Devilish Impressions

The I

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Devilish Impressions
Recenzje
2017-09-26
Devilish Impressions - The I Devilish Impressions - The I
Nasza ocena:
9 /10

We framudze smukły krzyż z diamentu płonie... na ziemi dymi się trumienny krzyż... oto symbole wielkiego powrotu Devilish Impressions, oto album zatytułowany "The I".

Czwarty duży materiał opolskiego zespołu to dzieło drapieżne i wściekłe, ale zarazem niejednoznaczne, wymykające się prostym definicjom metalowej ekstremy. Siedem utworów tworzących "The I" oferuje mroczne, ekstremalnie brzmiące blackmetalowe zagrywki, pełne gitarowego i perkusyjnego jadu, któremu przewodzi charakterystyczny dla tego gatunku wokal. Niemniej ta wściekłość i agresja, czyli naturalne atrybuty metalowej stylistyki, w wydaniu zaprezentowanym przez Devilish Impressions są częścią szerszego konceptu. Zespół dotarł do miejsca, w którym jego demoniczna muzyka bywa też refleksyjna i nieoczywista, a przez to… atrakcyjna dla słuchacza. Nowe kompozycje Devilish Impressions są na ogół wielowątkowe, a w skali ich drapieżności mieszczą się także wychodzące znacznie szerzej poza intro i outro, mroczne urozmaicenia dźwięku. Black metal w takim wydaniu nie tylko więc odzwierciedla brutalność, ale wprowadza ją także na wyższy poziom wtajemniczenia.

Naturalną konsekwencją kierunku rozwoju twórczego wymyślonego przez zespół jest świetny materiał, który powinien spotkać się z uznaniem nie tylko rdzennych wielbicieli gatunku, ale również osób ceniących nieograniczoną schematami wolność. "The I" w istocie daje poczucie wolności, stając się ekstremalnym manifestem żywotności metalu i nieustających sił tego gatunku. Jak wspomniałem, Devilish Impressions nie traci nic ze swojej drapieżności, co można usłyszeć w licznych partiach wszystkich siedmiu utworów, ale zespół wprowadza też wiele niesamowitych patentów. Są wśród nich plemienne bębny Icanraza w monumentalnym "The Dove and The Serpent", metaliczne uderzenia w nim zawarte, czy też w tym przypadku nietypowe zagrywki, nieomal na krawędziach kalifornijskiego thrashu, w kompozycji "Eosphoros". Niekiedy chodzi o akcenty, pewną rytualizację brzmienia ("Czerń i Biel"), czasem nawet o jego industrializację ("The Fatal Messiah"), ale zawsze na pierwszym miejscu pozostaje ekstrema.

Zdarza się również na "The I", że do wściekłości generowanej przez Devilish Impressions wprowadzone zostają nietypowe ścieżki wokalne, jak we fragmentach utworów "Blood Imprinted Stigma" i "Ipse Philosophvs, Daemon, Devs at Omnia" (w tym drugim odezwał się Ares z Aeternus). To ważne, bowiem tym razem zespół wielokrotnie przemówił do słuchaczy w języku polskim. Słowa okazują się istotne, tak jakby black metal spotkał się tu z filozofią, która odwołuje się do wspominanej już przeze mnie wolności. Znakomicie sprawdzają się także techniki manewrowania tempem, które przy zwolnieniach rozciągają się na tajemniczych tłach. Szczególnie dobrze daje się to odczuć w dziesięciominutowym "Blood Imprinted Stigma", będącym zarazem ukoronowaniem starań formacji. To idealny przykład łączenia przez Devilish Impressions jadu z przestrzennością. Warto pamiętać, że prym w tym potępionym metalu wiodą Quazarre i Icanraz, będący dziś prawdopodobnie w czołówce instrumentalistów ekstremalnego metalu - gitary i perkusji.

Zatem to, co dziś odróżnia Devilish Impressions od wielu innych zespołów tworzących w nurcie ekstremalnego metalu, to szlachetność. Kryją się za tym intrygujące słowa, ale też przede wszystkim wyborna muzyka. To metal jakiego potrzebujmy - wyprodukowany światowo, zagrany szczerze i drapieżnie, a także odważny w wyznaczaniu nowych wzorców. Bo czerń jest zwycięska, białą jest śmierć.

Konrad Sebastian Morawski