Iceberg Soul
Gatunek: Rock i punk
Drugi album Białostoczan zafascynowanych progresywnym rockiem przełomu lat 70/60 - w szczególności płytami Pink Floyd - to rzecz przynajmniej o klasę przewyższająca debiutancki "no12listen".
Już od pierwszych dźwięków klamrowego "Iceberg Soul" słychać, że oto jesteśmy klimatem i sposobem konstrukcji utworów w czasach floydowego "Meddle", trochę też "In The Wake Of Poseidon" z repertuaru King Crimson. Zespół brzmi zresztą jakby rewolucja brzmieniowa, którą wywołał album "The Dark Side of The Moon" nigdy nie miała miejsca - wyraźny jest charakterystyczny dla lat '60 posmak winyla, pewne nieprzeszkadzające, jednak na dłuższą metę anachroniczne brzmienie, dalekie od współczesnej, cyfrowej żylety. Zupełnie jakby zespól nagrywał utwory na kilku ścieżkach taśm magnetycznych, później zaś złożył wszystko do kupy. Nie wydaje się, by był to zamysł twórców - bardziej niedostatki budżetowe, niemniej wyszło dość klimatycznie i autentycznie jak z czasów hipisów.
Formacja sięga też po artystów trochę nam współcześniejszych, ale powiązanych przecież nierozerwalną nicią inspiracji z grupą Watersa i Gilmoura. Szczególnie pobrzmiewają tu echa gitarowych momentów z Archive, blackfieldowe wokale, atmosfera post-rockowej Anathemy czy mniej znanego The Black Noodle Project (ich ostatni "Ghosts & Memories" brzmieniowo jest do "Iceber Soul" bardzo podobny). A propos ech, to gdyby trzeba było podać najbliższe porównanie muzyki newspaperflyhunting to warto by przywołać floydowskie "Echoes" - zagrywka w "Grassmemory" jest tak charakterystyczna, że nie sposób nie wspomnieć o tym nawiązaniu.
Najważniejsze jednak w przypadku Białostoczan, że sporo rozwinęli się od czasów "no12listen" - słychać to w każdym dźwięku, koncepcie czy to wokalnym czy instrumentalnym, a wreszcie i konstrukcji utworów. Na długo pamięta się wspaniałą klamrę w postaci "My Iceberg Soul" i "Your Iceberg Soul" gdzie zastosowano zapadające w pamięć wokale oraz powracający jak mantra motyw przewodni płyty (pięknie rozwijający się w "Looking Throught the Glass"). Za absolutny rarytas należy uznać "Stop Flying", szczególnie mocno psychodelizującą część instrumentalną z udaną solówką i głębokim basem. Pochwalić trzeba fenomenalną sekcję oraz wspaniały nowy nabytek w postaci Beaty Grzegorzczyk-Andrejczuk, która z pomocą fenderowskich klawiszy ustaliła charakter "Iceberg Soul" i stanowi główny atut albumu, bo o ile całość to poprawnie zmontowane utwory, to klawisze Fendera robią tu za prawdziwy dynamit nadający "Iceberg Soul" owej duszy właśnie.
Nie obeszło się jednak i bez pewnych wpadek. W newspaperflyhunting są to przede wszystkim wokale, które wprawdzie od czasów debiutu sporo się rozwinęły, jednak wciąż da się dosłyszeć sporo niedoskonałości - dziwne tym bardziej, że taki wilsonowo-blackfieldowy "Lighthouse", czy "Iceberg Soul" zaśpiewane są przednio. Znalazło się również parę momentów niechlujstwa, jak chociażby dający się słyszeć w końcówce "Grassmemory" metronom. Ostatecznie też warto, by gitarzyści włożyli nieco więcej pracy w kształt swoich partii, bowiem o ile solówki są na prawdę świetne, pewne motywy również szybko wpadają w ucho, to jednak dominuje granie akordowe, a przydałby się wysiłek w tworzenie porządniejszych melodii na tle wokali.
Niemniej newspaperflyhunting przez ostatnie dwa lata sporo dojrzali muzycznie. O ile "no12listen" trzeba było traktować w ramach na wpół amatorskiej ciekawostki muzycznej z kręgu progresywnego rocka, tak "Iceberg Soul" jest już albumem z gruntu profesjonalnych i autentycznie wartych przesłuchania, tym bardziej, że jego cena nie jest wygórowana, a poziom muzyczny przynajmniej bardzo dobry. Wciąż słyszę pewne niedostatki w brzmieniu i wokalach, ale jak ktoś jest mniej czepialski, to bez problemu przymknie na to oko. Najlepsze, że newspaperflyhunting stali się bardziej melodyjni, drapieżniejsi, pomysłowi i charakterystyczni. Na pewno zaś warci przesłuchania.
Grzegorz Bryk