Voivod - 15.05.2011 - Warszawa

Relacje
Voivod - 15.05.2011 - Warszawa

Voivod to jeden z tych zespołów, które wydają się być w permanentnej trasie. W ciągu ostatnich dwóch lat widziałem ich już trzy razy, w tym po raz ostatni ledwie miesiąc wcześniej. Zlekceważyłem jednak pierwsze oznaki znużenia kapelą w wersji live, bo przecież skoro sympatyczni Kanadyjczycy pofatygowali się zagrać tak blisko, jak można było nie zjawić się w Progresji w ten deszczowy, niedzielny wieczór?

Kiedy dotarliśmy do klubu, pierwszy z suportów - Fanthrash - właśnie kończył grać, przed sceną stały zaś marne niedobitki, co kiepsko wróżyło frekwencji na występie gwiazdy dnia. Na szczęście, koniec końców, nie było najgorzej, choć o tłumie mówić raczej nie można.

Byliśmy za to ciekawi, jak zaprezentuje się Tenebris. Ostatni raz mieliśmy okazję widzieć łodzian trzy lata temu. Od tamtego czasu wiele nowego w obozie zespołu się nie wydarzyło (poza wydaniem archiwaliów w postaci boksu Diib oraz nowej-starej "Leavings of Distortion Soul"). Do tego kapela koncertuje sporadycznie i trudno oprzeć się wrażeniu, że w tej chwili jest to raczej hobbystyczno-weekendowy projekt niż klasycznie działający zespół. Niemniej jednak Tenebris zagrał wyłącznie nowy, do tego całkowicie instrumentalny materiał, który znajdzie się na nadchodzącym albumie. Nie owijając w bawełnę, trudno być pod wrażeniem tych mdłych, sztampowych, jakże mało porywających kawałków, sprawiających raczej wrażenie szkiców, niedokończonych wprawek do ostatecznych wersji. Jeśli mam być szczery,  z tego gigu nie wyniosłem niczego konkretnego, poza poczuciem, że utalentowani muzycy tracą czas, szukając na siłę swojej niszy, a przy okazji wyważając dawno otwarte drzwi. Wielka szkoda.


Za to Voivod pokazał dokładnie to, czego oczekiwałem, czyli konkretną dawkę żywiołowości, radości z grania i poczucia humoru. Snake jest nie tylko świetnym frontmanem, ale wręcz emanuje pozytywną energią i nie ma najmniejszych problemów z natychmiastowym zjednaniem sobie publiczności. Jasne, lata scenicznej praktyki robią swoje, jednak malujące się na twarzy wokalisty zaskoczenie i zadowolenie zarazem, wywołane ciągłym skandowaniem przez ludzi nazwy bandu, sprawiało wrażenie szczerej i autentycznej reakcji. Nie spodziewałem się szczególnego przemeblowania setlisty w porównaniu z niedawnym występem na Roadburn i faktycznie większość kawałków (a może nawet wszystkie, głowy nie dam) dane nam było wysłuchać ponownie, nie wyłączając nowej kompozycji "Kaleidos". To samo dotyczy niektórych elementów choreograficznych Snake’a, na przykład udawanego surfowania podczas "Global Warming". To był zresztą jedyny utwór z ostatniego albumu "Infini". Jak przystało na jubileuszową trasę, Kanadyjczycy skoncentrowali się na pierwszych sześciu albumach, z późniejszego okresu sięgając jedynie do "Phobos" ("Forlorn") i wspomnianego już najnowszego krążka. Udany koncert, usatysfakcjonowana publiczność oraz zadowolony, długo przybijający ‘piątki’ zespół.

Setlista:

The Unknown Knows
The Prow
Ripping Headaches
Ravenous Medicine
Forlorn
Tribal Convictions
Global Warning
Experiment
Nothingface
Missing Sequences
Kaleidos
Tornado
----
Voivod
Nuclear War
Astronomy Domine

 

Tekst: Szymon Kubicki
Zdjęcia: Małgorzata Napiórkowska-Kubicka