Less is Lessie

The Escape Plan

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Less is Lessie
Recenzje
Grzegorz Bryk
2021-03-01
Less is Lessie - The Escape Plan Less is Lessie - The Escape Plan
Nasza ocena:
9 /10

Pierwsza wielka płyta polskiego rocka roku 2021 właśnie się ukazała. Wszystko to za sprawą debiutujących długogrającym albumem wrocławian z Less is Lessie.

I jest to płyta znikąd. Bo być może we Wrocławiu Less is Lessie przez 5 lat istnienia zdążyli zdobyć swoją widownię, ale dla reszty Polski byli prawdopodobnie anonimowi. Zresztą do tej pory wydali tylko koncertowy „Live At Uniq Sound Studio„ i singiel „Blackout”. Teraz, dzięki akcji crowdfundingowej ukazuje się „The Escape Plan”, płyta, która już pierwszymi tąpnięciami wzbudza zainteresowanie.

Jest to muzyka o Wrocławiu. Dźwiękowa podróż ulicami tego miasta, bez przerw miedzy utworami, w formie klasycznego koncept albumu. Muzycy zadbali, by słuchacza zaangażować, więc już na starcie rzucają odbiorcy dołączoną do krążka mapkę i tylko dzięki podróżowaniu po wyznaczonej ścieżce można rozpoznać, którego utworu się właśnie słucha – jako takiego spisu tytułów nikt nie udostępnia. Pomiędzy dużymi utworami znajdują się krótkie przerywniki opisane nazwami poszczególnych ulic wrocławskiego Nadodrza (start na Wyszyńskiego, a finał w okolicach Portu Miejskiego). Cała podróż naszpikowana jest dźwiękami pozamuzycznymi zarejestrowanymi podczas spacerów po Wrocławiu.

I ktoś mógłby pomyśleć, że to musi być jakaś ciekawostka dla lokalnych patriotów, ale „The Escape Plan” to album światowego formatu. Najprościej można by go umiejscowić w klimatach progresywnego rocka Stevena Wilsona, ale byłby to tylko zarys interesującego brzmienia Less is Lessie tym bardziej, że przykładowo w takim „The Greate Escape” słychać Beatlesów. Już na samym początku wita nas też głos anglojęzycznego narratora, który będzie oprowadzał słuchacza po mieście – w tym aspekcie na myśl może przyjść klasyczny album „War of the Worlds” Jeffa Wayne’a.

Less is Lessie grają rocka, czasem mocniejszego, czasem bardziej artowego, ale podczas marszu ulicami Wrocławia spotka słuchacza wiele niespodzianek: płaczliwa trąbka skąpana w strugach deszczu („Krukowa”), beztrosko błąkająca się echem pośród kamienic harmonijka ustna („Chrobrego”), gdzieś po drodze wyłoni się jazzowe pianino, progresywne syntezatory, akordeon czy niezwykle istotne dla brzmienia płyty skrzypce Weroniki Kowal (solówka w „The Fall” wprawia w osłupienie!). I to nie jest tak, że ktoś tu mocno przekombinował i tych wszystkich udziwnień jest za dużo. Mimo wielu przeróżnych motywów i instrumentów wciąż czuć, że słucha się tego samego albumu.

Piekielnie podoba mi się patent w jaki bas i perkusja budują tło, jest to bardzo charakterystyczne, nieco klubowe, marszowe rytmizowanie - rzeczywiście można poczuć klimat żwawego spaceru. Ogólnie też bas Macieja Janiszewskiego pięknie na „The Escape Plan” wybrzmiewa. Gitara natomiast wyczarowuje tak przejmujące solówki, że długimi fragmentami czuć ciarki na plecach, inspiracje Davidem Gilmourem są dość wyraźne, szczególnie mocno oddziałuje to w asyście gęstych teł klawiszowych.

W finałowym „Less is More” usłyszymy wokal Michała Wojtasa z Amarok i utwór spokojnie mógłby się znaleźć np. na ich wspaniałym „Hunt”.

Cóż, wygląda to na fantastyczny początek roku dla rodzimego rocka progresywnego. Płyta do wielokrotnego odsłuchu i odkrywania. I chociaż wciąż uważam, że ponad 70 minut to trochę za dużo, to kilkukrotnie przeszło mi przez myśl, że słucham czegoś arcygenialnego i słabych punktów „The Escape Plan” nie ma prawie wcale!

Powiązane artykuły