Bezapelacyjnie droga, jaką przeszedł ten zespół od metalcore'owej nadziei, przez klasycznie metalowy zespół, następnie progresywne aspekty "Shogun", a teraz metal z prawdziwego zdarzenia na "In Waves" jest fascynująca.
Nie wiem w jaki sposób to zrobili, ale niespełna dekada działalności pod szyldem Trivium utorowała im drogę do jednej z najbardziej obiecujących karier w historii ciężkiej muzyki, a biorąc pod uwagę nadchodzącą wymianę pokoleniową, Trivium ma szansę krzewić metal wśród słuchaczy wywodzących się z naprawdę różnych generacji, i to nie tylko wśród tych, którzy jeszcze, jak ja, bardzo mocno wierzą w metalcore.
Trzynaście utworów składających się na ''In Waves'' to istny festiwal perfekcyjnie rozłożonych wokali, wysmakowanych solówek, brutalnych partii perkusji, chwytliwych refrenów, może niezbyt inteligentnych tekstów, za to dobrze spajających muzyczną zawartość krążka. Gwiazdą albumu oprócz Matta Heafy'ego, który powrócił do darcia japy jest były techniczny zespołu Nick Augusto, który zastępuje Travisa Smitha, co w mojej opinii wyszło zespołowi wyłącznie na dobre. Travis kombinował, stawiał na groove przez co brakowało mu pierdolnięcia. Nick zaś, to bębniarz, który zjadł zęby na nowoczesnym metalu w swoim macierzystym zespole (ciekawe kiedy grali próby skoro Trivium ma tak napięty terminarz) i dodał do twórczości Trivium solidnego kopa - i nie mam tutaj na myśli samych blastów, których jest dość sporo. Epicki wymiar ''Shoguna'' poszedł w odstawkę na rzecz szczerego metalowego grania, a ilość utworów (swoją drogą aż osiemnaście w wersji deluxe) nie nuży.
Dla jednych ilość czystych wokali może być nie do strawienia, ale z drugiej strony, przynajmniej wyraźnie słychać kiedy śpiewa Paolo, kiedy growluje Corey, a kiedy Matt robi wszystko niemal równocześnie. Podział wokali dobitnie obrazuje ''A Skyline's Severance'' czy mój ulubiony 'Forsake Not The Dream'' zaczynający się nieco punkowo, a następnie mknący na złamanie karku, z częstymi zmianami rytmu - aż do najlepszych fragmentów z blastami, solówką i czystymi wokalami. Jeśli szukacie hitów znajdziecie je w bardzo skocznym ''Black'' czy idealnym dla alternatywnych rozgłośni radiowych ''Built to Fall''.
W katalogu Roadunner - album roku. W skali świata? Zobaczymy. W każdym razie kandydat jak znalazł.
Grzegorz ''Chain'' Pindor