Lightworker

Fury by Failure

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Lightworker
Recenzje
Grzegorz Pindor
2020-09-08
Lightworker - Fury by Failure Lightworker - Fury by Failure
Nasza ocena:
8 /10

Wielkimi krokami zbliża się jesień, a jako że koncertów brak (lub odbywają się w postaci live streamów), zespoły zarzucają nas nowościami.

O tych naprawdę kluczowych z mojej perspektywy pozycjach napiszę dopiero w kolejnych tekstach (m.in Orbit Culture, End, Protest The Hero, Rope), a póki co chciałbym skupić się na wciąż mocno lubianym przeze mnie metalcorze. Od jakiegoś czasu ciężko mnie w tej muzyce zadowolić, tym bardziej, że "najwięksi" wcale nie zawodzą, o czym przekonaliśmy się przy okazji premiery najnowszego August Burns Red.

Bohaterowie tego tekstu ujęli mnie przede wszystkim swobodą w pisaniu nośnych utworów, opartych na rockowo-metalcore'owych schematach, bez wchodzenia w tożsamą dla tego nurtu słodkość oraz - choć ciężko to przyznać - niepotrzebny patos i nadmierną "emocjonalność". Po pobieżnej lekturze debiutu "Fury by Failure" można dojść do wniosku, że pewnie upadłem na głowę, gdyż gro tej płyty to po prostu przyjemne piosenki, a mocny metalcore'owo agresywny sznyt stanowi tutaj tylko smaczek. I wiecie co? Chyba o to właśnie chodzi.

Młóckę zostawmy innym, a tutaj otrzymujemy melodie, chwytliwe refreny i budowę utworu w oparciu o wyjątkowy wokal Joe Calderona. Alt rockowe formacje powinny się zabijać o tak elastycznego frontmana, a dzięki wsparciu gitarzysty i bocznego wokalisty Graysona Hurda, swoista lekkość i komercyjny aspekt twórczości Lightworker zostają odpowiednio zbalansowane. Zespół nie odżegnuje się od przyświecających im chrześcijańskich wartości, a za nadrzędny cel stawia sobie głoszenie dobrej nowiny, zwłaszcza w obecnych, trudnych czasach. Panowie w prostych słowach opowiadają o próbach na jakie wystawia nas życie, i jak sami twierdzą, chcą przynieść światu nieco światła. Oczywiście, jakkolwiek odważnie by to nie brzmiało, to tych młodych chłopaków chyba najbardziej wspiera w działaniu naiwność.

Nie zmienia to jednak faktu, iż kwartet doskonale radzi sobie na polu nowoczesnego grania i gdybym miał wskazać zespół, do którego obecnie mu najbliżej, a paradoksalnie jest to tytan zupełnie innego grania, to byłoby to obecnie oblicze In Flames (melodyka, praca gitar) skrzyżowane z Killswitch Engage (refreny) i Bury Tomorrow (agresja). Jeśli jesteś fanem tej trójki, do „Fury by Failure” będziesz wracał z czystą przyjemnością.