Batushka

Hospodi

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Batushka
Recenzje
Grzegorz Pindor
2019-07-12
Batushka - Hospodi Batushka - Hospodi
Nasza ocena:
7 /10

Znamy już finał sądowej batalii pomiędzy zwaśnionymi muzykami białostockiej Batushki i sądzę, iż nie ma sensu rozwodzić się nad zamętem z tym związanym.

W podobnym czasie otrzymaliśmy dwie płyty dwóch zespołów o tej samej nazwie. Jedna bliższa jest temu, co słyszeliśmy na “Litourgiya” (albumie, który kupił mnie od pierwszego odsłuchu), z kolei druga, wydana w barwach giganta Metal Blade, to nowe rozdanie i zarówno szansa na odkupienie grzechów, o które posądza się wokalistę i menedżera grupy, co okazja do zaskarbienia uwagi słuchaczy, którym daleko od pudelkowego ambarasu.

Przyznam, że miałem bardzo poważne obawy co do jakości „Hospodi”, tym bardziej, że pierwszy z udostępnionych przed premierą singli rozczarowywał bardzo dziwną produkcją, przede wszystkim sekcji rytmicznej. Kompresja i mocne wyeksponowanie wokali kosztem instrumentów prawdę mówiąc mocno zniechęciły mnie do zapoznania się z całością. Niesmak minął po koncercie w ramach Mystic Festivalu, ale sugeruję aby temu zespołowi nadal się przyglądać. Mam świadomość, że nie będzie łatwo, ale fakt faktem - debiut w barwach Metal Blade to nadal całkiem interesująca muzyka, choć oparta na zupełnie innym fundamencie.

„Hospodi” to bowiem album mniej intensywny, nie mający tak podniosłego charakteru jak „Litourgiya” (choć chórów i melodii słyszymy znacznie więcej), a poza tym dużo nowocześniejszy w strukturze utworów (najlepszy przykład: „Utrenia”). Mało tego, choć są to dość luźne spostrzeżenia, pod niektórymi względami, zwłaszcza w wolniejszych partiach, doszukiwałbym się punktów zbieżnych z Czechami z Cult of Fire. Zatem czy nowa Batushka ma czym kupić słuchacza? Z jednej strony tak, bo mamy tutaj gatunkową różnorodność od mrocznej „Wieczernii” przez black/death metalowy „Tretij Czas”, aż po doom metalowy ciężar i potężne zamknięcie krążka niczym innym jak „Litourgiya”.

Niestety plusy – jak aranże chórów, wierność wschodniej tradycji (część ludowych pieśni wykorzystanych w utworach odnosi się bezpośrednio do pogrzebu, czuwania przy trumnie i przeżywania odejścia) oraz swoista stylistyczna elastyczność, nie przesłaniają wrażenia, że mogło być lepiej. Jak na kolejny koncept album, dedykowany obrzędom pogrzebowym i kulcie śmierci, nie łapię tej wizji. Może dlatego, że debiut naprawdę mocno wciągał słuchacza i faktycznie następujące po sobie utwory (zwłaszcza na żywo z całym produkcyjnym anturażem) składały się w coś na kształt mszy. „Hospodi” wypada dobrze jako album black metalowy o bardzo melodyjnym zacięciu i wschodnich inklinacjach, ale przegrywa z wyjątkowością debiutu. Niestety, pod tym względem nie da się tych płyt nie porównywać.

Powiązane artykuły