Metalowa szkoła z Trivium

Wywiady
2014-02-28
Metalowa szkoła z Trivium

Po kursie złożonym z sześciu albumów, Trivium z sukcesami przeszło z klasy przedwcześnie dojrzałych młodzieńców do mistrzów w swoim fachu. Chcecie poznać ich tajemnice? Więc pilnie uważajcie: chłopaki są w trakcie kolejnej sesji...

Trzeba to podkreślić: Matt Heafy i Corey Beaulieu są perfekcjonistami. Matt miał 17 lat kiedy Trivium w 2003 roku wydało debiutancki album, Ember To Inferno, i w ciągu kolejnej dekady wspólnie z drugim gitarzystą Coreyem, nieustannie eksperymentowali ze sprzętem i analizowali strukturę kompozycji - a przede wszystkim pracowali nad swoją grą. Będąc jeszcze ciągle przed trzydziestką, obaj gitarzyści zdobyli ogromne doświadczenie w wymienionych powyżej dziedzinach i wraz z wydaniem szóstego już albumu, Vengeance Falls, zmienili się z bardzo utalentowanych, metalowych studentów w prawdziwych nauczycieli.

Zapytaliśmy ten perfekcyjny duet o kilka najważniejszych rad, dotyczących niemal wszystkiego, od grania zabójczych solówek po sekrety amp-modellingu...

OPRACUJ PLAN DZIAŁANIA


Nie twierdzimy, że musicie planować sobie, co macie dokładnie grać, ale na albumie Ascendancy z 2005 r. rozpoznawalne już było unikalne brzmienie Trivium, a zespół umiał to bardzo dobrze wykorzystać w utworach.


MATT:
Utwór Like Light To The Flies ustalił kilka istotnych wskazówek dla gry całego zespołu. Zwrotka oparta była na nieskomplikowanych akordach, na tle których grana była gitarowa melodia, a wokal robił coś jeszcze innego. Taka konstrukcja była przez nas bardzo często stosowana.

COREY: Był to pierwszy utwór, który razem napisaliśmy i dzięki niemu wszystko nabrało rozpędu, i doprowadziło nas do podpisania kontraktu z wytwórnią Roadrunner. To jeden z pierwszych numerów, w których próbowaliśmy połączyć dwie idee przenikającego się, zamieniającego się miejscami podkładu i melodii.

MATT: Nawet na albumie Shogun w zwrotkach jest melodia gitarowa, linia wokalu, partia gitary rytmicznej i jeszcze na tym pojawiają się inne rzeczy.

RYTM = FUNDAMENT


Praca z producentem Davidem Draimanem pomogła Trivium jeszcze bardziej dostrzec, jak istotny jest groove na Vegenance Falls, ale w zasadzie każdy ceniony gitarzysta solowy zdaje sobie sprawę, jak ważne jest szlifowanie rytmicznych zagrywek.


MATT: Zawsze powtarzam, że granie rytmiczne jest tak samo ważne, jeśli nie ważniejsze, od grania solówek, które pojawiają się na chwilę w numerze... Jako dzieciak wyszukiwałem sobie części utworu, które służyły mi jako przykłady do ćwiczenia. Np. dla kostkowania w dół był to riff rozpoczynający numer Blackened Metalliki. Siedziałem i rozpracowywałem najpierw dźwięki, a później ćwiczyłem cały utwór z metronomem.

SOLÓWKI POWINNY SŁUŻYĆ UTWOROWI


To bardzo istotna uwaga - i jak mówi Corey, musisz najpierw poznać dobrze numer, zanim zaczniesz grać do niego solówkę.


COREY: Posłuchaj najpierw i dobrze poczuj podkład - zwróć uwagę na akordy i tonację - i pomyśl, jakie brzmienie najlepiej będzie tu pasować. Musisz dobrze znać riff, by dobrze dopasować do niego grane nuty. Niektóre solówki, jak np. w Forsake Not The Dream z In Waves, mają prostą progresję, ale kiedy się im przyjrzeć, można zobaczyć, że poszczególne dźwięki dopasowane są do zmieniających się akordów. Kolejne nuty podążają za składnikami tercji, kwinty bądź prymy każdego akordu.

NIE BÓJ SIĘ CZEGOŚ SPIEPRZYĆ


Jedną z rzeczy, która hamuje gitarzystów, jest strach przed pomyłkami podczas gry. Łatwiej jest oprzeć się na tym, co dobrze znasz, ale jeśli nie będziesz próbować nowych rzeczy, niewiele się nauczysz.

COREY: Kiedy uczysz się, jakie nuty będą pasować do solówki nie bój się, że coś ci nie wyjdzie, ponieważ w ten właśnie sposób poznajesz co będzie dobre, a co się nie sprawdza. Chodzi o naturalność w grze, więc musisz dobrze poczuć te dźwięki. Ćwicz chociażby z kumplem grającym proste akordy. Po jakimś czasie rozwiniesz umiejętność grania do nich bez myślenia o dźwiękach, nawet przy szybkim tempie.

MATT: Zwykle puszczałem jakąś instrumentalną muzykę i grałem sobie do tego. To jak wymyślnie nowych linii wokalu do już istniejących rzeczy - często tak myślę o solówkach.

