Parkway Drive - 08.11.2013 - Warszawa

Relacje
Parkway Drive - 08.11.2013 - Warszawa

Polska odsłona trasy Vans Off The Wall Music Night wypełniła do ostatniego miejsca warszawski klub Proxima. Tego piątkowego wieczora w stolicy zagrały następujące kapele: Like Moths To Flames, Memphis May Fire, We Came As Romans i gwiazda wieczoru - Parkway Drive.

Vans niejednokrotnie sponsorował trasy metalowych jak i hardcore’owych zespołów. Nie po raz pierwszy i nie ostatni, koncerty sygnowane tą marką trafiły również do Polski, za co jestem firmie wdzięczny. Chociaż, tak naprawdę, to należało by podziękować The Agency i Avocado za znalezienie partnera strategicznego dla tej trasy, a potem dopiero samej firmie. O tym wsparciu wspominam nie bez kozery, bo w większości przypadków jest to ułatwienie dla promotorów z danego kraju. Z innej beczki, udział Vansa w tej trasie jak zawsze doprowadził do kilku nieporozumień, włącznie z najbardziej żenującym w postaci wpisów dzieciaków dotyczących potencjalnie rozdawanych na koncercie butów czy innych gadżetów. Kto zainicjował takie myślenie, temu solidny klaps przez kolano, odcięcie Internetu i zakaz picia coli przez co najmniej miesiąc. Przygłupi ferment spowodowany przez takie posty oraz dość żywa reakcja niepełnoletniej "zapisanej na wydarzenie" publiczności nie nastrajały mnie pozytywnie do tego wydarzenia.

Moje przewidywania okazały się niebezpodstawne. Cóż, zakładam, że gdyby np. w składzie tej trasy zamiast sezonowych sensacji wrzucić jakiś prog metalowe kapele, albo bardziej hardcore’owe formacje, gig mógłby się nie wyprzedać. Owszem, PWD ma potężną pozycję w Polsce, czego są doskonale świadomi (ktoś wyczuwa występ na Woodstock?), dlatego zgodnie z zapowiedziami powrócą za rok, ale nie oszukujmy się, dzieciarnia mogła postawić na inne kapele, dla których to właśnie Australijczycy byliby dodatkiem. Jeśli tak było, ich strata, bo show jakie zaprezentował zespół Winstona McCalla, skreślił wszystkie wysiłki trzech poprzedzających headlinera formacji.

Like Moths to Flames, młodsza kopia August Burns Red niestety, ale nie przekonała mnie do siebie na żywo. Zresztą, w ogóle się na to nie nastawiałem. Mimo całkiem przyzwoitego tegorocznego albumu, formacja męczyła się na scenie, a jako że pierwszy support brzmi najgorzej, na poły techniczna i melodyjna młócka tych panów okazała się być doskonałym tłem dla części towarzyskiej koncertu.

Reprezentujący Dallas metalcore’owcy z Memphis May Fire okazali się największą niespodzianką wieczoru i gdyby nie obecność Parkway Drive, absolutnym numerem jeden tego wydarzenia. Lubię ich z płyt, uwielbiam za wokal rudego chrześcijanina, ale przede wszystkim, cenię za niemal namacalną szczerość w tym co robią. Zarzuca im się zjadanie własnego ogona (z czym po części się zgodzę), ale szczyt mają dopiero przed sobą, więc lepiej niech żonglują już znanymi sobie patentami bo wychodzi im to co najmniej bardzo dobrze, a na wymyślanie metalcore’owego koła na nowo mają jeszcze trochę czasu (aż opuszczą Rise Records).

Numerek trzy to co-headliner trasy We Came As Romans. Tegoroczny album, przedstawiający kompletnie odmienione oblicze kapeli, ocierające się niemal o pop i znaczni lżejsze metalowe granie skazał niestety ten zespół na niezrozumienie ze strony fanów oczekujących "strzału w pysk". Odciążenie  brzmienia, postawienie na mniej agresywne utwory, a przede wszystkim spory dystans do siebie, jak widać zniechęciły nie tylko naszą publiczność, bo według trasowego akustyka, reakcje na ich set są wszędzie takie same. Cóż, co można powiedzieć o kapeli, która z pełną premedytacją gra cover The Wanted, a gdyby starczyło im czasu, to zakładam, że Maroon 5 również. Zespół, który zabłysnął bardziej rozbudowaną wersją metalcore’a (sample, elektronika, elementy symfoniczne), z doskonałym podziałem na dwa uzupełniające się wokale, stał się niemal "pedalskim" muzycznym pośmiewiskiem. Szkoda, bo poprzednie występy tej formacji w Polsce były o piekło lepsze.

Gig gwiazdy wieczoru, po raz drugi w ciągu trzech lat w tym samym klubie, mimo dość krótkiej setlisty dowiódł, że niezależnie od prezentowanego materiału, Parkway Drive to bezapelacyjny numer jeden w tym gatunku. Po ich prawicy są panowie z August Burns Red, którzy mają chrapkę na pierwsze miejsce podium, ale na to jeszcze przyjdzie im poczekać. Energia, luz i charyzma Parkway Drive na deskach Proximy onieśmielała niejednego domorosłego muzyka obecnego w stołecznym klubie. Dokładnie tak powinno się grać. Co z tego, że Jia O’Connor dalej pełni funkcje wizualne zamiast rzeczywiście grać na instrumencie, skoro wszystko "żre" tak jak powinno. Brzmienie to jeden z najmocniejszych atutów Parkway. Gdybym miał grać taką muzykę oddałbym wszystko za ich akustyka. Czy to plener czy klub panowie brzmią jak z płyty, a niezmiennie dobra forma frontmana tylko wzmaga to wrażenie. Część zebranych stwierdziła, że grupa odwaliła pańszczyznę - a bo zabrakło tego, a tamtego utworu, a przecież półtora miesiąca temu grali w Australii całe "Killing With A Smile". Co innego Antypody, a co innego Europa. Tamten tour był specjalnie dedykowany dla krajan PWD, więc nie rozumiem takiej postawy roszczeniowej.

Poza tym, w przypadku takich tras w Europie wszystkie koncerty są z reguły nieco krótsze. Osobiście, żadnej pańszczyzny i biedy nie odnotowałem. Owszem, zabrakło mi paru utworów, ale wszystko zrekompensowała mi obecność "The River" w setliście. O tym, jaką moc rażenia ma ten niezwykle emocjonalny utwór można się przekonać za pośrednictwem YouTube, gdzie kilku fanów rzuciło całkiem przyzwoite zdjęcia. Od siebie dodam, że w jakimkolwiek moshu na koncercie byłem… dość dawno, tymczasem przeskakałem całe show PWD. Szok i amok? Jak najbardziej. Raz do roku można. To w końcu Parkway Drive w oprawie z wystrzeliwanym konfetti w czasie "Carrion", w towarzystwie setek szczerze uśmiechniętych twarzy kochających ten zespół za to, że po prostu są.

Setlista:

Dark Days
Sleepwalker
Karma
The River
Idols and Anchors
Boneyards
Swing
Home Is for the Heartless
Deliver Me
Wild Eyes
Romance Is Dead
Carrion

Jeszcze jedno. Go Ahead polecam przenieść takie koncerty do innego klubu. Podobnie jak w styczniu na Enter Shikari, tak i teraz Proxima nie poradziła sobie z taką ilością ludzi. Na kolejki do szatni, późniejsze otwarcie bram nawet nie mam sił i ochoty narzekać.

We Came As Romans

Parkway Drive

Tekst: Grzegorz "Chain" Pindor
zdjęcia: Asia Kubicka