Memoriam

The Silent Vigil

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Memoriam
Recenzje
Grzegorz Pindor
2018-03-20
Memoriam - The Silent Vigil Memoriam - The Silent Vigil
Nasza ocena:
8 /10

Brytyjska supermaszyna idzie za ciosem i nawet nie rok po premierze debiutu ujawnia kolejne, nie odstające jakością dzieło.

„The Silent Vigil” nie przynosi żadnej wolty dla znanego już stylu, a wielbiciele Bolt Thrower powinni odnaleźć w tej płycie co najmniej kilka potencjalnych „odrzutów” z czasu schyłku wielkiej i niedocenionej przez media kariery Anglików. Sukces Memoriam to jednak zasługa gitarowych z Benediction, którzy pchają ten wózek z siłą tura, a drący się w specyficzny, duszny sposób, Karl Willetts, przypomina o tym, że wojna niejedno ma imię, z których najważniejsze jest nazwą jego kapeli.

W porównaniu z wydanym rok temu debiutem - o ile możemy w ogóle mówić o jakichkolwiek nowościach - mniej tu punka, pojawiły się (umownie) melodyjne fragmenty, a co najważniejsze, panowie minimalnie przyśpieszyli swoją kanonadę. Dzięki temu serwują strzały o potężnej sile rażenia, czego brakowało na debiucie. Jednakże, aby podtrzymać tradycję, gro utworów to perfekcyjnie walce, miażdżące całą konkurencję. Nie ma tu choćby krzty chęci wymyślania death metalu na nowo, nie ma blastów, nie ma popisów umiejętności, jest za to dół – ten liryczny, stanowiący trzon Memoriam, jak i brzmieniowy. W kontekście muzyki to nie bębny sieją największe spustoszenie, a wyjątkowo głośny, przyjemnie bulgoczący bas. W niektórych momentach („Soulless Parasite”, „No Known Grave”) to właśnie niskie tony przejmują dowodzenie nad atakiem i jest to, a jakże, balsam dla uszu każdego muzyka, dla którego przede wszystkim liczy się rytm. Z kolei dla fanów death metalu, jest to dobry pokaz, jak grać gęsto, finezyjnie, a jednak z precyzją i brutalnością przy zachowaniu rzadko słyszalnego w tej muzyce umiaru.

Dwójka Anglików praktycznie nie ma wad. Można im zarzucić, że grają nieco topornie i zachowawczo, ale to jest taki styl. Liczy się groove i granie jak najbardziej „retro”, a nowinki i wyścigi zostają dla młodzieży. Panowie zjedli zęby na śmierć metalu i to słychać. W związku z tym, „The Silent Vigil” to manifest dojrzałości, opanowania i taktycznego rozłożenia kolejnych salw. Im dłużej słucham tej płyty tym bardziej łapię się na tym, że ani jeden z utworów nie odstaje od reszty, a kiedy panowie popuszczają kompozytorskie wodze fantazji (po raz kolejny casus „No Known Grave”) ruszyłbym z nimi do bitwy.

Powiązane artykuły