OKREŚL SWÓJ STYL


Przez lata Matt i Corey w swojej grze często zapuszczali się na muzyczne terytorium scenicznego partnera, jednak obecnie znacznie lepiej orientują się w tym, jak pokazać swoją osobowość jako gitarzysty.

MATT: Myślę, że styl który najlepiej mnie określa to granie melodyczne - niezbyt oparte na shredderskich popisach. Takie 'solówki tatusia!' Ten termin chyba najlepiej tu pasuje. To rodzaj grania, które kojarzy mi się z Peterem Framptonem lub starą szkołą Jimmy'ego Page'a.

COREY: Mój styl nazwałbym 'wysmakowanym shreddem'. W pochodzącym z nowej płyty utworze Through Blood And Dirt And Bone jest kilka naprawdę szybkich rzeczy, wymagających techniki oraz precyzji, które jednak po chwili przerywane są gitarowymi harmoniami i melodiami.

MATT: To dobra nazwa dla solowego projektu: Corey Beaulieu prezentuje 'Wysmakowany Shred'.

SZUKANIE INSPIRACJI


Nagrany w 2008 r., ambitny album Shogun był sporym krokiem naprzód w komponowaniu Matta, a złożony, 11-minutowy utwór tytułowy w dalszym ciągu zajmuje specjalną pozycję w katalogu frontmana Trivium.

MATT: Dla mnie Shogun jest moim największym osiągnięciem jako kompozytora. Uwielbiam momenty, kiedy słyszę muzykę i widzę w głowie jej obraz. Czuję, że Shogun jest właśnie numerem, który oferuje takie doznania słuchaczom. Największym komplementem jaki mogę dostać od fanów jest to, kiedy dowiaduję się, że nasza muzyka zainspirowała kogoś, czy to do sięgnięcia po instrument, założenia zespołu, namalowania obrazu czy do powiedzenia, co dany numer dla kogoś znaczy. Chcę, by nasza kreatywność inspirowała innych ludzi.

NIE BÓJ SIĘ UPRASZCZAĆ


Mając na uwadze całą złożoność Shogun, to niesamowity groove albumu In Waves z 2011 roku ukazał największy postęp zespołu, i, po początkowych wątpliwościach fanów, udowodnił ich muzyczną dojrzałość.

MATT: Na płycie Shogun każdy numer składał się z wielu części i pomysłów - ale na In Waves postawiliśmy na spójność utworów, a nie techniczną stronę gry, zastosowaliśmy minimalistyczne podejście. Po wydaniu albumu gitarzyści byli zaskoczeni prostotą i brakiem shredderskiego grania.

COREY: Wszyscy mówili, "To jest za proste!". Później ludzie wykonywali covery naszych numerów i cały czas nie grali dobrze tych riffów! Skoro narzekali, że numery są za proste, to dlaczego nikt nie grał tego tak, jak trzeba?

MATT: Wspaniałe w In Waves jest to, że ktoś może zaśpiewać ci riff z tej płyty i od razu wiesz, jaki to numer.

POZNAJ BRZMIENIE


Jest takie powiedzenie, że 'zjeździłeś cały świat tylko po to, żeby dowiedzieć się, że to czego szukasz, było tuż pod twoimi drzwiami' - zestawiając te słowa z Trivium, to samo można powiedzieć o ich brzmieniu.

COREY: Kiedy zaczynaliśmy, używaliśmy wzmacniaczy Peavey 5150. Później graliśmy na najróżniejszym sprzęcie, i jeśli coś nie spełniało oczekiwań, korzystaliśmy ze sprawdzonych 5150. Teraz wiemy na jakich wzmacniaczach możemy uzyskać nasze brzmienie. Na In Waves i Shogun wykorzystaliśmy 5150, na Ascendancy była to Mesa i 5150, więc przy Vengeance Falls wiedzieliśmy, że ma to być oryginalny 5150, overdrive Maxona i paczka Mesy 4x12".

MATT: Z głośnikami Vintage 30. Od tego zawsze zaczynamy.

COREY: Kiedy w młodości słuchaliśmy ulubionych zespołów niemal zawsze okazywało się, że korzystali oni głównie ze wzmacniaczy 5150.

NIE OBAWIAJ SIĘ TECHNOLOGII


Nawet najlepiej sprawdzone metody mogą zostać odsunięte na bok przez nową technologię. Przykład: modeling wzmacniaczy lampowych ma się naprawdę wyśmienicie.

MATT: To niesamowite, ale ta płyta nagrana była przy wykorzystaniu urządzenia Kemper Profiling Amp, wpiętego bezpośrednio do Pro Toolsa, bez użycia mikrofonu, kolumny gitarowej - brzmienie Vengeance Falls to tylko Kemper... Zastosowaliśmy profil brzmienia wzmacniacza 5150 autorstwa Andy'ego Sneapa, zmiksowany w studio przez Colina Richardsona - uważam tych gości za najlepszych znawców metalowego soundu.

COREY: Jeśli purystom lampowym i miłośnikom lamp nie podoba się brzmienie naszej płyty, mogą je sobie wsadzić gdzieś.

MATT: Dla nas, jeśli sprawdza się to w studiu i na festiwalu przed 90-tysięczną publicznością, i ludzie szaleją - znaczy, że to naprawdę działa!