Dio

Angry Machines

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Dio
Recenzje
Konrad Sebastian Morawski
2020-03-24
Dio - Angry Machines Dio - Angry Machines
Nasza ocena:
8 /10

Połowa lat dziewięćdziesiątych XX wieku została naznaczona przez Dio wizją złowieszczych maszyn, które zdominowały życie ludzkości. Ta wizja została zaklęta w dźwiękach i słowach albumu „Angry Machines” z 1996 roku, który właśnie doczekał się wznowienia.

Mamy więc dobry pretekst, aby cofnąć się w czasie i uświadomić sobie wagę proroczych słów wyśpiewanych przez niezapomnianego Ronniego Jamesa Dio.

Na tle wszystkich nagrań w dyskografii amerykańskiej kapeli, album „Angry Machines” wyróżnia się mrocznym, ale i zarazem charakterystycznym „mechanicznym” brzmieniem. Atmosfera świata maszyn, które zniewoliły ludzkość, została sprawnie oddana w dziesięciu kompozycjach tworzących płytę. Często usłyszmy tu charakterystyczne efekty, które do żywiołowego heavymetalowego stylu Dio wprowadziły sporo surowości. Między strunami i wokalami nieodłącznością „Angry Machines” stały się paranoiczne dźwięki i sekwencje muzyczne rodem z filmów science fiction.

Najlepszym odzwierciedleniem takiego klimatu dzieła jest wielowątkowa kompozycja „Stay Out Of My Mind”, której efektownie złamana struktura sprawia, że to jeden z najoryginalniejszych utworów w repertuarze Dio – muzyczna jazda bez trzymanki, gdzie rasowy heavy metal toczy zaciekły bój z nieomalże industrialną serią dźwięków. Warto dodać, że autorem „Stay Out Of My Mind” jest znany raczej z przebojowych rockowych kapel basista Jeff Pilson, który jednak tym numerem zapisał swoje miejsce w historii heavy metalu.

W zawartości „Angry Machines” odnajdziemy także ciężkie i mroczne jak na standardy Dio utwory „Institutional Man” i „Big Sister”. Kapela znana wówczas przede wszystkim z tworzenia heavymetalowych hymnów, zarejestrowała utwory ciężkie i ponure, tak jakby chciała uwydatnić swoją wizję gasnącej ludzkości. Warto w tym miejscu dodać, że wbrew pomysłowi ilustratora albumu Paula Gregory’ego, owe zniewolenie człowieka odbywa się przede wszystkim na poziomie jego umysłu. Maszyny rozwalające fizyczny świat na okładce krążka są metaforą kondycji ludzkości zależnej od strumieni cyfrowej świadomości. Stąd też łatwo o wrażenie, że Ronnie James Dio we wspomnianych ciężkich utworach chciał dokonać krytyki owych zależności, przy okazji stając się kimś w rodzaju społecznego proroka, bo czy rzeczywiście mamy dziś kontrolę nad maszynami, czy jednak od nich zależymy? Aktualność dylematów społecznych zawartych w „Angry Machines” okazuje się mocnym atutem płyty i dobrym tematem do dyskusji.

Ponadto muzycy Dio zaprezentowali tu grupę heavymetalowych standardów swojej twórczości, choć do każdego utworu z tej grupy dołączyli coś specyficznego, co podkreśla nietypowy klimat albumu. Kapela mocno akcentuje „mechaniczność” krążka w numerze „Black”, bowiem sekcja instrumentalna prezentuje się tu jakby była przepuszczona przez multimedialne herce, a wokale Ronniego Jamesa Dio w partiach refrenów nabierają nienaturalnego, zimnego odcienia. Natomiast akustycznym zejściem zaskakuje „Double Monday”, czyli kompozycja, która mogłaby być typową propozycją Dio osadzoną w latach osiemdziesiątych XX wieku, gdyby nie jej rozdarcie owym akustycznym zestawem riffów w wykonaniu Tracy’ego G. Jeśli już o zaskoczeniach mowa to warto też przywołać utwór „Golden Rules”, któremu w swej strukturze blisko do słynnego „Enter Sandman” Metalliki. Na otwarciu i zakończeniu kawałka Ronnie James Dio proponuje niewinną kołysankę, ale we wnętrzu „Golden Rules” brzmi drapieżnie i jadowicie.

W zawartości „Angry Machines” można też odnaleźć utwory bliskie rdzeniowi filozofii Dio. Wzorowymi heavymetalowymi standardami okazują się „Don’t Tell The Kids” i „Hunter Of The Heart”, które ściśle nawiązują do czasów największej popularności gatunku. Tymczasem „Dying In America” to esencja stylu i dziedzictwa Dio – słyszymy tu niesamowite wokale głównego twórcy, kapitalne przejścia i wypuszczenia instrumentalistów oraz otrzymujemy aurę oddającą ducha swoich czasów. Całość wieńczy przejmująca ballada „This Is Your Life”, która okazuje się najbardziej trwałym wspomnieniem na temat albumu. To piękna i ponadczasowa kompozycja, będąca wzruszającym dialogiem Ronniego Jamesa Dio ze Scottem Warrenem. Absolutna poetyka gatunku.

Jest więc coś bardzo ważnego w „Angry Machines”. Ze względu na klimat świata maszyn nie jest to typowe dzieło Dio, ale rozmaite heavymetalowe standardy wniesione do krążka sprawiają, iż jego nietypowość staje się pociągająca. Ronnie James Dio ze swoją kapelą zdołał połączyć tożsamość amerykańskiego heavy metalu z namacalnym klimatem science fiction. Z tego powodu album zupełnie się nie zestarzał, a jego przesłanie wydaje się dziś aktualne. Warto też wspomnieć, że to w pewnym sensie krążek pożegnań. Ostatni raz w studio pod szyldem Dio nagrywali Tracy G i Vinny Appice, a na długo z Ronniem Jamesem Dio rozstał się Jeff Pilson. Szkoda, bo po takiej mechanicznej petardzie jak „Angry Machines” kapela w tym składzie mogła nagrać jeszcze wiele wielkich albumów.

Wznowiony w tym roku materiał uzupełnia dodatkowa płyta z zapisem koncertu grupy w ramach trasy Angry Machines Tour, która odbyła się w 1997 roku. Na krążku poza przebojami z repertuaru Dio odnajdziemy też numery, które Ronnie James Dio nagrywał z Black Sabbath, m.in. „Heaven and Hell” i „The Mob Rules”.

Powiązane artykuły