Jak grało się progresywny death metal i to na dodatek w polskiej wersji? Pierwotnie wydany w 1994 roku drugi album tarnowskiego Schismatic "Egregor" nareszcie doczekał się wznowienia na CD.
Od wydania debiutanckiego "Circle of Evolution" minął zaledwie rok, ale "Egregor" prezentuje zupełnie inne oblicze Schismatic. Trudno znaleźć punkty wspólne między tymi krążkami, tym razem bowiem grupa podążyła w kierunku zdecydowanie bardziej technicznego, progresywnego i jazzującego death metalu. Jeśli w tym momencie, biorąc pod uwagę datę premiery płyty, na myśl przychodzą wam takie nazwy jak Atheist, Cynic, Pestilence czy Death to będziecie mieli rację. W tamtym czasie zespoły te miały już na koncie swoje najwspanialsze dzieła, a nieco bardziej otwartogłowi miłośnicy gatunku, chcący odróżnić się od wielbicieli rąbanki i pochwalić "szerokimi" horyzontami muzycznymi, jednym tchem wymieniali takie krążki, jak "Unquestionable Presence", "Focus" czy "Spheres". To z pewnością dobre kierunkowskazy, pozwalające przybliżyć zawartość "Egregor".
Podobnego grania próżno szukać na naszym podwórku zarówno ćwierć wieku temu, jak i dzisiaj. Co więcej, na tle wspomnianych zespołów Schismatic wcale nie jest kopciuszkiem, no może za wyjątkiem niedostatków brzmienia, które nieco osłabia siłę i dynamikę oryginalnego materiału (sytuację nieco ratuje remastering dokonany w czerwcu 2020 roku). Przede wszystkim, formacja momentami jeszcze odważniej wychodzi poza wzór jazzującego death metalu z połowy lat '90 (np. "Slippery Cheek", "Egregor" zaskakujący funkową wstawką, czy wreszcie "Summertime" George'a Gershwina z partią trąbki). Dzieje się tu sporo i choć pierwsze przesłuchanie może wywołać wrażenie pewnego chaosu, wszystkie elementy układanki szybko wskakują na swoje miejsce. Nawet dziś łatwość poruszania się między stylistykami, flow muzyków oraz ich umiejętności techniczne budzą autentyczne uznanie. A wszystko to bez zapominania o metalowych korzeniach grupy.
Choć "Egregor" stanowi wierne odbicie ówczesnego podejścia do gatunku, a dziś progresja w metalu rozumiana jest nieco inaczej, trudno mi sobie wyobrazić, by wszyscy, którzy swego czasu zasłuchiwali się w Cynic czy Atheist, przeszli obok tego krążka obojętnie, nawet, jeśli przyciągnie ich do niego głównie siła sentymentów. Nie mam pewności, czy płyta ma szansę trafić do młodszego odbiorcy, ale chciałbym, by tak się stało, ponieważ "Egregor" po prostu na to zasługuje.
Podobnie jak w przypadku "Circle of Evolution", kompaktowe wznowienie albumu przynosi dokładnie ten sam zestaw utworów, co wydana swego czasu kaseta. Booklet zawiera m.in. drugą część wywiadu z Wielorybem (pierwszą część zawarto w książeczce do wznowienia "Circle of Evolution", pełna wersja w języku polskim dostępna jest na stronie http://www.oldschool-metal-maniac.com/), zdjęcia, skany wydania kasetowego czy starych wywiadów, w tym rozmowy przeprowadzonej przez obecnego szefa Mystic, Michała Wardzałę i opublikowanej w swego czasu prowadzonym przez niego fanzinie C.O.C. (szkoda tylko, że mikroskopijnych literek nie da się odszyfrować). Warto.