Deez Nuts to jeden z bardziej kontrowersyjnych zespołów nowej fali hardcore’a.
Znienawidzeni przez fanów jedynego, prawdziwego HC mocno zakorzenionego w punku, wielbieni przez młodzież kochającą metalcore z breakdownami oraz traktowani jako ciekawostka przez fanów metalu, którzy od czasu do czasu szukają czegoś prostszego dla odchamienia, Deez Nuts nie zważają na negatywne opinie i rok w rok święcą tryumfy na europejskiej, jeszcze nieprzesyconej takim graniem scenie. Rozmawialiśmy z liderem i wokalistą grupy JJ Petersem.
Niedawno wydaliście nowy album zatytułowany
"Bout It". Ogólne przyjęcie tego krążka jest bardzo zróżnicowane, z naciskiem na negatywne. Czy zespół taki jak Twój w ogóle przejmuje się negatywnym feedbackiem i recenzjami? Czy jesteście ponad to?
Nieważne co byś robił i jak to robił, nigdy nikomu nie dogodzisz tak jak by tego oczekiwał. Zresztą, to nawet lepiej, że ludzie nas naprawdę kochają, a z drugiej strony naprawdę nienawidzą. To lepsze, niż gdyby mieli mieć nas kompletnie w dupie. Nie jesteśmy byle przeciętnym zespołem i nie uginamy się pod falami hejtu, stąd reakcje na nazwę Deez Nuts są tak skrajnie różne. Najważniejsze, że na koniec dnia, jesteśmy zadowoleni sami z siebie, krytyka - jakakolwiek by nie była, spływa po nas, a my dalej robimy swoje.
Może wynika to z tego, że mało która recenzja zawiera konstruktywną krytykę?
Chyba tak. Wiesz, tłumaczę to sobie w ten sposób, że każda z recenzji, czy wywiadów, które udzielamy zawierają opinie tylko jednej danej osoby. To, że ktoś opublikował zdanie takiej osoby wcale nie oznacza, że jego zdanie liczy się bardziej niż innych. Nie jesteście uprzywilejowaną grupą (śmiech)
Ja akurat uważam wasz album za fajny. Wydaje mi się, że ludzie powinni zachować pewien dystans do was. Traktować ten zespół jako imprezową maszynę, grającą niezbyt wymagającą muzykę dla zabawy. Ale, gdyby wziąć pod uwagę wasze teksty - dajmy na to "Band of Brothers", można by się spierać o to, czy przez taką postawę rzeczywiście reprezentujecie hardcore.
Z jednej strony scena potrzebuje zespołów wskazujących na problemy oraz adresujących swój konkretny przekaz do świadomego odbiorcy, a z drugiej takich jak nasz. Grupy ludzi, którzy starają się podchodzić do życia pozytywnie i tą właśnie energię przekazywać innym. To czym tak naprawdę jest hardcore zależy tylko i wyłącznie od tego, jak sam go sobie zdefiniujesz, więc dla kogoś możemy być hardcore’owcami, a dla jeszcze kogoś innego bandą pijaków grających na instrumentach (śmiech)
To - identyfikacja hardcore’a jest dość poważnym problemem. Zespoły takie jak Counterparts, The Ghost Inside czy Hundredth są jak najbardziej częścią tej sceny, nie tylko przez muzykę, ale również przez to, co sobą prezentują i jak traktują ludzi, a mimo to, środowisko tego nie pojmuje, bo nie ma tam punka. To dziwne, bo równie dobrze ludzie tworzący te kapele mogą słuchać się wzajemnie i grać np. z bardziej punkowymi kapelami jak Backtrack - a jednak ludzie dalej się spierają o to czy dany band jest hardcore’owy i czym jest ten nieszczęsny hardcore. Z czego to wynika, z tęsknoty za latami 80., czy z niemożności adaptacji do zmieniającej się sceny i muzyki?
Doskonale wiem, o co Ci chodzi, ale staram się nie wypowiadać na takie tematy. Dla mnie to kompletnie nieistotne, a ludzie, którzy się o to spierają są najzwyczajniej w świecie je***ci. Jeśli ja, JJ Peters, nagrałbym album z muzyką country, to i tak uważałbym to za hardcore, bo sam jestem hardcore’owcem i wali mnie to, co kto o tym pomyśli. Powiedzmy to sobie szczerze, ten termin to nie jest uosobienie dyktatury, i każdy może robić co chce. Nikt, podkreślam NIKT ani osoba ani zespół nie ma prawa określać tego czym hardcore jest dla ogółu.
Totalnym zaprzeczeniem hejtu w środowisku jest lista gości zaproszonych na ten album. Z której kolaboracji jesteś zadowolony najbardziej?
Nie ma takiej. Wszystkie są specjalne i jesteśmy - a ja sam szczególnie jestem wdzięczny - za wsparcie naszych przyjaciół i osób dla nas w szczególny sposób ważny.
Co roku pojawiają się nowe scenowe dramaty. To pay-to-play, to kupowanie lajków na facebooku, to nowe trendy, które rzekomo psują ukochaną muzykę itd. Itp. Czy kiedykolwiek mieliście z tym do czynienia?
Wbrew obiegowej opinii Deez Nuts to naprawdę jeden z najbardziej DIY zespołów jakie znam. Naprawdę, jeśli ktoś robi tak jak wspomniałeś wcześniej, to jest po prostu zjebem i nie powinien mieć miejsca na rynku muzycznym. Popatrz na nas, zanim wydaliśmy "Bout It", nigdy ine mieliśmy nawet dystrybucji płyt w Europie, a jednak mamy tutaj zajebisty fanbase na który sami zapracowaliśmy.
Co jest największym wyzwaniem dla zespołu takiego jak Deez Nuts? Czy po latach gry w różnych zespołach możesz to traktować jako w pewnym sensie pracę?
Był czas, kiedy byłem górnikiem i pracowałem naprawdę ciężko za cholernie dobre pieniądze, które potem zainwestowałem w zespół. To był jeden etap w moim życiu, który musiałem przejść zanim podjąłem decyzję o graniu muzyki zawodowo. Z tego żyję, ale nie chciałbym nazywać tego pracą. Nie, z racji na szacunek jaki mam do tego co robiłem w kopalni.
Twój najlepszy i najgorszy moment w karierze? Zarówno w I Killed The Prom Queen jak i Deez Nuts.
W Deez Nuts zdecydowanie najlepsze doświadczenie do festiwal With Full Force w 2011 roku, gdzie przyjęto nas co najmniej nieziemsko. Najgorszy to odmowa wjazdu do Stanów i zarazem opuszczenie jednomiesięcznej trasy. Dla Prom Queen highligthem była współpraca z Frederikiem Nordstromem w Szwecji, a najgorszym nasz pierwszy rozpad.
Skoro już mowa o I Killed The Prom Queen. Dlaczego opuściłeś zespół? Jest to nie mniej zaskakujące jak odejście Jony z Bring me the Horizon, aby na stale móc grać właśnie w Promce. Co o tym zadecydowało?
Jeden prozaiczny powód. Nie mam czasu na obie kapele. Na chwilę obecną wszystko co mnie w życiu jara związane jest z Deez Nuts i zakładam, że w życiu Jony swoje plany i aspiracje przeniósł na Prom Queen. To była naprawdę prosta decyzja.
Mam nadzieję, że była to dobra decyzja. Dzięki za Twój czas i do zobaczenia w Polsce.
Stanie się to szybciej niż myślisz!
Rozmawiał: Grzegorz "Chain" Pindor
Zdjęcie: Max Fairclough