Leaving the 3rd Dimension
Gatunek: Rock i punk
Poznaniacy z Beyond The Event Horizon na debiucie zdążyli już przekroczyć horyzont zdarzeń, by na przełomowym dla brzmienia kapeli mini-albumie „Far” poszybować w kosmiczną dal. Teraz postanowili opuścić trzeci wymiar.
I bardzo dobrze, że po raz kolejny zabierają nas w tę swoją muzyczną odyseję, bo Beyond The Event Horizon to obecnie jeden z ciekawszych zespołów post-rockowych w naszym kraju – może jeszcze nie tej klasy co Tides From Nebula czy Besides, ale na pewno wybijający się na tle gatunku. Nawet mimo tego, że przecież na rodzimej scenie instrumentalnego post rocka mamy takie składy jak Spoiwo, Ayden, Sounds Like The End of The World, mindsedge, Signal from Europa czy kilka innych.
Rzecz dla „Leaving the 3rd Dimension” najważniejsza to istotny fakt, że zespół poszedł w kierunku, który zapoczątkował na „Far”, czyli postawił na ambient i syntezatory rodem z berlińskiej szkoły elektroniki w duchu Tangerine Dream (zamykający krążek „Love On A Real Train” to przecież całkiem sprawny, dużo bardziej rockowy cover niemieckich mistrzów), Klausa Schulze ale też Vangelisa w tak brawurowy sposób rozświetlającego klawiszami „Blade Runner”. Podlał to momentami space rocka a nawet rocka psychodelicznego.
Brzmienie jest doprawdy kosmiczne, pełne przestrzeni, bogate i utrzymane w specyfice ścieżek dźwiękowych do autorskiego kina fantastyczno-naukowego, czerpiących przede wszystkich z tradycji syntezatorowej berlińskiej elektroniki i post-vangelisowskiej muzyki filmowej. Zresztą to ogólnie najlepiej nagrany album Beyond The Event Horizon – masywny, tłusty i selektywny. Chciałoby się powiedzieć, że zrealizowany na światowym poziomie, na pewno lepiej niż debiutancki „Event Horizon”.
Pięknie dudnią kotły Pawła Michałowskiego i szyje bas (zastępujący Tomasza Walesa Maciej Hildebrandt bezbłędnie wpisał się w estetykę poznaniaków). Sekcja ma moc, tworzy idealny i nadspodziewanie melodyjny fundament pod grę gitar i tworzących kosmiczną przestrzeń klawiszy Tytusa Adamczewskiego. Gitary Adama Kowalka potrafią uderzyć potężnym, metalowym przesterem albo również budować warkocze dźwięków – w tym drugim przypadku odnoszę wrażenie, że gitara ma trochę za dużo środka, przydałoby się nieco ją ocieplić i być może chwilami poeksperymentować z gałką reverbu, ale i to nie zawsze, bo czasami jest w punkt.
Charakterystyczne dla post rocka ściany dźwięku prezentują się wybornie – wzniośle, masywnie i gęsto przy jednoczesnej klarowności soundu. Nieźle wychodzi stopniowanie napięcia utworów, a wyciszenia w środku by budować hipnotyczne fragmenty zachwycają – chociażby to w „Away From Home” gdy odzywają się bliskie brzmieniu Hammondów klawisze i mantryczna perkusja, bez mała jak w „Echoes” Pink Floyd, i tylko szkoda, ze właśnie w takich chwilach poznaniacy nie pozwalają sobie na jakieś bardziej odważne popisy instrumentalne.
Beyond The Event Horizon powrócili z klasowym materiałem, bez wątpienia najlepszym w dotychczasowej karierze. Na dodatek odnoszę wrażenie, że kwartet wsłuchuje się w głos krytyki i inteligentnie poprawia to co we wcześniejszej twórczości zgrzytało. To ważne by otworzyć się na uwagi z zewnątrz, bo i są one zawsze najbardziej obiektywne, pozwalają zerknąć na twórczość z dystansu. Dla międzyplanetarnych żeglarzy i piewców kosmicznych horyzontów „Leaving the 3rd Dimension” będzie wspaniałą przygodą.