While She Sleeps - 11.02.2019 - Kraków
Krakowski klub Zet Pe Te rywalizuje o metalowa dominację w byłej stolicy kraju. W momencie w którym Studio i Rotunda zamknęły się na metalowe wydarzenia, to właśnie tam i w Kwadracie odbywają się jedne z najważniejszych gitarowych imprez.
Fani metalcore’a dobrze znają to miejsce między innymi z racji na występy filaru tej muzyki – While She Sleeps. Ulubieńcy polskiej publiczności gościli w Krakowie wielokrotnie, a powrót wnętrza sztandarowego w Dolnych Młynach klubu był doskonałą okazją do sprawdzenia jak prezentuje się aktualna forma zespołu. Brytyjczykom towarzyszyli pop-punkowy Trash Boat, nowa nadzieja francuskiej sceny Landmvrks i obecnie jedna z najlepszych kopii Rage Against The Machine, niegdyś hardcore’owa załoga Stray From The Path.
Stawkę otworzyli nowi podopieczni wytwórni Arising Empire w postaci kwartetu ze słonecznej Marsylii. Landmvrks promują drugi i świetnie przyjęty przez media album „Fantasy” i szczerze mówiąc forma tego zespołu oraz zaangażowanie, z jakim prezentują się na scenie, powinna przyćmić niejedną dużą gwiazdę. Panowie szybko zaskarbili sobie aprobatę głodnej metalcore’a publiczności, i śmiem twierdzić, że w tym roku jeszcze ich gdzieś zobaczymy.
Pochodząca z St. Albans (czyżby koledzy Enter Shikari?) formacja Trash Boat zameldowała się na scenie nieco szybciej niż planowano, ale … niespecjalnie to kogokolwiek obeszlo. Panowie mieli okazję grać w Polsce u boku Beartooth i całkiem sprawnie radzą sobie na innych rynkach, ale pop-punk i popłuczyny po Four Year Strong to nie moja bajka. Nudziłem się, i sytuacji nie ratowały ani hurra optymistyczne reakcje głównie damskiej części publiczności, ani dużo lepsze brzmienie niż w przypadku Landmvrks. Może innym razem.
W ubiegłym roku na Stray From The Path spadła fala niekoniecznie uzasadnionej krytyki. Panowie jawnie manifestują swoje mocno lewicowe poglądy, wkładając kij w amerykańskie polityczne mrowisko. W Stanach scena jest dużo bardziej podzielona niż w Europie, a na koncerty coraz częściej wybierają się przedstawiciele alt-right, pokazując gotowość do walki z „lewactwem”. Wystarczy prześledzić internetowe wpisy pod klipem do „Goodnight Alt-Right”, utworu od którego zresztą zaczęli swój koncert. Ubrany w koszykarską koszulkę Andrew Dijorio kilkukrotnie komentował jak ważne jest aby łączyć się w społeczności, która przeciwstawia się rasizmowi, homofobii czy skrajnej prawicy, dziękując jednocześnie za chęć sprawdzenia ich muzyki i jak sam to ujął – niewygodnego przekazu. Swoją drogą, ilekroć zagraniczni muzycy przyjeżdżają do Polski wszyscy jawnie nienawidzą Trumpa i jego politycznych decyzji. Nie inaczej było w przypadku Stray From The Path, którzy zadedykowali Trumpowi utwór „Plead The Fifth”.
Kwartet zaprezentował krótszy niż przewidywano set, skupiając się na dwóch ostatnich wydawnictwach. Według mnie bardzo dobrze. Po pierwsze dłużej nikt nie dałby rady, po drugie od czasu do czasu fajnie zrobić sobie wycieczkę w przeszłość i przypomnieć dlaczego nagle (Fever 333, Hyro is Hero) wróciło zainteresowanie Rage Against The Machine. Koncert bez wpadek, zagrany na luzie i z energią, której wszyscy potrzebowali po nudnym secie Trash Boat. Odnośnie braku napinki, tego samego nie mogę powiedzieć przede wszystkim o wokaliście, który po koncercie zbywał wszystkich zainteresowanych rozmową. Za to gitarzysta i główny wokalista While She Sleeps, Mat Welsh był bardzo skory do udzielania wywiadów, a jako że miałem przyjemność słyszeć album znacznie przed premierą, rozmawialiśmy blisko czterdzieści minut.
Rzadko zdarza mi się bawić pod sceną ponieważ preferuję obserwowanie całego widowiska z pewnego dystansu. Tym razem niemal od otwierającego „Anti-Social”, aż do „Four Walls” (numeru dziesięć w setliście) walczyłem o utrzymanie w drugim rzędzie. Ciekawe doświadczenie, tym bardziej, że co chwilę nad głową latali mi młodzi fani w glanach albo podekscytowane fanki. Tutaj brawa dla ochrony, która bardzo sprawnie radziła sobie z crowdsurferami. Brawa dla publiczności, która w niezbyt sprzyjającej scenerii (nieszczęsne filary) bez zachęty kręciła kołeczka w circle pit, ale prawdziwy aplauz należy się zespołowi z Sheffield. Kiedy usłyszycie „So What?” zrozumiecie, dlaczego to właśnie ten zespół jest jedną z niewielu nadziei dla melodyjnego metalu, a zarazem jednym z filarów podtrzymujących dzisiejszą scenę. Niefortunnie, w ramach tej części trasy grają tylko trzy przedpremierowe single, po premierze dojdzie jeszcze jeden. Więcej z tej genialnej płyty dopiero po letnich festiwalach, ale zaręczam – warto. Wychwalałem ostatnie Bury Tomorrow, wciąż biję pokłony przed Architects, ale to co brytyjski kwartet zaserwował na swoim czwartym albumie to przyszłość i to praktycznie bez krzyczanych wokali.
Tu dochodzimy do sedna koncertów While She Sleeps. Nim Loz (frontman) przeszedł operację strun głosowych większość setu stanowiły same szybkie, agresywne utwory, w których wspomniany wcześniej rudowłosy gitarzysta tylko od czasu do czasu udzielał się wokalnie. Dziś wygląda to zupełnie odwrotnie, a obecność Lawrence’a Taylora jest zbędna (sprawdźcie nagrania na YouTube, jak chłop się meczy). Panowie opanowali sztukę pisania tak przebojowych linii wokalnych, iż screamy generalnie psują odbiór. Mało tego, Mr. Welsh też potrafi krzyczeć („Steal The Sun”) i to właśnie na nim skupiałem swoją uwagę. Mam nadzieję, że kolejnym razem, być może na największym polskim darmowym festiwalu, sprawy potoczą się inaczej, a zespół – na co bardzo liczę – wróci ze zdwojoną wokalnie mocą i może z jakimiś niespodziankami z pierwszych płyt. Póki co radzą sobie dobrze, a przy dobrym nagłośnieniu i wsparciu zakochanej w idolach publiczności, niemal fenomenalnie. Duże sceny już na nich czekają.
Setlista:
Anti-Social
You Are We
Brainwashed
Seven Hills
Civil Isolation
Empire of Silence
Haunt me
Steal the Sun
The Guilty Party
Four Walls
Silence Speaks
Our Courage, Our Cancer
Hurricane