Madball

Empire

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Madball
Recenzje
2010-12-20
Madball - Empire Madball - Empire
Nasza ocena:
7 /10

Trzy lata po wydaniu "Infiltrate The System" weterani NYHC powracają z nowym albumem. Kolejny raz reprezentanci Nowego Jorku prężą muskuły, i - pomimo wieku (mojego i ich) - wciąż robi to wrażenie.

Śmiało można określić ten band hardcorowym Motorhead. Ich muzyka z płyty na płytę, od lat, nie zmienia się (nie licząc pierwszych produkcji), a jeśli nawet, to zmiany nie są szokujące. Jedynie brzmienie z upływem lat stało się bardziej metalowe.

Tym razem pieczę nad nagraniami powierzono specjaliście od deathmetalowego łojenia - Erikowi Rutanowi. Nie miałem wątpliwości, że gość poradzi sobie z materiałem nowojorczyków. W końcu na co dzień ma do czynienia z bardziej skomplikowanym graniem. Tym łatwiej było mu rejestrować i produkować muzykę Madball, gdzie przecież jest nieporównanie więcej przestrzeni miedzy kolejnymi dźwiękami niż w przypadku twórczości Nile czy Vital Remains. Wydaje mi się, że na "Empire" wydobył esencję brzmienia Madball na tę chwilę, czyli zwarty i mocny sound.

Muzycznie, jak już wspomniałem, nic nowego, ale też nie należało oczekiwać rewolucji. Proste, jak nazywam je na własny użytek, 'kwadratowe' riffy, które uderzają prosto w twarz. Całość jak zwykle bardzo energetyczna. Najkrócej rzecz ujmując prosto i do przodu. Przyznam, że Madball lubię słuchać, ale ich muzyka nigdy mnie nie porywała, przynajmniej przy odsłuchu w zaciszu domowym. Co innego Madball w wersji live, o czym można się było przekonać nie tak dawno temu choćby w Warszawie, podczas jednej z edycji Show No Mercy. Myślę, że numery pisane są właśnie z myślą o gigach. Ta bezpośrednia konfrontacja z ich muzyką stanowi sedno. Na "Empire" są wszystkie elementy, dzięki którym człowiek może się dobrze bawić na gigu, są fragmenty, w których można sobie pokrzyczeć, są tematy do rozkręcenia circle pit, a i fani moshu znajdą coś dla siebie. Jestem przekonany, że parę numerów z tej płyty wejdzie na stałe do koncertowej set listy; stawiałbym na "All Or Nothing", "Shatterproof" (tu z udziałem Mireta z Agnostic Front), "Tough Guy" czy "Delete".

Trochę czasu minęło od wydania tej płyty, a ja czasem wciąż do niej wracam. Zresztą, podobnie jak to miało miejsce z wcześniejszymi ich wydawnictwami, może tylko "Infiltrate The System" słuchałem nieco mniej. "Empire" dobrze się słucha, każdy kto lubi ciężkiego, prostego hardcore’a będzie usatysfakcjonowany. I mimo, że o wiele bardziej podoba mi się tegoroczny album innych weteranów z Nowego Jorku, "Based On A True Story" Sick Of It All, czy ubiegłoroczne produkcje Trapped Under Ice "Secrets Of The World" i Death Before Dishonor "Better Ways To Die", to Madball wciąż trzyma poziom i nigdy nie schodzi poniżej oczekiwań. Z tego powodu zawsze będę sprawdzał ich każdy kolejny album.

Sebastian Urbańczyk

Powiązane artykuły