Grzegorz Skawiński
Co łączy takie projekty, jak Kombi, Kombii, O.N.A. czy Skawalker? Oczywiście postać Grzegorza Skawińskiego - gitarzysty, który w swojej muzyce umiejętnie łączy dwa z pozoru trudne do pogodzenia światy: muzyki popowej oraz ciężkiego gitarowego rocka. Z artystą rozmawiamy m.in. o jego najnowszej płycie zatytułowanej "Me & My Guitar".
Po jakimś czasie Łosowski potrzebował z kolei basisty i złożono w końcu propozycję Waldkowi. Tkaczyk postawił wtedy sprawę jasno, że beze mnie nie pójdzie. No i takim sposobem całe trio Horoskop wylądowało w zespole Akcenty. Zacząłem słuchać szeroko pojętego fusion - John McLaughlin z Mahavishnu Orchestra, Chick Corea z Return To Forever, Joe Zawinul z Weather Report - te fascynacje próbowaliśmy przemycić w naszej muzyce. Graliśmy wówczas koncerty z takimi grupami, jak Laboratorium i Extra Ball. Zdarzyło się nawet zagrać wspólnie z Adamem Makowiczem. Z czasem zaczęło nas jednak mocniej ciągnąć w kierunku rocka i popu, pojawiało się coraz więcej piosenek, aż w końcu nadszedł czas zmiany nazwy - tak właśnie narodziło się Kombi. Pod tym szyldem graliśmy ponad 16 lat.
Moją drugą gitarą była Musima, produkcji NRD, o kształcie skrzypcówki. Miałem też czeską Jolanę Huragan, która uważana była wówczas za naprawdę dobry instrument. Jednakże pierwszą "normalną" gitarą była kopia Telecastera wykonana przez niemiecką firmę Höfner. To było świetne wiosło, już z dobrymi pickupami i wygodnym gryfem - grałem na nim jeszcze w początkach Kombi. Podobnie jak z gitarami, ciężko było ze wzmacniaczami i efektami. Powoli zdobywaliśmy wiedzę, że jest coś takiego jak przester, który daje charakterystyczne dla rocka brzmienie. Jeden z kolegów wykonał nam własnoręcznie na podstawie schematu z "Młodego Technika" pierwszy fuzz. Obudowę zrobiliśmy z aluminiowej łyżki wazowej, a włącznik z guzika od lampki nocnej. Oczywiście to też nie miało prawa dobrze działać - trzeszczało, pierdziało, warczało… Takie to były czasy.
Mam wrażenie, że słuchacze chcieliby często zakuć muzyka w kajdany i zamknąć w złotej klatce. Tymczasem dla każdego artysty najważniejszą sprawą jest wolność. Jeśli jednego dnia będę chciał poruszyć ściany mocnym, przesterowanym riffem, a innego zagrać prostą melodię w rytmie disco, to kto miałby prawo mi tego zabronić? Kto miałby prawo zarzucać mi jakieś nieistniejące, złe intencje? Nie zmuszam zresztą nikogo do słuchania mojej muzyki i jednocześnie daję sobie prawo do ucieczki z tych ciasnych szufladek, w które próbują mnie ciągle włożyć muzyczni krytycy.
Obrazowo mówiąc, muzyka jest jak wielki, tętniący barwami plac zabaw - granie w jednym tylko stylu jest równie fascynujące, co zabawa łopatką i wiaderkiem przez całe życie (śmiech). Co chwilę ktoś mnie pyta: nie boisz się, że cię zaklasyfikują tak czy inaczej; nie boisz się, że nazwą cię muzyczną dziwką? Odpowiadam: nie, nie boję się! Nie boję się ani podążać własnymi ścieżkami, ani krytyki tego, co robię, o ile jest to krytyka konstruktywna.
"Me & My Guitar" to swoiste spotkanie starych gitarowych przyjaciół. Zaprosiłem tam muzyków, których znam od lat i niezwykle sobie cenię zarówno od strony muzycznej, jak i towarzyskiej. Pod każdego gościa tworzyliśmy odmienny podkład, indywidualnie, z myślą o każdym z nich. Dzięki temu uzyskałem rodzaj obrazka z autografami - to wspólne pamiątkowe zdjęcie zapisane za pomocą dźwięków, na którym zobaczysz oprócz mnie Jacka Królika, Marka Radulego, Jacka Polaka, Nergala, Piotra Łukaszewskiego i Marka Napiórkowskiego. Jeśli jesteśmy już przy gościach, to wypadałoby przedstawić też moich znakomitych kolegów, którzy nagrali ze mną całą płytę: Waldek Tkaczyk (bas), Adam Tkaczyk (perkusja), Mariusz Zaczkowski (klawisze), Marcin "Kajtek" Makowiec (realizacja dźwięku), Jacek Gawłowski (miks i mastering). "Return To Innocence", jak podpowiada tytuł, to powrót do niewinnych czasów dzieciństwa - bardzo osobista ballada, w której wracam do stron rodzinnych i minionego świata. "Stratosphere" nawiązuje do tęsknoty człowieka do wzniesienia się ponad ziemię, z dala od zwykłych ludzkich trosk i spraw.
"Strenght To Carry On" to utwór bardzo ważny i nieprzypadkowo wybrany na singla. W życiu każdego człowieka, bez wyjątku, wcześniej czy później nadejdą chwile ciężkie. Stajemy przed ścianą, wydawałoby się nie do przejścia. I co dalej? Nie poddajemy się, tylko wydobywamy z siebie dodatkową energię i tytułową siłę, by iść dalej do przodu. Jak mówił już Konfucjusz, siła człowieka nie polega na tym, że nigdy nie upada, tylko na tym, że podnosi się za każdym razem, kiedy upada. "21st Century Blues" to blues przewrotny jak czasy, w których żyjemy. Fundament stanowią bębny elektroniczne, a solówka Benka Maselego na instrumencie KAT to istny majstersztyk. Mamy tu do czynienia z niepohamowaną zabawą konwencjami, których przyjemność rozszyfrowania pozostawię słuchaczom. "Over The Mountain" mówi o wznoszeniu się ponad własne ograniczenia, problemy i w ogóle poza własne życie. Co ciekawe, od tego utworu zaczynałem nagrania i muzyka ta tchnęła we mnie mnóstwo siły i energii, by pociągnąć sprawy dalej. Mam nadzieję, że tę samą energię da słuchaczom.
Krzysztof Inglik
zdjęcia: Kobaru