Dawno temu jedyna szansa poznania jakiejś muzyki była taka, że kumpel mojego kumpla miał kumpla, który wymienił się taśmą z kolesiem z jakiegoś tam miasta. W tym właśnie czasie, będąc jeszcze dzieciakiem, poznałem twórczość Dezertera.
Droga ku poznaniu nie była tak wyboista, jak to przed chwilą opisałem. Zwyczajnie, kolega z podwórka podrzucił mi taśmę. Tak to się wtedy odbywało. Mam coś nowego, spodoba ci się. Nie było za bardzo czego szukać w sklepach, chyba ze pirackich kaset Modern Talking.
Zmiana ustroju przyniosła zmiany w mediach. Pierwszą oficjalnie nabytą taśmą Dezertera była "Blasfemia". Tomek Ryłko miał audycję w Radiu "S" (nie Eska dla dreska). Wtedy, w '92 roku po raz pierwszy usłyszałem "Pierwszy raz". To było coś innego, jak cała płyta, coś wyjątkowego. Do dziś tak uważam. Dezerter, funkcjonujący na scenie punk, dla mnie zawsze tworzył osobną kategorię. Stali gdzieś obok i robili swoje. Tyle podróży sentymentalnej.
Teraz mamy rok 2010 i Dezerter wciąż robi swoje, z nikim się nie ściga. Milczeli 6 lat. Przez sześć lat jednak można sporo zaobserwować, a rzeczywistość naszego kraju dostarcza wielu tematów do przemyśleń. Rodzi też wiele frustracji. Jak jej nie ulec? Jak się zdystansować do tego, co się dzieje wokół? Na te pytania dobrą odpowiedź daje nowa płyta weteranów hc/punk ze stolicy. I jest to jedyna odpowiedź, bo zespół, zamiast podsycać złe nastroje, wskazywać, woli stawiać pytania, na które każdy na własną rękę może poszukać odpowiedzi. Zespół też tłumaczy. Tłumaczy choćby tytuł albumu "Prawo Do Bycia Idiotą".
"Prawo do bycia idiotą to jedno z nigdzie nie zapisanych praw, z którego nasi obywatele tak chętnie korzystają. Jest to również tytuł nowego studyjnego albumu Dezertera. Jak zwykle, zapraszamy bezmyślnych do refleksji, a myślących do zabawy."
Czasy, kiedy zespół chciał grać tak szybko i głośno jak się da, minęły, choć muzyka nic nie straciła ze swojej energii. Większą wagę zespół przykłada do aranżacji. W odpowiednich momentach wyeksponowane są partie poszczególnych instrumentów. Muzyka na "Prawo Do Bycia Idiotą" jest oparta w głównej mierze na rytmie. To perkusja i bas rządzą, nawet jeśli w danym momencie najbardziej wysuniętym instrumentem jest gitara. Muzyka zawarta na tym albumie jest bardzo zwarta i pomimo tego, co przed chwilą napisałem, bardzo melodyjna. Brzmienie jest klarowne, ale nie w popowy sposób. Nie brakuje tu brudu, ale wszystko jest zarazem bardzo czytelne, słychać każdy instrument, nawet kiedy partie staja się bardziej gęste. Niewątpliwie ukłony należą się tutaj realizatorowi Adamowi Toczko. I to, co najwazniejsze - mimo tylu lat obecności na scenie Warszawiacy wciąż mają świetne pomysły. Właściwie w każdym numerze jest coś, co sprawia, że chce się do tej płyty wracać. Jest ona na swój sposób bardzo chwytliwa.
Osobna uwaga tradycyjnie należy się warstwie tekstowej. Krzysztof Grabowski ma rzadką umiejętność opisywania rzeczywistości i zachodzących w niej zdarzeń w prosty, trafiający w samo sedno sposób. Unika przy tym infantylizmu, który tak często staje się udziałem młodych bandów punkowych czy hip-hopowych.
Nie będę tu interpretował poszczególnych tekstów, zacytuję jedynie niektóre fragmenty, by zobrazować to, o czym napisałem wyżej.
"W kraju gdzie normą jest nienormalność/ Gdzie hipokryzja znaczy moralność/ Gdzie głos rozsądku jest zagłuszany/ Jesteśmy sektą ludzi normalnych" - 'Jesteśmy Sektą'
"Zapuszczam wąsy/ Wyciągam szablę/ Pędzę na koniu po śmierć i chwałę/ A żadna myśl nie mąci mi głowy/ Bo tu emocje podsycają ogień" - 'My Polacy'
"Może to wszystko jest bzdurą/ A życie wygląda inaczej/ Może rządy są uczciwe/ I nie ma ukrytych znaczeń/ Może to, co chcą ci sprzedać/ Powinieneś od nich kupić/ Nie zadawać trudnych pytań/ I po prostu ich polubić" - 'Prawo Do Bycia Idiotą'.
Reszta nabiera znaczeń po przeczytaniu całości, ale myślę, że i te zacytowane fragmenty dają jakieś wyobrażenie. Dezerter nagrał kolejną znakomitą płytę, pełną świetnych tematów muzycznych i lirycznych. Znów jest to ewenement na polskiej scenie muzycznej. Drugiego takiego zespołu nie ma. Krótko mówiąc, kto nie ma tej płyty ten gapa.
Sebastian Urbańczyk