Schismatic

Circle of Evolution

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Schismatic
Recenzje
Szymon Kubicki
2020-07-23
Schismatic - Circle of Evolution Schismatic - Circle of Evolution
Nasza ocena:
8 /10

Po 27 latach od kasetowej premiery, debiutancki album tarnowskiego Schismatic "Circle of Evolution" ukazał się po raz pierwszy na płycie kompaktowej. Jest się z czego cieszyć.

Niech Was nie zwiedzie okładka albumu, wyglądająca jak kiepski rysunek w szkolnym zeszycie, autorstwa umiarkowanie zdolnego ucznia podstawówki. Dziś katastroficzna wizja ewolucji człowieka, od neandertalczyka do wybuchu atomowego, wykonana komputerowo wyglądałaby pewnie zupełnie inaczej, ale czy muzycznie udałoby się osiągnąć podobny klimat? Nie mam takiego wrażenia, i to nawet mimo faktu, że retro oldschoolowe kapele, ku uciesze fanów, wciąż odgrzewają stare deathmetalowe patenty.

Tymczasem "Circle of Evolution" brzmi dokładnie jak produkt swoich czasów - death metal z początku lat '90, w tym wypadku garściami czerpiący inspirację ze źródeł gatunku z obydwu stron Atlantyku. Słychać tu zarówno thrashowe wpływy najstarszej Sepultury, jak i Deicide czy holenderskiego Pestilence (np. "Empire of Fear"), a nawet Morgoth z okresu pierwszych EP. Nie są to jednak inspiracje oczywiste i śmiało można rzec, że już na debiutanckim albumie Schismatic udało się zaprezentować własną tożsamość. Już wtedy dawały też o sobie znać pewne ciągoty w kierunku bardziej technicznego grania (co zespół rozwinie na drugim krążku "Egregor"), ale dziś najwięcej radości z "Circle of Evolution" będą mieć fani bezpośredniego, a zarazem bardzo przystępnego death metalu o prostych, nie pozbawionych melodyki strukturach (np. otwierający krążek "Paths of Death"), w raczej umiarkowany sposób ciążącego w kierunku amerykańskiej, technicznej brutalności.

Grunt, że materiał ma ręce i nogi, a zespół pod przywództwem Grzegorza Smołońskiego (aka Wieloryb) doskonale czuł konwencję i potrafił sprostać jej wymogom pod względem umiejętności technicznych. Począwszy od klasycznego wokalu Dariusza Biłosa, przez ścieżki gitar i basu Tomasza Cehaka (czytelnego oraz wyraźnie wybijającego się na niepodległość), a skończywszy na bardzo dobrych partiach perkusji najbardziej doświadczonego w ekipie Gerarda Niemczyka. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że gdyby "Circle of Evolution" narodził się gdzieś na zachód od Odry, mógłby wywołać znacznie więcej zamieszania i dziś uchodzić wręcz za klasyk. Przede wszystkim dlatego, że po 27 latach słucha się go po prostu znakomicie. Szczerze mówiąc, znacznie lepiej niż można by oczekiwać.

Kompaktowa edycja "Circle of Evolution" wydana nakładem Thrashing Madness, składa się dokładnie z tego samego zestawu dziesięciu utworów, co kaseta z 1993 roku, poddanych masteringowi. Wzbogacona książeczka zawiera nie tylko wszystkie teksty, ale też reprint wydania kasetowego i pisanego na maszynie krótkiego wywiadu z zina (z toną literówek na deser). Do tego sporo zdjęć i pierwsza część współczesnego wywiadu z Wielorybem (druga znalazła się w booklecie do wznowienia "Egregor", pełna wersja w języku polskim dostępna jest na stronie http://www.oldschool-metal-maniac.com/). Dobra robota.

Powiązane artykuły