Podczas gdy w ostatnich dniach odświeżałem sobie dyskografię Insomnium oraz po raz setny starałem się przekonać do nowych wypocin At The Gates, do moich rąk trafiła płyta kolejnych przedstawicieli melodyjnego grania - Sylosis. Może tym razem podopieczni Nuclear Blast przekonają mnie do siebie swoją czwartą w karierze płytą.
Kapela z Reading od samego początku istnienia balansowała pomiędzy thrashem a melodyjnym death metalem, co udawało im się raz lepiej, raz gorzej. Przede wszystkim, pomimo dość zbliżonej budowy obu tych gatunków, panowie mieli problem z odnalezieniem swojego złotego środka. Na "Dormant Heart" jest na tyle różnorodnie, że potencjalny fan na pewno nie zdąży się znudzić. Oczywiście nadal dominują tu dość szybkie tempa, co jest domeną obu wcześniej wymienionych gatunków, aczkolwiek Brytyjczycy nie mkną w nieskończoność, pamiętając o słuchaczach zakochanych w ich bardziej melodyjnej odsłonie.
Do gustu zapewne przypadnie im singlowy "Leech", którego struktura zaczerpnięta została z klasycznej szwedzkiej szkoły śmierć metalu. Umiarkowane tempo w połączeniu ze świetnymi melodiami dało Sylosis jeden z najlepszych utworów w ich karierze, co już świadczy o tym, że po "Dormant Heart" należy sięgnąć bez większego zastanowienia.
Panowie nie zapominają o swojej thrashowej duszy, czego efektem są takie utwory jak chociażby "Harm" czy tytułowy "Dormant Heart". Jest szybko, agresywnie i przede wszystkim - skutecznie. Utwory, przynajmniej w jakimś stopniu, przyciągają uwagę na dłużej, dzięki czemu najnowsza płyta Brytyjczyków może spodobać się nawet antyfanom poprzednich wydawnictw zespołu.
Sylosis powrócili z płytą naprawdę dobrą, aczkolwiek nie wybitną. Wciąż brakuje mi w ich twórczości własnego pierwiastka, który sprawi, że zespół stanie się jednym z lepszych w gatunku. Najnowszy album Brytyjczyków to na pewno świetna alternatywa dla słuchanych w nieskończoność klasyków gatunku, choć mimo wszystko spodziewałem się znacznie więcej.
Marcin Czostek