Disturbed

Evolution

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Disturbed
Recenzje
Konrad Sebastian Morawski
2018-11-22
Disturbed - Evolution Disturbed - Evolution
Nasza ocena:
5 /10

David Draiman zapowiadał, że nowy krążek Disturbed będzie dla kapeli czymś w rodzaju czarnego albumu dla Metalliki. Te zapowiedzi można włożyć między bajki, zaś „Evolution” może okazać się najsłabszym dziełem w historii zespołu.

W kilku pierwszych słowach można powiedzieć, że to kolejne nagranie standardowo wpisujące się w styl kapeli. Na pozór niewiele zmienia się w filozofii zespołu. To wciąż oparte na charakterystycznym wokalu hardrockowe granie, które niekiedy zapędza się w okolice heavy metalu, często też przywołując muzyczne reminiscencje na temat lat popularności nu metalu. Niestety na nowym krążku Disturbed można też odczuć częste próby łagodzenia brzmienia, tak jakby Amerykanie próbowali otwierać się na znacznie szersze grono odbiorców, które w tym przypadku lokalizuje się w popularnych stacjach radiowych. W jakim miejscu znajduje się dziś więc Disturbed? Album „Evolution” dowodzi, że nie mamy tu do czynienia z ewolucją – to raczej kilka kroków wstecz, dewolucja?

Uwagę zwracają dynamiczne, energetyczne kawałki („Are You Ready”, „No More”, „The Best Ones Lie”), będące kwintesencją popularności Disturbed. Galopujące riffy gitarowe Dana Donegana i żywiołowe partie perkusji Mike'a Wengrena układają się w znaną już dla tej tożsamości muzycznej całość, której najważniejszym elementem wciąż pozostaje charakterystyczny wokal Davida Draimana, będącego też autorem wielu unikatowych patentów wokalnych, czyniących go postacią rozpoznawalną po dwóch wykrzyczanych dźwiękach. Tak samo jest zresztą w przypadku wymienionych numerów zaprezentowanych na „Evolution”. To utwory sztandary zespołu, które powinny spodobać się każdemu wytrwałemu miłośnikowi jego twórczości.

W zawartości „Evolution” nie zabrakło też kompozycji balladowych wpisujących się w typowe standardy dokonań Disturbed, choć tym razem zespół – inaczej niż na ogół – pokusił się o trzy, a nie jedną balladę. O ile więc w klimat typowej dla grupy melancholii wpisuje się niezły „A Reason to Fight”, o tyle już „Hold On to Memories” i „Already Gone” w dużej części opierają się na gitarze akustycznej i czystym jak niemowlęca pupa wokalu Draimana. Tego typu akustycznych zaskoczeń znalazło się na „Evolution” więcej, ale nie zawsze z korzyścią dla płyty. Otóż fragmentami w nieomal popowe (!) klimaty wprowadza „Watch You Burn”, który prawdopodobnie w zamyśle zespołu miał być czymś w rodzaju numeru unplugged, a okazał się niezręczną próbą złagodzenia brzmienia. Czyżby muzykom Disturbed zaczęło brakować pewności siebie?

Problemem „Evolution” może być dziś także częściowe powielanie schematów wypracowanych przez kapelę na przestrzeni lat. Grupa niekiedy próbuje urozmaicać kompozycje dużą ilością efektów („In Another Time”) lub nietypowych wypuszczeń instrumentalnych („Saviour of Nothing”), ale w finalnym wrażeniu konsekwentnie trzyma się swojego wypróbowanego, choć niezbyt wszechstronnego stylu. Niestety część utworów (np. „Stronger on Your Own”) wydaje się tak oczywistych i miałkich, że przechodzą zupełnie koło słuchacza, tak jakby miały tylko sztucznie wypełnić przestrzeń krążka.

W sumie więc Disturbed w swojej twórczości studyjnej zalicza zjazd po równi pochyłej. „Evolution” okazuje się rozczarowującym i niepoukładanym dziełem. Znajdziemy tu kilka dobrych kompozycji, mających szansę na stałe wejść do repertuaru koncertowego kapeli, ale na płycie przeważają utwory, o których zapomnicie chwilę po usłyszeniu.