Nowy album For The Fallen Dreams to nie lada zagwozdka dla zwolenników metalcore. Otóż zespół przeszedł małą, ale jak widać bardzo znaczącą metamorfozę.
Kilka zmian w line-up kapeli odzwierciedliło się w samej strukturze utworów, co zaś przełożyło się na uproszczenie partii perkusji (jednego ze znaków rozpoznawczych For The Fallen Dreams) oraz dodania ogromnej ilości czystych wokali. Odnośnie śpiewanych partii, jak to powiedział jeden z moich znajomych, nie lubią ich tylko Ci, co mają na łbie kaganiec umysłowy. Stwierdzenie odważne, ale piekielnie szczere i prawdziwe. Jak dla mnie ''Back Burner'' to idealna pozycja na lato i nie tylko, i żeby nie było, nie ze względu na same czyste wokale, odrobinę kojarzące się z feelingiem wokalisty A Day To Remember.
''Back Burner'' to dwanaście zróżnicowanych kompozycji począwszy od walącego prosto w twarz '''Don't Give Up, Don't Give In'' przez bardzo emocjonalne (w dobrym tego słowa znaczeniu) ''Bottom Feeders'', aż po hicior, singiel zresztą, ''The Big Empty''. Dla tych, którzy nie mają bladego pojęcia z czym to się je, spieszę z odpowiedzią, iż twórczość For The Fallen Dreams jest niezwykle oryginalna i wyróżnia się na całej przeżartej kopistami scenie. Doskonałe harmonie, perfekcyjnie wyważony ciężar, nieprzesłodzone melodie a przede wszystkim, fenomenalny groove cechują formację z Michigan. Cieszy mnie rozwój tego zespołu. To, że nie boją się poeksperymentować, zmienić targetu własnego odbiorcy, dodać kilka nowych elementów, może i przez to zbliżając się w komercyjną stronę metalcore'a, ale co tam! Ważne, że ''Back Burner'' wchodzi jak złoto.
Podsumowując, nowa pozycja w dorobku For The Fallen Dreams to jedna z najlepszych tegorocznych pozycji - nieistotne czy patrzymy na to przez pryzmat lata jako okresu wydawniczego czy nie (bo ma to jednak odzwierciedlenie w wynikach sprzedaży). ''Back Burner'' to również jedna z najlepszych pozycji w całym katalogu Rise Records, i miejmy nadzieję, że wraz z nowym targetem (już nie tylko fanów metalcore) For The Fallen Dreams zaistnieje znacznie szerzej niźli do tej pory. Może nawet w Polsce? Nie w świadomości słuchaczy, ale na koncercie. Oby!
P.S.
Więcej solówek!
Grzegorz ''Chain'' Pindor