Navaz
Gatunek: Metal
Pamiętam debiut Czechów, zatytułowany “Iron". Nie była to najbardziej oryginalna muzyka, z jaką miałem się okazję zetknąć, jednak pozytywne wrażenie wywarły partie skrzypiec. I to w zasadzie wszystko, co utkwiło mi w pamięci.
Czesi wykonywali niezbyt odkrywczą miksturę doom metalu i folku. Z czasem kariera SSOGE nabrała rozpędu, zwłaszcza na krajowym podwórku, gdzie za płyty "Themes" oraz "Relic Dances" otrzymali nagrody, będące lokalnym odpowiednikiem naszego "Fryderyka" w kategorii ‘hard and heavy’. Teraz, sześć lat po "Relic Dances", powracają z nową płytą, pierwszą nagraną dla Season of Mist.
Cóż, muzyka Czechów to miks rocka, metalu, folku, a nawet popu. Jednak bezpiecznie dalekiego od konkursu Eurowizji. Trzeba przyznać, że ze sporym wdziękiem poruszają się między wymienionymi gatunkami. Klasycznie doomowych partii jest niewiele, podobnie growlujących wokali. Pierwsze skrzypce grają... skrzypce, wiolonczela oraz wokal Hanki Hajdovej. Dziewczyna ma ciekawą barwę i śpiewa bardziej folkowo-popową manierą, zależnie od charakteru danego fragmentu kompozycji; stanowi to na pewno czynnik wyróżniający ją od zastępów metalowych wokalistek. Dodatkowo, wszystkie teksty są w ojczystym języku muzyków SSOGE. Brzmi to oryginalnie, choć pewnie w Polsce (przynajmniej), Hanka nie ucieknie od porównań z Heleną Vondrackovą.
Album wypełniają długie utwory, w ramach których Czesi zgrabnie operują nastrojem. Bardzo dużo jest spokojnych fragmentów, gdzie na pierwszy plan wychodzą: wokal Hanki Hajdovej oraz skrzypce. To najmocniejsze punkty "Navaz". Specyficznie, bardzo ludowo brzmiące skrzypce nadają płycie rdzennego charakteru. Gitary, raz bardzo spokojne, wyciszone, innym razem ciężkie, ale nie agresywne, stanowią niezłe dopełnienie.
"Navaz" słucha się bardzo przyjemnie. Płyta nie porywa, ale jest to całkiem przyzwoity folk- rockowo-metalowy album. Mam tylko wrażenie, że po latach znów jedyne, co zapamiętam, to bardzo dobre partie smyków.
Sebastian Urbańczyk