Eagles of Death Metal

I Love You All the Time. Live at the Olympia in Paris

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Eagles of Death Metal
Recenzje
2017-09-29
Eagles of Death Metal - I Love You All the Time. Live at the Olympia in Paris Eagles of Death Metal - I Love You All the Time. Live at the Olympia in Paris
Nasza ocena:
7 /10

13 listopada 2015 roku cały świat dowiedział się o istnieniu Eagles of Death Metal, a sam zespół po wsze czasy stał się częścią podręczników historii.

Oczywiście chciałoby się, by chodziło wyłącznie o ich umiejętności muzyczno-sceniczne, ale tym razem historię napisał ktoś zupełnie inny. Islamscy terroryści przeprowadzili szereg ataków, zbrodnię przeciwko ludzkości, a jeden z nich miał miejsce podczas koncertu Eagles of Death Metal w paryskiej sali Bataclan 13 listopada 2015 roku. Zginęło około 100 osób (niektóre źródła podają 87 inne 89). Wśród zamordowanych był Nick Alexander - członek ekipy EODM zajmujący się sprzedażą pamiątek. To właśnie jemu, a także Thomasowi Ayadowi (pracownikowi należącej do Universal Music wytwórni Mercury Records) oraz pozostałym ofiarom zamachu grupa zadedykowała najnowsze koncertowe wydawnictwo DVD "I Love You All the Time".

Jak podaje opis z wkładki, Eagles of Death Metal postanowili powrócić 16 lutego 2016 roku do paryskiej Olympii, by dokończyć koncert z Bataclan. I właściwie jest to jedyna wzmianka o ataku terrorystycznym podczas całego wydawnictwa. Ani Jesse Hughes ani Joshua Homme nie wspominają o tym wydarzeniu podczas samego koncertu. Słów jest tu zresztą niewiele. Niech to będzie ostrzeżenie, dla tych, którzy sądzili, że EODM zrobią z wydawnictwa jakiś rodzaj manifestu, bądź epitafium. Podczas występu nie ma wątku terroryzmu, politykowania, czy popadania w patos. Jest za to półtoragodzinne, energetyczne show, podczas którego zespół krzesał iskry i naprawdę porządnie rozbujał Olympię.

Czyli tak jak to robi zazwyczaj. Proste piosenki napędzane nieskomplikowaną sekcją, chwytliwymi riffami i wpadającymi w ucho wokalami. Kwintesencja garażowego rocka. W Olympii dodatkowo przybrudzonego i punkującego. Jesse Hughes bawi się znakomicie, szaleje po scenie rozpalając licznie zebraną publiczność. Efektów świetlnych jest tu nie za wiele. Nie ma tej żadnych fajerwerków. Całość za to całkiem porządnie posklejano, różne ujęcia dynamizują występ, a przede wszystkim koncert naprawdę świetnie brzmi.

Na pewno nie jest to występ przełomowy, czy w jakimś sensie odkrywczy. Ot, solidna, szczera robota. Dla fanów Orłów Death Metalu pozycja obowiązkowa. Wielbiciele melodyjnego hard rocka i rocka garażowego też koniecznie powinni zobaczyć koncertowe wcielenie formacji. Cieszy też, że wydawca nie uruchomił szopki marketingowej jaką mógłby być Bataclan. Nie ukrywajmy jednak, że będzie też sporo osób, które zainteresują się tym koncertem tylko przez pryzmat 13 listopada. Oni raczej nie znajdą tu tego, czego szukali.

Grzegorz Bryk