The Pineapple Thief

Versions Of The Truth

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy The Pineapple Thief
Recenzje
Grzegorz Bryk
2020-12-02
The Pineapple Thief - Versions Of The Truth The Pineapple Thief - Versions Of The Truth
Nasza ocena:
7 /10

Gdy Bruce Soord anonsuje nowy album, to znak, że czas najwyższy pochować rowery do piwnic, wyjąć z szafy grube koce i szykować się na sezon grzewczy, bo muzyka mało którego zespołu tak mocno pachnie jesienią.

Właściwie tak było od samego początku The Pineapple Thief, że ich dźwięki poprzez swój liryzm i melancholię jesiennieją rzeczywistość, bez różnicy, czy byli bardziej indie rockowi czy przesuwali się zdecydowanie ku progresywnej naturze. Dziś zresztą można ich chyba bez ogródek nazywać przedstawicielami progresywnego indie, a dołączenie do składu fantastycznego bębniarza Gavina Harrisona tylko uwypukliło prog-rockowe elementy. Bo o ile na najnowszym, już trzynastym albumie formacji „Versions of the Truth” nie zmieniła się jesienna atmosfera muzyki Brytyjczyków, jej nostalgiczny i zadumany charakter, to drugim najistotniejszym elementem brzmienia jest zdecydowanie rytmika krążka – z bardzo wyraźnie zaznaczoną w produkcji rolą hi-hatu.

Harrison mocno manifestuje swoją obecność w kompozycji, bębni inaczej niż podkłady zagrałoby prawdopodobnie 99,9% perkusistów. Tutaj bity są tkane misternie, niebanalnie, stanowią o niezwykłości w swojej istocie dość nieskomplikowanych kompozycji. W grze perkusji mimo pozornej monotonii dzieje się bardzo wiele i wyczuleni na punkcie technicznych niuansów na pewno zamiast w wyżalającego się na pierwszym planie Soorda, zaczną wsłuchiwać się w łamiącego bity i matematykującego Harrisona. Nieprzypadkowo mówi się, że Gavin Harrison po dołączeniu do zespołu (na „Your Wilderness” jako muzyk sesyjny, a „Dissolution” już jako pełnoprawny członek) wyniósł The Pineapple Thief na wyższy poziom.

„Versions of the Truth” nie jest albumem przełomowym dla kapeli. Czasem płynie, czasem się snuje. Rozmarzona atmosfera momentami go rozmywa przez co poszczególne utwory trochę za bardzo upodabniają się do siebie stanowiąc pomost pomiędzy lepszymi kawałkami. Takim bez wątpienia jest tytułowy „Versions of The Truth”, w którym prócz budującego interesujące wokale Soorda ponownie szarżuje Harrison, przemycając do swojej gry elementy, które jakby podpatrzył od Pata Mastelloto, gdy współpracowali w King Crimson.

Dzięki bluesowej motoryce i riffowi na gitarze akustycznej uwagę przykuwa „Demons”, a soulowo-gospelową atmosferą promienieje piękny „Driving Like Maniacs”. Piszczącą gitarą i zgrabnym motywem na niej lśni „Leave Me Be”, interesującą solówkę, trochę jakby ktoś postanowił nagrać ja z pomocą… wiertarki wciśnięto też w „Our Mire”. Płytę zamknie urodziwa pościelówka z gitarą klasyczną „Stop Making Sense” i tajemniczy, ale przy tym bardzo ładnie zaśpiewany „The Game” – tu robotę robi też sekcja Harrison-Steve Kitch.

„Versions of the Truth” to kolejny jesienny, zamyślony krążek The Pineapple Thief. Pełen uroku, nierzadko czarujący, ale momentami też ospały. Niemniej bardzo podoba mi się ta symbioza pomiędzy emocjonalnym, fragmentami nawet skomlącym rozpaczliwie Brucem Soordem, a diablo matematycznym i precyzyjnym jak maszyna Gavinem Harrisonem. Ta współpraca to jeden z ważniejszych elementów, dla których warto przesłuchać „Versions of the Truth”.

Powiązane artykuły