Debiutancki krążek będzińskiej formacji proAge to muzyka, którą - jestem w stu procentach przekonany - namiętnie puszczałby w swoich audycjach Tomasz Beksiński. Prawdopodobnie stałby się jednym z mecenasów grupy.
ProAge to dalszy ciąg mającego swój początek w latach ‘80 zespołu Czwarty Wymiar. W 2008 roku ekipa powzięła decyzję o reaktywacji pod obecną banderą. No i właśnie ten duch przełomu lat 80/90 progresywnego rocka jest w debiutanckim studyjnym materiale permanentny. To muzyka duszna, pesymistyczna, skąpana w mroku, naznaczona piętnem nowej fali i rocka gotyckiego. Najbliższym porównaniem byłby chyba kultowy zespół Abraxas (przecież "Whispers and Memories" spokojnie mógłby się znaleźć na którejś płycie bydgoskiego bandu) i późniejsze wcielenia jego muzyków w postaci Ananke. Właśnie stąd przywołany został duch audycji Beksińskiego, rozkochanego w Abraxas. Całość unurzana jest w gęstych klawiszach (Marcin Kosakowski kapitalnie tworzy klawiszami mroczny charakter utworów), mocnych, momentami metalowych riffach i porządnych solówkach. Gdzieniegdzie pojawiają się dźwięki pozamuzyczne idealnie budując klimat - odgłosy wiatru i kraczące wrony to piekielny dobry wstęp do cmentarnego "Charona".
"Charon" wydaje się zresztą kwintesencją stylu proAge, łączy w sobie wszystkie najważniejsze cechy "A Different State of Reality", włączając w to niemalże growlowane wokale, ciężkie partie gitary przeplatane z graniem mocno atmosferycznym, lepkimi klawiszami, posępnym klimatem i instrumentalną oraz wokalną ekspresją. Ciekawego grania jest tu całkiem sporo. "Plan B" to jakby operetka, ale wyrwana z koszmaru, idealne tło dźwiękowe do klasycznego, przedwojennego horroru "Dziwolągi". "Two Words" napędzają zdelayowane na post rockowo gitary, "Takeway Life" to świetny przedstawiciel progresywnego metalu, a "Dear" zachwyca katedralnym klimatem, jest tam fragment jakby z Bacha wyjęty. Największe wrażenie robi jednak zaangażowany utwór "Charlie Hebdo" (tytuł jasno precyzuje tematykę, a pointa kompozycji streszcza się w powtarzanym jak mantra zawołaniu: "No more killing, no!"). Numer przywołuje dość wyraźne skojarzenia z "Careful with that Axe Eugene" Pink Floyd.
Rzecz najważniejsza i zarazem najbardziej charakterystyczna na "A Different State of Reality" to wokale Mariusza Filoseka. Tu pojawia się niestety zgrzyt. Album wyszedł w dwóch wersjach językowych. Opieram się głównie na materiale anglojęzycznym, ale udało mi się przesłuchać również większą część polskojęzycznego "Odmiennego stanu rzeczywistości". Po polsku Filosek to prawdziwy demon, fenomenalny wokalista o aktorskich możliwościach głosowych i ekspresji dorównującej najlepszym czasom Adama Łassy (Abraxas, Ananke). Stanowi o sile muzyki proAge, tym bardziej że teksty na albumie są naprawdę świetne, mocne, dosadne. Materiał anglojęzyczny niestety spłaszcza emocjonalny wydźwięk płyty, a sam angielski Filoseka jest taki sobie, a przynajmniej niewystarczający na podbój zachodnich rynków. Język Szekspira można było sobie więc śmiało podarować.
Im głębiej wgryzałem się w muzykę proAge, tym coraz bardziej mnie ona do siebie przekonywała, a początkowo rozmazane brzmienie, stawało się klarowniejsze, jednocześnie uwydatniając rozmaitości zawarte w poszczególnych kawałkach, które z początku zdawały się bliźniaczo podobne. To trudna muzyka i przez to zdecydowanie warta poznania. Ale tylko w wersji polskiej. Jako "Odmienny stan rzeczywistości" album smakuje najlepiej. A jeśli mamy do wyboru dwie wersje, to "A Different State of Reality" bym sobie jednak podarował. Ocena niech będzie wypadkową obu.