujące do klasyki rocka. To raczej naturalna zmiana, zespół nie stoi w miejscu, a ewoluuje. Jestem zwolennikiem szybkich, spontanicznych, pomysłów. Jeżeli coś w danej chwili nas inspiruje, jakaś drobna rzecz, np. riff, czy fraza, po prostu włączamy to do kompozycji.
Proces twórczy nad "The Greatest Show On Earth" trwał dość długo.
Najpierw, około pół roku zajęło nam pisanie tekstów, muzyki, aranżacje. Rejestrację zaczęliśmy od sekcji rytmicznej, następnie gitary, klawisze, a na końcu wokale. Proces tworzenia i nagrania trwały dość długo. Prawie półtora roku, ponieważ na co dzień każdy z nas zajmuje się czymś innym, niż muzyka, która nie stanowi dla nas jedynego źródła dochodu. Poza tym, gdy wchodzimy do studia, nie mamy z góry założonego planu, czym danego dnia będziemy się zajmować.
W Polsce wystąpicie na dwóch koncertach (Warszawa i Kraków). Gdzie lepiej się odnajdujecie? Grając sety w klubach, czy w plenerze?
Niezależnie od miejsca koncertu, czerpiemy z gry nieopisaną przyjemność. Jednak osobiście wolę koncerty klubowe, gdzie łatwiej jest nawiązać kontakt z publicznością, również próby dźwięku są przeważnie prostsze i akustyka jest łatwiejsza w okiełznaniu, niż w plenerze. Z tego, co mi wiadomo, w Polsce zagramy w klubach, więc będzie dobrze (śmiech).
Serdeczne dzięki za rozmowę. Czy zechciałbyś przekazać coś polskim fanom, którzy już niedługo Was zobaczą?
Bardzo Wam dziękujemy za wsparcie. Bardzo miło wspominamy nasz pierwszy występ w kraju (Ino Rock Festival 2010, przyp. red.) i cieszymy się na powrót do Was. Dziękuję. Do zobaczenia!
Rozmawiał Wojciech Margula