Dr Misio

Zmartwychwstaniemy

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Dr Misio
Recenzje
2017-07-25
Dr Misio - Zmartwychwstaniemy Dr Misio - Zmartwychwstaniemy
Nasza ocena:
7 /10

Uwaga, emocjonalne kaleki! Dr Misio ponownie otworzył swój gabinet i przyjmuje nawet nieubezpieczonych. Masz pęknięte serduszko lub połamałeś sobie nóżki goniąc za realizacją życiowych celów? Zostaniesz przyjęty poza kolejką!

Dr Misio został wyrzucony z line-upu tegorocznego festiwalu w Opolu za "obrazoburczy" teledysk do utworu "Pismo". Niestety kosiarze umysłów z Nowogrodzkiej mają chwilowo monopol na decydowanie o tym, co w przestrzeni publicznej jest dobre a co złe dla gawiedzi - ale rozwodzenie się nad ich głupotą zrobiło się nieco nudne, więc sobie to podarujemy.

Za aktorstwem Arkadiusza Jakubika nie trzeba przepadać, by docenić jego poczynania za mikrofonem - w zasadzie należałoby traktować jego dwa artystyczne byty jako niezazębiające się. A jeśli ktoś nie ma ochoty na sympatyzowanie z jego muzyką, może z czystym sumieniem darować sobie próby polubienia tego albumu - bo to nie jest i raczej nigdy nie będzie główne źródło utrzymania artysty. Tyle, że nie trzeba zbyt mocno się starać, by nowe wydawnictwo Dr Misio przypadło do gustu, ponieważ jest naprawdę niezłe.

Najlepszym kawałkiem na płycie jest wspomniane wcześniej "Pismo" - i posłuchać miło, i przyswojenie przesłania przychodzi bezboleśnie. Scenariusz i reżyseria należą tu do Wojtka Smarzowskiego, co z pewnością jest wartością dodaną. Wchodząc na promocyjną ambonę z taką ewangelią można mieć pewność, że zgromadzony poniżej tłum wiernych dostanie oczekiwaną pożywkę - ale też, że będzie oczekiwał dalszego nauczania na podobnym poziomie. A dalej mamy utyskiwanie na postęp technologiczny, który przyczynia się do rozpadu związków między ludźmi - czyli "Bądź moim googlem" oraz "Hejter". Jest też "Mordor" - hymn korpoludków. Próżno szukać w tych kompozycjach stylistycznych zawijasów rodem z albumów Comy - przekaz jest tak prosty i bezpośredni, że nie pozostawia miejsca na własną interpretację. Ale czy komukolwiek to przeszkadza?


W "Klubokawiarni Smutek" siadamy razem z Jakubikiem do kieliszka. Niby każdy powód dobry, ale tym razem próbujemy zdążyć z zalaniem robaka, zanim już do reszty zostaniemy pochłonięci przez melancholię. Czy się uda? Jeśli nie, puszczamy utwór od początku i nalewamy kolejny kieliszek - do skutku. Album zamyka utwór "Halina" przypominający, że "życie po to jest, by kochać się". A skoro jest alkohol i wolna miłość, czy jest jeszcze miejsce na smutek? U Misia zawsze. Nasz muzyczny pluszak pojawi się za każdym razem, gdy popuścimy wodze wyobraźni i zapuścimy się w zbyt radosne rejony w naszych głowach.

Mam cichą nadzieję, że kolejne spotkanie z panem doktorem będzie należało do równie udanych - i że nadal będę mogła z satysfakcją przytulać tego Misia przed snem. Nawet, jeśli miałby być bardzo smutny - po warunkiem, że ten smutek będzie tak samo autentyczny.

Marta Święcka