Tides From Nebula

From Voodoo To Zen

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Tides From Nebula
Recenzje
Grzegorz Pindor
2019-10-02
Tides From Nebula - From Voodoo To Zen Tides From Nebula - From Voodoo To Zen
Nasza ocena:
9 /10

Doskonale pamiętam moment, kiedy po raz pierwszy usłyszałem “Purr”, jeden ze szlagierów Tides From Nebula jeszcze za czasów nagrań z sali prób.

Od tamtej pory grupa niejednokrotnie towarzyszyła mi w wielu smutnych chwilach, jak zresztą, cały nurt post-rocka. Panowie dość szybko rozwinęli skrzydła, stając się najlepszym tego typu zespołem na naszym rynku, a od niedawna jednym z bardziej cenionych na europejskiej scenie. Wszystko w pełni zasłużenie, i choć w pewnym momencie moje zainteresowanie stołeczną grupą zmalało, rad jestem, że panowie kontynuują swoją podróż. Obecnie w zmniejszonym składzie jako trio (w styczniu szeregi formacji opuścił gitarzysta Adam Waleszyński), w dodatku będące bardziej po elektronicznej stronie nurtu – ale wciąż mają w sobie to „coś” do czego chce się wracać.

Jak dotąd album zbiera same pozytywne recenzje i nie ukrywam, że nie inaczej będzie w moim przypadku. Od pierwszych taktów singlowego „Ghost Horses” panowie zabierają nas w pełną niespodzianek podróż po zakamarkach wszystkiego co dziś jesteśmy w stanie wrzucić do szufladki prog. Nie jest to bynajmniej muzyka skomplikowana i stanowiąca wyzwanie dla słuchacza ze względu na jej techniczny aspekt. Raczej na swój sposób relaksująca, terapeutyczna – i tym razem chyba najbardziej plastyczna w dorobku Tides From Nebula.

Wielowątkowość i emocjonalny charakter kompozycji zawartych na „From Voodoo To Zen” spodoba się równie dobrze tym, którzy cenią matematyczny kunszt Periphery i nieprzewidywalność Strawberry Girls, co wytrawnym znawcom post-rocka, którzy rozkochali się w melodyce 65daysofstatic i nie obca im nośność świetnie bawiących się elektroniką Duńczyków z Vola. Nazwy stanowiące drogowskaz do wyłożenia zawartości płyty nie powinny jednak przesłaniać jednej, kluczowej rzeczy. To nadal Tides From Nebula jakie już znamy (najlepiej słychać to w „Radionoize”), tylko podane w mniej rockowy (gitarowy) sposób, potwierdzający chęć poszukiwań.

Oszczędność w kreacji partii gitar wyszła grupie na dobre. Dzięki temu można poświęcić więcej czasu na wyłapywanie brzmieniowych niuansów, a zwłaszcza tego co dzieje się w materii sekcji rytmicznej. Po raz pierwszy od czasu „Earthshine” tak mocno skupiam się na tym, jak tkane są linie basu i perkusji (posłuchajcie jak mniej znaczy więcej w „Nothing to Fear and Nothing to Doubt” oraz niemal drum’n’bassowego rytmu w utworze tytułowym) i jak dobrze współgrają z aranżem klawiszy. Syntezator to w tej chwili chyba najbardziej eksploatowany instrument w szeregach Tides From Nebula, a śmiem twierdzić, że być może w Nebula Studio w ogóle.

Podoba mi się balans pomiędzy klasycznym instrumentarium, a elektronicznymi pasażami, i to jak zgrabnie się uzupełniają. W wielu przypadkach łatwo o przesyt i przedobrzenie, jednak na piątym krążku panowie pokazali, że nie tylko potrafią mądrze układać muzyczne puzzle, co zrobić to w taki sposób, aby żaden z bohaterów tego wydawnictwa nie był pokrzywdzony. Krótko mówiąc „From Voodoo To Zen” to fantastyczny album na każdej płaszczyźnie i mocny kandydat do płyty roku w swojej klasie.