Powrót Ivy'ego, lidera i oryginalnego członka Serpentii z UK do Krakowa, w dodatku częściowo z materiałem równie dobrego Painfields, odzianego w solidny religijny koncept, to jedna z lepszych rzeczy, jaka mogła przydarzyć się w polskim metalu w minionym już roku.
"The Day In The Year of Candles" jest naprawdę wielowątkową podróżą po muzycznych krainach. Jak mówił Ivy, ten album to wypadkowa inspiracji z naprawdę skrajnie różnych gatunków, a spajający muzykę koncept opowiada o trudnym i dramatycznym konflikcie archaniołów. Co ciekawe, ta historia chyba nie do końca jest zamknięta, może więc doczekać się kontynuacji, bądź alternatywnej wersji z perspektywy... samego Stwórcy. Temat wart przemyślenia.
Muzycznie jest bardzo dobrze, i byłbym głupi gdybym nie wyraził podziwu dla inteligentnie zaaranżowanych kompozycji, w których melodia odgrywa kluczową rolę, a sposób, w jaki została wpleciona do mechanicznego, mocno groove'ującego death metalu jest wprost znakomity. Tutaj warto podkreślić, że jeśli słyszeliście choć raz "Nails Enigma", ostatni album przed zawieszeniem działalności zespołu, od razu poznacie, że to Serpentia. W dodatku zostaniecie zaskoczeni mnogością motywów, zróżnicowaniem wokali Ivy'ego oraz plastycznością wciąż na wskroś brutalnego materiału.
Recytacja "Plasmu Bezskrzydłego" przez Krzysztofa Globisza wespół z Karoliną Strużycką w roli Nemezis dodaje smaczku dla i tak bardzo dobrej całości. Choć podział głosów oraz zapraszanie ''gwiazd'' (patrz: Behemoth) nie jest niczym nowym, to cieszy sam odważny fakt zrobienia czegoś inaczej w imię idei, nie dla muzyki. Podsumowując, nie znam Recession Records, ale śmiało może pochwalić się albumem i zespołem, w który warto inwestować (moje i Twoje czytelniku) pieniądze. Fani zarówno szwedzkiego death metalu, jak i zwolennicy francuskiego groove, oraz ci, którzy szukają emocji i dobrych riffów, zamiast niekończących się blastów, muszą być tym krążkiem usatysfakcjonowani.
Grzegorz "Chain" Pindor