Mija już prawie dziesięć lat od wydania płyty "We're a Happy Family: A Tribute to Ramones", albumu, który wywarł wówczas ogromne wrażenie na moim szalono-nastoletnim ja. Dla młodego fana gitarowych hałasów była to wtedy absolutna nowość, żeby pierwszoligowy mainstream i legendy rocka nagrały na jednej płycie covery innej legendy. Ponieważ patent ten sprawdził się genialnie w przypadku wspomnianego albumu, od tego czasu zwracam szczególną uwagę na tego typu przedsięwzięcia. Problem tkwi w tym, że nie jest ich znowu tak wiele, a jeśli już się takowe zdarzają to niestety poziom oraz zapraszani wykonawcy pozostawiają wiele do życzenia. Zobaczmy więc co przygotował zespół Happysad z okazji swoich dziesiątych urodzin we wspomnianej konwencji.
Kupując płytę "Zadyszka" otrzymujemy także drugi krążek - DVD z tegorocznym koncertem Happysad z Jarocina. Niewątpliwie ten dodatek oraz dołączona "książeczka" tworzą z wydawnictwa naprawdę ciekawy prezent dla fanów, a także wspaniałą pamiątkę dla samego zespołu. I mimo, że nie jest to rewolucyjny tribute album, to chyba właśnie całość jaką tworzy wydawnictwo i okazja z jakiej powstało są tu najważniejsze. Na koniec warto dodać, że tym razem Happysad ma duże szanse umknąć krytyce internetowych hejterów. Na pewno nikt nie będzie już mógł zarzucić, że zespół nagrał piątą taką samą płytę, gdyż na "Zadyszce" wykonali tylko jeden, ostatni utwór - "Manewry Szczęścia" i to w zupełnie nowej aranżacji.
Co do reszty utworów, niestety w jakiś specjalny sposób nie porywają. Albo nie różnią się one zbytnio od oryginałów, albo ich interpretacja nie wydała mi się szczególnie interesująca. Największym rozczarowaniem jest chyba zespół Enej i Indios Bravos, których wykonania brzmią dla mnie niestety jak patetyczne męczenie żaby.
Na co warto zwrócić szczególną uwagę? W pierwszej kolejności nasuwa się bardzo przyjemne w odbiorze wykonanie szlagierowego "Zanim Pójdę" w wydaniu Czesława Mozila. Kolejna pozycja warta odsłuchania to "Nie ma nieba", zagrane przez poznańskie "Muchy". Utwór zupełnie nie przypomina ani tego co w oryginale prezentuje Happysad, ani stylu z jakiego do tej pory znaliśmy autorów "Terroromansu". Może właśnie dlatego ten nabierający tempa miks syntezatora, świetnej linii przesterowanego basu i psychodelicznych gitar odpalanych pod koniec może przyciągać uwagę słuchacza. Szkoda tylko, że na najlepsze musimy czekać całą minutę i czterdzieści sekund, kiedy to praktycznie nic się nie dzieje. Tę samą piosenkę przerobiła na swój styl grupa Frontside. Tu akurat wyborem utworu nie byłem ani trochę zdziwiony i muszę powiedzieć, że Happysad w wersji metalowej potrafi sprawić wiele radości. Ostatnia ciekawa interpretacja na "Zadyszcze" to "Taka Historia" wykonana przez Janusza Zdunka, gdzie w miejscu wokalu pojawia się trąbka i jest to nie głupie, bardzo relaksujące dla uszu rozwiązanie.
Do nagrania coverów swoich własnych piosenek zespół zaprosił zarówno zespoły blisko zaprzyjaźnione (Muchy, Hurt czy Naiv), jak również artystów nieco mniej związanych z Happysad, ale jak najbardziej znanych i rozpoznawalnych (Frontside, Enej, Czesław Śpiewa). Do trzeciej grupy zaliczyłbym jeszcze twórców mniej znanych szerszej publiczności, takich jak na przykład Maki i Chłopaki czy Natalia Fiedorczuk. Czytając "książeczkę" dołączoną do płyty, zespołowi Happysad należy się wielkie uznanie za pomocną dłoń na rynku muzycznym, którą wyciągnęli do wielu artystów jakich zaprosili na swój jubileuszowy album.
Bartłomiej Luzak