Dead Can Dance - 21.06.2019 - Warszawa
Historia Dead Can Dance rozpoczęła się blisko 40 lat temu, a twórczość zespołu wciąż hipnotyzuje i elektryzuje słuchaczy. W ramach trasy "A Celebration - Life & Works 1980-2019 Tour" Lisa Gerrard i Brendan Perry wystąpili w Warszawie na dwóch wyprzedanych koncertach.
Do dziś pamiętam wieczór w Sali Kongresowej, gdy w marcu 2005 roku, krótko po reaktywacji, Dead Can Dance dał absolutnie oszałamiające show. Magia, jaka krążyła wówczas w powietrzu, była wręcz namacalna. Od tamtego dnia minęło 14 lat, a ja wciąż uważam ten koncert za jeden z najwspanialszych, w jakich dane mi było uczestniczyć. Po tak mistycznym doświadczeniu, w 2019 nie oczekiwałem powtórki, ponieważ takie momenty zdarzają się tylko raz w życiu. Nie ulega jednak wątpliwości, że duet wciąż potrafi kreować na żywo niezwykły, unikalny klimat. Nawet wtedy, gdy przychodzi mu grać w tak mało klimatycznym obiekcie, jak stołeczny Torwar.
Nim Dead Can Dance zjawił się na scenie, wieczór otworzył David Kuckhermann. Zaproszenie go do udziału w trasie u boku Dead Can Dance nie jest niespodzianką. Perkusjonista otwierał już koncerty duetu w 2012 roku, pojawił się gościnnie na "Anastasis", a w ubiegłym roku wydał z Lisą Gerrard wspólny album zatytułowany "Hiraeth". Biorąc pod uwagę, jak ważne w muzyce Dead Can Dance są instrumenty perkusyjne, to bardzo trafnie dobrany support, który został ciepło przyjęty przez publiczność. Kuckhermann znany jest głównie z gry na hangu oraz wypączkowanych na bazie popularności tego instrumentu handpanach, i oczywiście na scenie ich nie zabrakło. Z tych przypominających spodki ufo instrumentów można wydobyć autentyczne bogactwo dźwięków, ale Kuckhermann sięgnął też po inne perkusjonalia, w tym między innymi po pochodzący z Libanu bęben obręczowy. W przerwach muzyk łatwo nawiązywał kontakt z publiką i krótko przedstawiał używane przez siebie instrumenty.
Pomimo ubiegłorocznej premiery nowego albumu, Dead Can Dance wyruszył w trasę pod hasłem "A Celebration - Life & Works 1980-2019 Tour". W jej ramach zdecydowanie koncentruje się nie na promocji „Dionysus”, a na podsumowaniu dotychczasowej działalności. Z najnowszej płyty usłyszeliśmy zatem tylko jeden utwór, ale za to plemienny i mocno transowy "Dance of the Bacchantes" rewelacyjnie wypadł na żywo i dla mnie okazał się jednym z najjaśniejszych punktów wieczoru. Podobnie jak "Yulunga (Spirit Dance)", który wspaniałym nastrojem dosłownie zapierał dech w piersiach, "The Host of Seraphim", "Cantara", czy (zaskakująco) jedyny przedstawiciel "Aion" - "The Promised Womb".
Co ciekawe, początek występu momentami miał niemal rockowy charakter, choćby w "Mesmerism", gdzie zestaw perkusyjny brzmiał bardzo mocno i głośno, albo w "Labour of Love" czy pięknym "In Power We Entrust the Love Advocated", które dobrze zaprezentowały najwcześniejsze oblicze zespołu. W połowie lat '80, w okolicach debiutanckiego albumu, Dead Can Dance świetnie wpisywał się w stylistykę wytwórni 4AD; na eksperymenty przyszedł czas później. Klimat występu przeszedł w tryb bardziej wyciszony w okolicach "Bylar", po którym zabrzmiał wspaniały "Xavier". Pojawiło się więcej kombinatoryki z perkusjonaliami i innymi instrumentami, choć najważniejszy pozostał podkład elektroniczny. Zgodnie ze sprawdzoną formułą zespół przeplatał utwory śpiewane przez Perry'ego i Gerrard. Jak zawsze, zdawało to egzamin, tym bardziej, że obydwa filary Dead Can Dance wciąż są w świetnej formie wokalnej. Był to naprawdę przepiękny wieczór, a teraz, wracając do niego myślami wypada jedynie życzyć sobie, by nie był ostatnim.
Lista utworów:
Anywhere Out of the World
Mesmerism
Labour of Love
Avatar
In Power We Entrust the Love Advocated
Bylar
Xavier
The Wind That Shakes the Barley
Sanvean
Indoctrination (A Design for Living)
Yulunga (Spirit Dance)
The Carnival Is Over
The Host of Seraphim
Amnesia
Autumn Sun (Deleyaman cover)
Dance of the Bacchantes
Song to the Siren
Cantara
The Promised Womb
Severance
Tekst: Szymon Kubicki
Zdjęcia: Paweł Mielko