Garaż w Leeds

Nikt nie będzie pamiętał

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Garaż w Leeds
Recenzje
Grzegorz Bryk
2019-06-26
Garaż w Leeds - Nikt nie będzie pamiętał Garaż w Leeds - Nikt nie będzie pamiętał
Nasza ocena:
7 /10

Wydawnictwo Requiem Records w swojej Archive Series starają się ocalać od zapomnienia zespoły, które kiedyś funkcjonowały, choć nie za długo - coś tam po sobie zostawiły, ale ciężko to odszukać, a jednocześnie z jakiegoś względu warto o nich pamiętać.

To trochę na przekór tytułowi ich najnowszego wykopaliska (zaczerpniętego z utworu „Szept pamięci”). Bo gdy rzeczywiście można sobie było pomyśleć, że o Garażu z Leeds nikt pamiętać nie będzie, to okazało się, że są jeszcze tacy, którzy pamiętać chcą. Właśnie dlatego Requiem Records wznowili Pornografię, Agressive 69, Düsseldorf czy Krew i wiele innych. Niektóre z tych nazw znaczą więcej, inne zdążyły totalnie wywietrzeć ze świadomości słuchacza i egzystują bodaj tylko na zmurszałych plakatach jarocińskich festiwali.

Historia Garażu w Leeds nie jest długa, to zaledwie mgnienie. Jest też pełna sprzecznych informacji, choć i tych w Internecie wiele znaleźć się nie da. Zespół powstał w połowie lat 80’ w Katowicach na gruzach kapel Bessensu i Nowy Horyzont. W 1986 wystąpili nawet w Jarocinie. Na początku grają w nim Bogdan „Żaba” Lewandowski, Marian „Marcyś” Michalski i Leszek „Lyja” Lyszczyna. Później dołącza do nich Adam „Mientek” Białoń. Przez kapelę przewinął się jeszcze Andrzej „Czajnik” Czajkowski oraz Adam „Kicaj” Zając. Ale personalia są tu mało ważne, bo nazwiska tych muzyków są dziś totalnie anonimowe, a przynajmniej dla sporej większości słuchaczy. W Internecie można znaleźć opowieści o tym, że paręnaście lat temu ktoś-gdzieś widział zasuszonego „Żabę” Lewandowskiego jak prosił o fajkę, 2 złote i żyjąc w swoim, nieistniejącym fizycznie świecie opowiada pod nosem o reaktywacji Nowego Horyzontu. Lewandowski dziś nie żyje. Zmarł w 2009 roku „śmiercią tragiczną” – cokolwiek to znaczy, bo tak zostało to opisane we wkładce do „Nikt nie będzie pamiętał”. Podobnie jak Czajkowski i Zając. Michalski mieszka w Vancouver, po tym jak uciekł przed UB u kresu PRLu.

To więc cud, że jakieś archiwa Garażu w Leeds w ogóle się uchowały. Nie ma tu jednak żadnego materiału z profesjonalnego studia. Trzy nagrania przypominające taśmy demo, brzmiące zresztą bardzo kasetowo oraz utwory w wykonaniu koncertowym – nieopisane gdzie i kiedy. Do „Szept pamięci” nakręcono teledysk. Stworzył go Tomasz Dobrowolski jako pracę dyplomową. Zaliczył. Klip można odnaleźć na YouTube.

Wszystko co zostało po Garażu w Leeds to urywki historii, kilka nazwisk, kilka zdjęć i 13 utworów, które osadzone mocno w post-punku i zimnej fali przeszywają depresyjnym nastrojem i nihilistycznymi tekstami. Mówiło się, że Garaż w Leeds mogą być polskim Joy Division i zestawianie tych kapel rzeczywiście ma w sobie trochę sensu. Zresztą na jednym ze zdjęć bodaj „Mientek” ma na sobie koszulkę zespołu z Manchesteru. Gdy grupa wychodziła na prostą: Jarocin, toruńska „Od Nowa”, warszawski „Remont” i festiwal Muzyki Nowej i Odjazdowej – nagle wszystko umiera. Michalski wyjechał do Kanady, a Lewandowski i Białoń reaktywowali Nowy Horyzont, z którym działali aż do 2000 roku. Po Garażu w Leeds zostało właściwie tylko tyle ile znalazło się na „Nikt nie będzie pamiętał”, a przynajmniej tyle materiału udało się odszukać.

Wielkie brawa należą się przede wszystkim wydawcy, który jakby nie patrzeć przywraca z niebytu kapele, o których prawdopodobnie nikt już nie pamiętał. Wygrzebuje kolejne dokumenty – w przypadku Garażu w Leeds – portretujące polską scenę cold wave. Bo jeśli rzeczywiście mielibyśmy mieć polskie Joy Division, to Garaż w Leeds byli temu bardzo bliscy. No i wydania są to zawsze ładne, schludne i rzucające się w oczy.