Zapowiedź była jasna: "Ta płyta to absolutny mus dla fanów starego Morbid Angel czy Incantation!", a wystosowali ją muzycy Supreme Lord przed premierą swojego drugiego studyjnego albumu zatytułowanego "Father Kaos".
Materiał wydany nakładem Witching Hour Productions powstał już w 2008 roku, ale trio deathmetalowców w składzie Morbus (gitara, wokal), Reyash (bas, wokal) i Zaala (perkusja) musiało borykać się z problemami, które wstrzymywały premierę "Father Kaos". Ostatecznie, pod koniec listopada 2011 roku następca "X99.9" sprzed ośmiu lat ujrzał światło dzienne. Czy warto było zachodu?
Nie sądzę, aby ten album wstrząsnął polskim death metalem, ale też chyba muzycy Supreme Lord nie mieli takiego zamiaru. Można odnieść wrażenie, że "Father Kaos" jest przede wszystkim czymś w rodzaju alternatywnego uwolnienia trzech talentów. Przynajmniej w przypadku Reyasha i Zaali, którzy zdążyli się dobrze zaprezentować na kilku (kilkunastu? kilkudziesięciu?) krążkach w sferze polskiego metalu. W ramach Supreme Lord anno domini 2011 wspominani muzycy przygotowali osiem oryginalnych kompozycji i cover Incantation. Całość w otoczeniu bardzo intensywnego, nariffowanego klimatu. Gdzieniegdzie aż wylewają się inspiracje legendami - choćby wspomnianym Incantation, a także Morbid Angel czy nawet Vader - które można usłyszeć na poziomie krótkich, zadziornych solówek gitarowych, jak i sprawdzonych kombinacji gitarowo-perkusyjnych. Poszczególne utwory nie są jednolite. Muzycy Supreme Lord na "Father Kaos" pokombinowali z tempem poszczególnych kompozycji. Można odnieść wrażenie, że dominują ciężkie, średnio szybkie "walce", ale krążek posiada liczne fragmenty gwałtownych przyspieszeń i zwolnień. Pod tym względem drugi studyjny album Supreme Lord prezentuje się bardzo klasyczne i jeszcze bardziej korzystnie.
Jednak jest również ciemna strona księżyca, bo o ile długość właściwego materiału rekompensują trzy utwory bonusowe (w tym dwa niezłe covery Blasphemy i Witchmaster), o tyle jego brzmienie jest po prostu suche i nieurozmaicone. Odpuśćcie, jeśli lubicie fajerwerki albo jesteście dźwiękowymi purystami, bowiem "Father Kaos" w aktualnym kształcie mógłby brzmieć podobnie tak na CD, jak i na kasecie magnetofonowej.
Tym samym, wnioski z tej recenzji są jednoznaczne. Najnowsze dzieło Supreme Lord, pomimo dosyć staroświeckiego brzmienia, stanowi dobrze zagraną inspirację najlepszymi z gatunku z domieszką muzycznych charakterów Reyasha, Zaali i Morbusa. Rzecz dla fanów polskiego death metalu, a być może i dla osób spragnionych czegoś mniej znanego, ale za to klasycznego?
Konrad Sebastian Morawski