Intrygująca muzyka, barwna, wręcz z pozytywnym przesłaniem, melodyjna i wciągająca, rozbudowana i porozciągana w przestrzeni. Co w tym takiego niezwykłego?
A to, że wymienione przeze mnie elementy zostały przedstawione w otoczce post black metalowej poświaty, co sprawia, że najnowsze dzieło Deafheaven - "Sunbater", ma wszelkie cechy by nazwać je rzucającym się w oczy, przyciągającym i niezwykle oryginalnym tworem muzycznym.
Zapewne wielu stwierdzi, że "Sunbather" obok black metalu nawet nie leżał. Faktycznie, wiele wskazuje na oderwanie się tego materiału od jasno określonego nurtu. Przestrzenne, atmosferyczne granie, pochłaniające słuchacza i monumentalne, z dużą doza akustycznych przystanków, post-metalowych rozwiązań, blast beatowych przytupów, partii monologów, hipnotyzujących melodii i chrypliwego wokalu, a wszystko owiane mroczną blackmetalową aurą. Nie chcę bezmyślnie kategoryzować "Sunbather", jest to po prostu jeden z tych tytułów, który poprzez fuzję wielu odmiennych składników stwarza podwaliny pod nowe brzmienie.
"Dream House" serwuje oszałamiającą przejażdżkę na granicy snu i jawy. Długo brzmiące partie piłowanego tremolo skutecznie rozbudzają wyobraźnię, do tego nawałnica blast beatowych uderzeń. Oba te elementy stanowią nierozerwalny duet charakterystyczny dla całego albumu. Ukojeniem staje się "Irresistible", instrumentalny obłok całkowicie oderwany od szaleństwa prezentowanego na "Sunbather". Piękna melodia, trochę romantyczna, wspaniale przygotowująca na udźwignięcie dalszej części materiału. Miejscami ciężkie do zniesienia, następnie już spuszczające z tonu, jednak wszystko zachowane w ustalonym porządku. Tytułowy "Sunbather" to kalejdoskop stylów, mamy tu pełno blackmetalowego harmidru, są też miejsca na spokojne melodie, momentami zahaczające nawet o melodyjny hardcore w post metalowym wydaniu. Wiele tutaj pomieszania z poplątaniem, lecz efekt jest w pełni zadowalający i nie pozostawia wrażenia, że coś do siebie nie pasuje, albo jest zrobione na siłę.
"Sunbather" to eksperymentalny kawał materiału, choć długiego, to nieprzewidywalnego. Znakomitym przykładem jest "Please Remeber", który rozpoczyna puszczona od tyłu melodia i monolog, później wszystko sprowadza się do hałasu przypominającego drażniącą usterkę, z której nieśmiało przenikają akustyczne dźwięki. Deafheaven sprytnie igra z percepcją słuchacza, nie jesteśmy w stanie przygotować się na kolejny krok. Później stajemy przed kolosem, 14 minutowym "Vertigo", miejscami bezkresnym, z charakterystyczną melodią, zróżnicowanym, a czasem nieznośnym. W tym utworze znalazły się same pozytywne cechy zespołu.
Jacob Bannon, utalentowany frontman Converge, doskonale wiedział, kogo przyjąć pod skrzydła wytwórni Deathwish Inc. Grzechem byłoby przejść obojętnie obok tego albumu, tym bardziej nie zaopiekować się talentem Deafheaven. Mogę jedynie pogratulować wzajemnej współpracy, bo przyniosła niezwykły owoc w postaci "Sunbather".
Adam Piętak