Każdy fan ciężkiego grania ma swoje zdanie co do Happysad, niejako odrzutka rodzimej sceny rock/post-punk. Wiadomo że jednych outsiderzy nęcą i kręcą, ale są i tacy, którzy na Wesołosmutnych suchej nitki nie pozostawiają. A przecież tak ładnie chłopaki proszą : "Mów Mi Dobrze".
A proszą o to, trzeba to nadmienić, w sposób dojrzały, inteligentny i energetyczny. To pierwsze wychodzi w podejściu do muzyki. Przybycie do zespołu mojego "częstochowskiego rodaka" Daniela (spod Jasnej Góry a jednak) Pomorskiego wzbogaciło muzykę Happysad o bardzo ciekawy pierwiastek. To trąbienie i akordeonowanie zbliża trochę propozycję Wesołosmutnych bliżej Kultu aniżeli jak to dawniej mówiono Pidżamy Porno, ale ma też ta "przaśność" kolejne tło. Jest w tych ozdobnikach trochę z miejskiego folku, takiego starego, dobrego, wkurzającego, sentymentalnego, z lekka już zapomnianego. Ale nie ma co się obawiać, podstawą wciąż na "Mów Mi Dobrze" jest gitarowe granie, trzymane w ryzach przez wyrazistą sekcję rytmiczną.
Drugi przymiot tej płyty, o którym pisałem trochę wyżej - inteligencja - wychodzi w tekstach. Kuba Kawalec pokusił się o napisanie liryków swojego życia. Czy jest to, bliskie memu sercu, spowiadanie się z wewnętrznych rozterek ("Ciało I Rozum"), tudzież rozważanie spraw wyższych ("Nieba Nie Ma") czy znów tematyka (ech...) miłosna ("My się Nie Chcemy Bić") to wszystkie te zagadnienia potraktowane są bardzo zmyślnie, z odpowiednim wyczuciem. Warto zasiąść niekiedy nad tymi tekstami i poczytać je dla duchowej przyjemności.
Energia natomiast no w czym wychodzi? W tym rockowym pulsowaniu, pełnym życia i podskórnych sprzecznych emocji. Taka już jest ta muzyka Happysad, że posiadając zarazem dużo optymizmu, generuje wiele nostalgii i nie pozostawia obojętnym. Niby te patenty brzmiały tu czy tam, w polskim post-punku czy jak co bardziej wrażliwi mówią po prostu rocku, ale Happysad posiadł swój patent, który mówi po nanosekundzie obcowania z jakimiś dźwiękami, że to grają te właśnie chłopaki, a nie inne.
Pozostaje tylko kwestia zaskoczenia. No bo "Mówi Mi Dobrze" mimo świetnych liryków i muzyki łączącej rock, punk a nawet niekiedy pulsowanie reggae z niekiedy ciekawymi folkowymi wstawkami mimo wszystko rewolucją nie jest. Słucha się tego dobrze, wrażenia są pozytywne, płyta skłania do refleksji, ale to tylko, lub aż, kolejna płyta Happysad.
Ja tam fanatykiem Happysad nie jestem, przyznaje. Ale "Mów Mi Dobrze" osobiście przypadło mi do gustu, bo to po prostu, kolokwialnie mówiąc, fajne granie. Paru znanych mi fanów Wesołosmutnych narzekało mi, że to jest ich najgorszy album...To ja chcę, żeby każdy zespół nagrywał "najsłabsze płyty" na takim poziomie. Zasłużona ósemka.