Ślepe naśladowanie starych wzorców nie jest może specjalnie lotne, ale gdy Norwegowie biorą się za nawiązywanie do Pink Floyd, zazwyczaj robią to dobrze.
Oczywiście piję do zespołu Gazpacho, który jakiś czas temu zrobił furorę wśród rodzimych fanów art rocka, a każda kolejna płyta sprawiała, że recenzenci i słuchacze stawiali zespołowi coraz wyższy pomnik (przyznaję, przyłożyłem do tego rękę). Grupa nie gra może oryginalnie, ale za to pięknie i bardzo emocjonalnie. To samo mógłbym powiedzieć o Airbag.
Formacja ta oczywiście nie jest anonimowa, ale daleko jej do popularności Gazpacho. To zresztą zrozumiałe - kwintet miał do tej pory dwie płyty na koncie, skierowane przede wszystkim na rodzimy i niemiecki rynek. Teraz idą dalej, swoim: "The Greatest Show On Earth" chcą podbić serca fanów w całej Europie.
Obstawiam, że im się uda. Nasz kontynent wciąż bezgranicznie kocha się w muzyce Pink Floyd, a przy okazji wielu z fanów progresywnego grania marzy o tym, by znów zobaczyć na scenie Porcupine Tree. Airbag wychodzi naprzeciw ich potrzebom. Gra przepiękne, przestrzenne kompozycje osadzone w myśli kompozycyjnej Rogera Watersa, a przy tym nie waha się nieco mocniej uderzyć w struny - tak jak to czynił Steven Wilson w swojej kapeli.
O tym, kim interesuje się Airbag, dowiadujemy się już właściwie z tytułu płyty, jawnie nawiązującego do "The Great Gig In The Sky". "The Greatest Show On Earth" to zresztą nie tylko floydowe nazewnictwo, ale także układ utworów zbliżony do "Wish You Were Here", o samej muzyce już nie wspominając. Pierwsze z brzegu przykłady: "Call Me Back" w okolicach 7 minuty brzmi jak refren "Welcome to the Machine" - te klawisze, ta gitara, ten rytm… Środkowa część "Surveillance (part 2-3) to przecież lot znany nam z "Shine On You Crazy Diamond".
W tym samym numerze usłyszymy też cięte gitarowe riffy, jako żywo wzięte z ostatniej płyty Porcupine Tree, "The Incident". "Silence Grows" to również typowo jeżozwierzowa ballada, coś jak miks "Shesmovedon" z "Time Flies".
Można by w tym miejscu przepuścić zmasowany hejt na panów z Airbag, sęk w tym, że grają oni tak pięknie, tak lotnie, tak rozumie interpretują najlepsze wzorce, tną znane kawałki na małe fragmenty, po czym na nowo składają je w spójną, nową całość, że od kilku dni nie mogę się uwolnić od "The Greatest Show On Earth". Norwegowie idealnie trafiają w moje poczucie wrażliwości i estetyki, ciągną długie solówki, malują sugestywne dźwiękowe pejzaże… Po prostu wszystko się tu zgadza.
Jeżeli więc uwielbiacie Pink Floyd i Porcupine Tree, nie wahajcie się ani chwili - trzecia płyta Airbag z pewnością obudzi motyle w waszych brzuchach.
Jurek Gibadło