Yellow Horse

Lost Trail

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Yellow Horse
Recenzje
Grzegorz Bryk
2018-08-06
Yellow Horse - Lost Trail Yellow Horse - Lost Trail
Nasza ocena:
8 /10

Debiutancka EPka "My Little Girl" zapowiadała, że Yellow Horse mają na siebie świetny pomysł, a poza tym nie są w tej branży świeżakami, więc posiadają też umiejętności, by pomysł zrealizować.

Zespół tworzy trzech facetów, których imiona na rockowej scenie nie są anonimowe: Paweł Soja (bas, wokal) i Dominik Cynar (gitary) - związani z grupą Steel Velvet oraz Mateusz Krupiński (instrumenty perkusyjne) na co dzień obtłukujący gary w Ciryam. Panowie postanowili sięgnąć po estetykę amerykańskiego grania z przełomu lat '60 i '70: rock akustyczny, country, rockabilly, southern rock i soft rock – to słowa klucze brzmienia Yellow Horse. Pobrzmiewają tu zarówno Gregg Allman jak i Creedence Clearwater Revival, Neil Young i Johnny Cash, Fleetwood Mac i Bon Jovi.

Najważniejsze, że granie Yellow Horse to feeria wspaniałych, zapadających w pamięć melodii. Gdy zespół publikował dziesięciominutową EPkę "My Little Girl", wątpiłem, czy uda im się utrzymać tak świetny poziom na długogrającym albumie, tymczasem "Lost Trail" to w istocie prawie czterdzieści minut rozkołysanej i rześkiej muzyki. Refreny z "I Still Wonder", "My Little Girl", "Burning Love" spokojnie mogłyby hulać po amerykańskich listach przebojów. Utwór "Lost Trail" bardzo kojarzy się z "Blaze of Glory" Jona Bon Jovi, głównie za sprawą slide'ów na akustyku, z kolei "Country Boy" i "I Got To Go" (tu dochodzi świetny gościnny występ Tomka Drachusa na pianinie) przyjemnie mieszają stylistyki Creedence Clearwater z Johnnym Cashem. W southernowo-bluesowym stylu dźwięczą "Sanayaka Stories" i "Dark Moon". Wybrzmi też śliczna ballada "Afraide of Love" z nadającymi kolorytu popisami fletu na drugim planie.

I choć granie jest utrzymane głównie w klimatach akustycznych, to gdy już do saloonu pełnego pachnących whisky kowbojów wchodzi gitara elektryczna z jakimś solo, albo riffem, to śpiewa doprawdy godnie, czego zwieńczeniem i najlepszym przykładem jest druga część mrocznego utworu "Dark Moon", gdzie gitarowe popisy osiągają mistrzowski poziom.

Na "Lost Trail" najlepsze jest to, że muzycy się bawią. Dźwiękami, inspiracjami, a samo granie sprawia im niezwykle dużo frajdy. To czuć w muzyce - jest rześko, przebojowo, zabawowo. Gdy parę miesięcy temu miałem przyjemność słuchać pierwszych dziesięciu minut muzyki Yellow Horse, to dostałem trzy fajne kompozycje, ale nie sądziłem, że uda im się nagrać cały album na tak wysokim poziomie. Tymczasem Yellow Horse rzeczywiście to zrobili. "Lost Trail" to świetny krążek. Czy tej płyty da się nie polubić? Szczerzę wątpię!

Powiązane artykuły