Pierwszy w karierze Eluveitie koncept album, zatytułowany bardzo historycznie - "Helvetios" to bez dwóch zdań jedna z najlepszych rzeczy jakie jak dotąd nagrali.
W porównaniu do skądinąd bardzo dobrego, ale jednak nieco niespójnego "Everything Remains as It Never Was’’, premierowe wydawnictwo folk/melo deathmetalowców jest wprost genialne, a miejscami stylistycznie intrygujące.
Krążek rozpoczyna mówiony prolog, który przechodzi w jeden z najlepszych utworów na albumie - tytułowy "Helvetios". Szybki, konkretny rocker z naprawdę solidnym bridge i zaśpiewami Anny Murphy. Generalnie od pierwszego songu Eluveitie dostarcza nam solidnego, energicznego kopa. Podobnież jak na "Everything Remains as It Never Was", otwieracz dyktuje tempo dla reszty kompozycji. Tradycyjne umpa-umpa sprawia ogrom radości, a melodyjny death metal wychodzący spod paluszków i gardzieli Szwajcarów zmusza do headbangingu. Swoją drogą, w tych szybkich partiach folkowe instrumentarium sprawdza się najlepiej, bo jakby było tego mało, oprócz smaczku samego w sobie, napędza całą machinę.
Nie ma sensu rozwodzić się nad każdym z kawałków z osobna, ale radzę zwrócić uwagą na przepiękny (ale nieco podkradziony z twórczości Blood Stained Child) "Rose for Epona", w którym to Anna przejmuje obowiązki wokalne i wciela się w rolę Bogini, a frontman Chrizel pełni rolę instrumentalisty. Numerem dwa, a moim osobistym faworytem, jest hymniczna i mocno uzależniająca "Alesia", czy rock’n’rollowo/punkowe "Havoc" (co za wokale!), o mocno groove’ującym "Neverland" już nie wspominając.
Mankamentem są (nomen omen spajające koncept) interludia oraz strasznie muląca pieśń "Scorched Earth". Poza tym, "Helvetios" to rzecz świetna, piekielnie odświeżająca i dostarczająca sporo radochy. Jak do tej pory Eluveitie nie zawodzi - czy to na płaszczyźnie folkowo/instrumentalnej ("Evocation I - The Arcane Dominion") czy niemal w pełni metalowej (doskonała "Slania").
Brać w ciemno.
Grzegorz "Chain" Pindor