Alpha to Omega Director's Cut
Gatunek: Rock i punk
Jakiś czas temu recenzowałem debiutancki album basowo-perkusyjnego duetu Karl Marx Was a Broker, zatytułowany "Alpha to Omega", teraz natomiast w ręce wpadła mi nowa, przearanżowana wersja tego samego krążka.
Basista Marco Filippi i perkusista Gianluca Ingrassia zarejestrowali cały materiał, który znalazł się na bardzo udanym "Alpha to Omega", tylko przy użyciu swych instrumentów, zapraszając jednak do gościnnego udziału w dwóch utworach gitarzystę Lorenzo Stecconi. Gitarowe elementy urozmaiciły płytę, nie wpłynęły jednak znacząco na jej nietypowy charakter, oparty wyłącznie na brzmieniu sekcji rytmicznej - mięsistego, mocno przesterowanego basu i świetnej punktowej pracy perkusji. Wspomniałem wówczas w recenzji o wizycie Pani Gitary, a tu okazało się, że wizyta przedłużyła się nieco, a sześciostrunowy gość zamieszkał z Karolem Marksem na stałe. W koncertowym składzie zespołu zaczął pojawiać się więc Stefano Tocci, etatowy gitarzysta Incoming Cerebral Overdrive (obsługujący również elektronikę), który w połowie ubiegłego roku stał się regularnym członkiem Karl Marx Was a Broker. Co było dalej, można się domyślić. Trio wpadło na pomysł ponownego nagrania "Alpha to Omega", tym razem z użyciem gitary i efektów. W ten oto sposób powstał materiał "Alpha to Omega Director's Cut".
Trudno mi jednoznacznie ocenić ’wersję reżyserską’ płyty (skądinąd tytuł gładko nawiązuje do najbardziej znanego krążka Fantomas) i zawyrokować, czy manewr zespołu miał sens, czy też go nie miał. Pomijam tu drobiazgi w rodzaju zmienionych tytułów większości kawałków (nie na tyle jednak, by ich nie rozpoznać) oraz ich układu. Najważniejsza jest muzyka, a nie ulega wątpliwości, że wprowadzenie partii gitary musiało znacząco wpłynąć na sound "Alpha to Omega", mimo iż zasadniczo konstrukcja kompozycji pozostała niezmieniona. Nieuniknione stało się więc, że gitara automatycznie przejęła rolę instrumentu wiodącego, z całym przekleństwem, a jednocześnie błogosławieństwem takiego stanu rzeczy.
Z jednej strony trudno nie zauważyć, że utwory zyskały więcej ciała, brzmią głośniej, ostrzej i mocniej, chwilami niemal metalowo, co zresztą nie dziwi, biorąc pod uwagę muzykę graną przez macierzysty band Stefano. Pojawiło się więcej smaczków i urozmaiceń (na przykład w "DD", "Seven" czy "Teletubbie"), w czym zresztą spory udział ma elektronika. To mógłby być jednoznaczny plus, gdyby nie fakt, że tym sposobem Karl Marx Was a Broker stracił nieco ze swego charakteru i wyjątkowości. "Alpha to Omega" w pierwotnej wersji oparte było na świetnej pracy basu i perkusji, doskonale uzupełniających się nawzajem i w zupełności wystarczających do zagrania całego materiału. Nowy muzyk i dodatkowe instrumenty sprawiły, że zespół dołączył do licznego grona grających podobnie instrumentalnych trio, i niejako na własne życzenie zrzekł się swego zasadniczego wyróżnika.
Miks "Director's Cut" uwypuklił partie gitary i sprawił, że tak wcześniej soczysty i kluczowy dla całości bas zdecydowanie rzadziej wychodzi tu na plan pierwszy. Analogicznie dzieje się z perkusją, pracującą wprawdzie w podobny sposób, która jednak teraz pełni wyraźnie rolę tła. Karl Marx Was a Broker dorzuca do pieca i robi to bardzo umiejętnie, ale dzieje się to kosztem swoistej funkowej pulsacji i eksperymentalnego charakteru projektu. Nie oznacza to rzecz jasna, że "Alpha to Omega Director's Cut" jest albumem gorszym niż jego poprzednik. Jego podstawę stanowią przecież te same kompozycje, w dalszym ciągu wyróżniające się na tle wytworów wielu innych instrumentalnych rockowych składów. Jest po prostu inny. Obydwie płyty dobrze się uzupełniają, a ponieważ cechuje je identyczny poziom przyjemności płynącej z odsłuchu, pozostaję przy tej samej ocenie.
Szymon Kubicki