Teramaze

Are We Soldiers

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Teramaze
Recenzje
Konrad Sebastian Morawski
2019-07-15
Teramaze - Are We Soldiers Teramaze - Are We Soldiers
Nasza ocena:
3 /10

Szósty duży album australijskiej formacji Teramaze nie jest dziełem, o którym będziemy długo pamiętać.

Zaryzykuję nawet tezę, że o „Are We Soldiers” pamięć zaginie tuż po premierze, ponieważ krążek okazuje się męczący, przeładowany treścią i schematyczny. Z dzisiejszej perspektywy łatwo zauważyć, że jakość brzmienia materiału jest zaskakująco uboga, wręcz garażowa, tak jakby album był nagrywany w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, choć pod tym względem znalazłoby się wówczas więcej krążków, których sound oferuje znacznie więcej, niż „Are We Soldiers”. To surowe nagranie, którego niestety nie ratują kolejne utwory.

Niegdysiejszy Terrormaze (taką nazwę nosił zespół w początkach działalności) na swoim nowym albumie zaprezentował w sumie dziesięć numerów, których czas trwania wynosi prawie siedemdziesiąt minut. To raczej standard w przypadku zespołów tworzących rock i metal progresywny, ale w tym przypadku można odnieść wrażenie, że muzykom Teramaze zabrakło wystarczającej ilości pomysłów. Kapela brnie w kolejne schematy, tudzież prezentuje numery miałkie, których celem było prawdopodobnie wypełnienie albumu („Orwellian Times”, „Fact Resistant Human”). Prawdziwą torturą okazuje się trwający przeszło jedenaście minut utwór „Depopulate”, dobitnie świadczący o spadku formy twórczej Teramaze i braku pomysłu na nowy album.

Warto dodać, że o ile wprowadzenie do „Are We Soldiers” pod postacią utworu „Fight or Flight” okazuje się drapieżnym i nieodpornym na przestrzenie prog metalowym strzałem, o tyle w dalszych fragmentach płyty – może z wyjątkiem „The One Percent Disarm” – Teramaze przeżywa katusze, którymi dzieli się ze swoimi słuchaczami. Brzmienie kolejnych kompozycji zdecydowanie łagodnieje, a ich struktury opierają się na prostych schematach, zupełnie nieadekwatnych do progresywnych korytarzy dźwięków, jakie znamy od mistrzów gatunku, którymi próbuje inspirować się australijska kapela. W sumie krążkowi brakuje klimatu i wyrazistego konceptu, a sekcja instrumentalna nie zawsze ze sobą współpracuje, tak jakby muzycy Teramaze szukali bardziej indywidualnych popisów, a nie pomysłu na dobrze brzmiący album.

Co innego, że formacja potrafi dołożyć i zarejestrować porywającą kompozycję, o czym najlepiej świadczy jeden z singli, czyli „From Saviour To Assassin”, będący dobrym wabikiem na potencjalnych słuchaczy. Na uwagę zasługują też ładne solówki gitarowe w wykonaniu Deana Wellsa i Chrisa Zoupy („Are We Soldiers”, „From Saviour To Assassin”, „The One Percent Disarm”), a także rozmaite akcenty klawiszowe zaprezentowane przez Jonaha Weingartena na dystansie całego albumu. Trochę to jednak za mało, aby wystawić dobrą ocenę „Are We Soldiers”.

Od ostatniego albumu kapeli, wydanego przed cztery laty „Her Halo”, jej skład uległ rewolucji. Do Teramaze dołączyło czterech nowych muzyków, a lider zespołu Dean Wells odnalazł dowody na istnienie Boga. Coś w tym jest, bo „Are We Soldiers” to w zasadzie męka pańska. Nie polecam.