Niezmordowany Justin Sullivan kuje żelazo póki gorące. Ledwo parę miesięcy minęło od doskonałego albumu "Between Dog and Wolf" (2013) - kto wie czy nie jednego z najlepszych wśród ubiegłorocznych premier - a jego flagowy New Model Army serwuje kolejną porcję muzyki.
Nie jest to wprawdzie płyta pełnowartościowa, raczej post scriptum do poprzedniczki - warto to zanotować, bo wydawnictwo wygląda co najmniej imponująco. Raz, że świetna okładka utrzymana w podobnej choć bardziej diabolicznej stylistyce niż "Between Dog and Wolf", podobnie rzecz się ma z książeczką i fantastycznymi weń grafikami; dwa, że digibook zawiera dwie płytki; trzy, że New Model Army zaserwowali również premierowy studyjny materiał. Wygląda to na album z prawdziwego zdarzenia, ale to nie do końca tak.
Płyta pierwsza to sześć studyjnych piosenek, które - jak tłumaczy Sullivan - powstały w okresie niedyspozycji koncertowej Michaela Deana. Łącznie trwają pół godziny, więc nie jest tego znowu tak mało - ot, klasyczny mini album. Nie wypada też dochodzić, czy są to odrzuty z sesji do "Between Dog and Wolf", bo premierowe kawałki to prawdziwie rasowe utwory, które rzeczywiście klimatem, spokojem i plemiennym rytmem robią oczko w stronę poprzedniczki ("Devil's Bargain", "Happy to Be Here"), ale również do "Today Is a Good Day" (2009), bowiem "Between Wine and Blood" zawiera również piosenki bardziej zimnofalowe z punkowymi naleciałościami ("According to You", "Angry Planet", "Guessing"). W każdym razie grupa jest niewątpliwie w formie.
Udowadnia to przede wszystkim płytka druga, serwująca koncertowe wersje utworów z "Between Dog and Wolf" - nie jest to wprawdzie konkretny koncert, a zlepek wykonań zarejestrowany podczas trasy koncertowej. Miły bonus, ale w tym przypadku to trochę błędne stwierdzenie, bo New Model Army prezentują się jak sceniczne zwierzę: animalizm, szamanizm i plemienność poprzedniej płyty zaprezentowali w formie dzikiej, bardziej zadziornej, a właśnie owe plemienne rytmy w wersji koncertowej brzmią po prostu oszałamiająco ("You Make It Safe", "Seven Times" czy "Between Dog and Wolf" dosłownie wgniatają w ziemię!) i stanowią nową jakość w dyskografii grDid upy. Materiał z ubiegłorocznego albumu nabrał olbrzymiej mocy - nie tylko zresztą dzięki sekcji, bo i gitarzyści, a przede wszystkim sam Justin Sullivan wokalnie daje z siebie wszystko, potrafi krzyknąć tak, że człowiek ma autentyczne ciary. Najlepsze, że udało się przy tym utrzymać brzmienie i klimat studyjnego "Between Dog and Wolf", płyty przede wszystkim pod względem rytmicznym i rytualnej nieomal atmosfery trudnej do odtworzenia na koncertach.
Zaserwowali więc panowie z New Model Army świetny mini album uzbrojony dodatkowo w płytkę koncertową. Ciężko będzie wprawdzie pozyskać dzięki "Between Wine and Blood" nowych słuchaczy, bo jest to przede wszystkim rzecz fanowska i dla fanów. Gdyby jednak ktoś chciał rozpocząć przygodę ze współczesnym obliczem New Model Army, to dlaczego by nie - poprzednia płyta w wersji koncertowej zachwyca, a studyjne kawałki z aluzjami do "Today Is a Good Day" tylko lepiej pozwalają zrozumieć rewelacyjną muzykę Justina Sullivana.
Grzegorz Bryk